"Imiennik": OPOWIEŚĆ O DWÓCH MIASTACH: NOWY JORK I KALKUTA W IMIENNIKU
Mira Nair uważana jest za jedną z najbardziej kreatywnych stylistek ekranu, kiedy więc ruszała realizacja IMIENNIKA, reżyserka z uwagą przyjrzała się filmowym możliwościom skonfrontowania filmowego wizerunku dwóch miast - Nowego Jorku i Kalkuty. Nair mieszkała i pracowała w obu tych miejscach i oba darzy równym uczuciem, toteż zapragnęła oddać na ekranie ich odmienność i podobieństwo - z pasją, jaką darzy oba miejsca.
"Czułam potrzebę uchwycenia kolorytu i urody tych obu wspaniałych miast - mówi Nair. - Każde z nich daje mi tę samą siłę wyobraźni, toteż bardzo ważne było, by ukazać to, co je łączy".
Producentka Lydia Pilcher wyczuła, że Nair zmierza w stronę nowej stylistyki. "Jej wizja plastyczna tego filmu jest odmienna od wszystkiego, czego dotąd próbowała. To nie będzie pulsowało wewnętrzną energią jak, powiedzmy, "Monsunowe wesele" czy "Histeryczna ślepota" - mówi Pilcher. - Ten film będzie spokojny, elegijny, bowiem główną inspiracją Miry były fotografie obu miast".
Przy tworzeniu estetyki filmu Nair blisko współpracowała z operatorem Frederockiem Elmesem i scenografką Stephenie Carroll. Elmes, który pracował z takimi wizjonerami ekranu jak David Lynch, Ang Lee czy Jim Jarmusch, ucieszył się z szansy pracy z Nair. Urzekł go już sam scenariusz. "Jego akcja rozgrywa się w USA i Indiach, ale równie dobrze mogłaby się rozgrywać gdziekolwiek indziej, bowiem sedno polega na tym, jak ścierają się i wzajemnie uzupełniają różne kultury - mówi. - Długo dyskutowaliśmy z Mirą o tym jak można by połączyć takie miasta jak Nowy Jork i Kalkuta. Kiedy dyskutowaliśmy o palecie barw jednego miasta, nie mogliśmy nie mówić o różnicach i podobieństwach widocznych w drugim mieście. Ale nawet w takich sytuacjach nadrzędne były uniwersalne emocje, jakie bada nasz film".
Nair i Elmes wspólnie znaleźli sposób, w prznieść nieporozumienia kulturowe na wewnętrzne życie rodziny Ganguli. "Jednym ze środków, z których korzystaliśmy, było świadome wprowadzanie widza w błąd, by przez kilka sekund nie wiedział, w jakim miejscu się znajduje. To znakomicie oddaje, jak silna jest więź emocjonalna między tymi miastami" - tłumaczy Elmes.
Przez cały film płaszczyzna wizualna łączy życie rodziny Ganguli rozdarte między dwoma krajami. Pełnym symboli wizualnym łącznikiem są także mosty, będące znakami szczególnymi każdego z miast. "W Kalkucie jest piękny most Howrah na rzece Hooghly, który często pojawia się jako tło naszego filmu. Do sceny, kiedy Ashima jest w szpitalu, by urodzić Gogola, znaleźliśmy niemal identyczny most z 59 Ulicy na Manhattanie. To jedna z tych chwili, kiedy patrząc na ekran, trudno określić miejsce akcji".
Podkreślane przez Nair znaczące użycie koloru udało się osiągnąć dzięki Stephenie Carroll, która współpracuje z reżyserką przy scenografii czwartego filmu. Carroll starannie opracowuje ściśle określoną paletę barw, związaną z każdym z bohaterów filmu, niezależnie od miejsca, w jakim się znajdują. "Stephenie jest po prostu cudowna - twierdzi Elmes, który spotkał się z nią na planie już dwukrotnie wcześniej. - Jej wizja plastyczna jest unikalna, ale świetnie miesza się z wizją, jaką ma Mira, więc sądzę, że wykonała wspaniałą robotę, by wszelkie odcienie i barwy miały znaczenie emocjonalne w każdej scenie, co przyjąłem z ogromną satysfakcją".
Carroll, która zanim została scenografką, studiowała literaturę celtycką w Dublinie, przyjęła propozycję pracy nad IMIENNIKIEM z radością, bowiem ceni powieść Jhumpy Lahiri. Podobnie jak Frederick Elmes, Carroll zaczyna swoją pracę od określenia roli i znaczenia postaci. "Znakiem wartości każdego scenografa - mówi - jest ciekawość. Moim zdaniem, wszystko zależy od zrozumienia postaci i fabuły".
Potem Carroll i Nair określiły wygląd każdej kolejnej sceny. "To mój czwarty film z Mirą, więc jak zawsze otoczyłyśmy się masą albumów, klasycznych filmów i innych źródeł, które nas inspirowały - od materiałów do sekwencji kolorów - mówi Carroll. - Przeglądałyśmy prace takich fotografów jak Raghubir Singh, Raghu Rai i Mitch Epstein. Na wygląd ekranowego Nowego Jorku miały wpływ obrazy Marka Rothko, dzieła Williama Egglestona inspirowały wygląd przedmieść, zaś fotografie metra autorstwa Bruce'a Davidsona odzwierciedlały wygląd Manhattanu lat 70. i 80. a czarno-białe fotogramy Dayanity Singha były naszą inspiracją podczas zdjęć w Kalkucie".
Podobnie jak Elmes, Carroll szukała powiązań między Nowym Jorkiem i Kalkutą. "Moim zdaniem, IMIENNIK opowiada o ruchu, przemieszczaniu się, skrzyżowaniach, wodzie, mostach i najrozmaitszych podróżach - wyjaśnia. - Chciałam oddać energię Nowego Jorku i Kalkuty poprzez kolorystykę i styl architektury. Oczywiście, są też różnice: choćby chaotyczna zabudowa Kalkuty wobec uporządkowanych ciągów komunikacyjnych Nowego Jorku czy hałaśliwość indyjskiej metropolii wobec jednostajnego szumu nowojorskiej ulicy. Nowy Jork to beton, cement, chrom, stal, różne stopy i żółte taksówki. Kalkutę charakteryzuje użycie bardziej naturalnych materiałów - kamień, drewno, skóra, żelazo, miedź, złoto i czerwień kobiecych sari. Ale zawsze dla rodziny Ganguli oba miejsca znaczą to samo: pełnię życia".
Większość zdjęć nakręcono w Nowym Jorku - przez sześć i pół tygodnia ekipa wędrowała od Manhattanu, poprzez Yonkers, gdzie Ganguli mieli pierwsze mieszkanie po luksusowe Hamptons, gdzie mieszkała Mamine. Nair patrzyła na miasto z podwójnej perspektywy - raz oczami emigrantki Ashimy a następnie młodzieńczymi oczami Gogola, młodego Amerykanina popatrującego na kosmopolityczny pejzaż wokół niego. "Gogol jest częścią współczesnego Nowego Jorku - mówi Nair. - Najpierw dlatego, że związany z dziewczyną z Upper East Side zaczyna przymierzać się do Hamptons, a potem - związany z Moushimi - odkrywa urok kultury południowoazjatyckiej i penetruje nowsze dzielnice miasta".
Ulubiona sekwencja nowojorska Stephenie Carroll ma miejsce na lotnisku Kennedy'ego, symbolicznym miejscu przylotów i odlotów, upamiętnionym przez holograficzną instalację "Travelogues" Elizabeth Diller i Ricardo Scofidio. "Nie miałam nic wspólnego z tym dziełem, ale czuję się z nim bardzo związana - mówi Carroll. - To była jedna z moich inspiracji przy tym filmie".
Następnie ekipa udała się wraz z rodziną Ganguli do Kalkuty, gdzie Nair chciała uchwycić atmosferę miasta, będącego centrum wielu bengalskich realizacji, nieznanych na zachodzie. W Kalkucie reżyserka zawierzyła świeżemu spojrzeniu Fredericka Elmesa, który nigdy wcześniej tu nie był.
"Mira była szczęśliwa, że nigdy wcześniej nie byłem w Kalkucie, bo - jak mówiła - "spojrzysz na miasto świeżym okiem". Po przylocie natychmiast dostrzegłem uderzające podobieństwo z Nowym Jorkiem - taki sam tłum, zatłoczone ulice, strzeliste mosty - mówi operator. - Nawet nie próbowałem znaleźć epickiej natury Indii. Wszyscy zajęliśmy się kreowaniem naturalnej bliskości pomiędzy małżonkami".
Będąc w Kalkucie rodzina Ganguli udaje się do Taj Mahal w Agrze, około siedmiu godzin koleją. Podróż zaczyna się na dworcu Howrah, gdzie ekipa musiała wynająć około stu strażników, by bronić się przed natarczywością tłumu. Niewiele to pomogło, ale zamieszanie tylko przydało autentyczności ujęciu. Wkrótce potem rodzina przybywa do Taj Mahal, jednego z najsławniejszych monumentów świata, wzniesionego w XVII wieku przez Shaha Jahana jako grobowiec jego ukochanej żony Mumtaz. Budowany przez 22 lata, pozostaje nieprzemijającym symbolem piękna i wiecznej miłości.
Ze względu na charakter jednej z największych turystycznych atrakcji świata, ekipa IMIENNIKA dostała na zdjęcia tylko jeden dzień, co było bardzo wymagającym zadaniem pod względem logistycznym.
Dla Elmesa, który nigdy wcześniej nie widział Taj Mahal na własne oczy, zdjęcia były wielkim przeżyciem. "Zobaczyć Taj Mahal to coś wspaniałego - mówi operator. - Ze względu na napięty harmonogram nie mogłem przyjechać tam wcześniej. To nie tak miało być, ale okazało się, że przyniosło znakomity rezultat. Ponieważ nie znałem Taj Mahal wcześniej, mogłem je naprawdę zobaczyć oczami Gogola. Oczami kogoś, kto przyjechał do Indii, ale jest pewien, czy chciał tam przybyć, a następnie odkrywa ten skarb, który odmienia jego życie. Po części wynika to ze skali budowli, o której nie ma się pojęcia, zanim się jej nie zobaczy, a po części wynika z tego, że wizyta tam jest przeżyciem pełnym emocji. I to właśnie chcieliśmy uchwycić w filmie".
Entuzjazm operatora, który pierwszy raz odwiedzał Indie, zaraził całą ekipę. "Zdjęcia w Indiach przy 40-stopniowym upale i ogromnej wilgotności zaczynaliśmy od zakładania się, kto pierwszy zapadnie na jakąś tamtejszą chorobę - opowiada Stephenie Carroll. - Ale Frederick naprawdę nie znał Indii i kiedy zaczął tak intensywnie przeżywać kontakt z tym krajem, byliśmy na 110% pewni, że złapał jakąś chorobę. Ale to wszystko znalazło się na taśmie: okazało się, że miał więcej energii niż ktokolwiek z nas!".
Jedna z najbardziej poruszających scen filmu - rozbity pociąg, który na zawsze odmienia życie Ashoke Ganguli i budzi przeznaczenie jego syna Gogola - została sfilmowana na pustym torowisku w okolicach Kalkuty. Ta scena zniszczenia i nieoczekiwanej odnowy byłą dla Stephenie Carroll jedną z najtrudniejszych w karierze. "Zamierzyliśmy tę scenę jako rodzaj rzeźby przedstawiającej piekło i niebo - opowiada. - Połączenie scenografii z architekturą. To było zadanie artystyczne, wspaniale wykonane przez Tonmoya Chatterjee i jego ekipę. Nigdy mnie nie zawiedli".
Kiedy zdjęcia już zakończono, a ostatnie elementy dekoracji zostały rozebrane, Mira Nair znalazła jeszcze jedno ogniwo łączące Nowy Jork i Kalkutę: dźwięk. Podobnie jak fabuła, także ścieżka dźwiękowa podróżuje w czasie i między kulturami. "Kocham klasyczną muzykę hinduską, ale zawsze marzyłam o połączeniu tego klasycznego dźwięku z dźwiękami współczesnego Nowego Jorku - zauważa Nair. - Dlatego muzyka do IMIENNIKA musiała obejmować nie tylko 25-letnią przestrzeń czasową, ale i przechodzić od bengalskiego folkloru do hip-hopu. I Nitin Sawhney tego dokonał".
Kompozytor Nitin Sawhney nagrał siedem albumów z muzyką studyjną i napisał muzykę do ponad 25 filmów.
Mira Nair nie kryje nadziei, że zarówno obraz, jak i muzyka filmu IMIENNIK przybliży widzom uniwersalne doświadczenia rodziny Ganguli. "Ashoke opowiada historię o swoim dziadku, który twierdził, że książki pozwalają podróżować bez ruszania się z miejsca - mówi reżyserka. - Podobnie współcześni widzowie mogą odbyć wspaniałą podróż dzięki temu filmowi, by w rezultacie odkryć sens i znaczenie więzi ze swoim otoczeniem".