"Imiennik": MIRA NAIR SZUKA HISTORII, KTÓRA SIĘGA DOMU
Powieść Jhumpy Lahiri IMIENNIK to międzynarodowy bestseller, rekomendowany przez "The New York Timesa", "USA Today" i "Entertainment Weekly" do tytułu książki roku. Książka proponuje czytelnikom wejrzenie w życie niezapomnianej rodziny amerykańskich emigrantów. Urodzona na Rhode Island w rodzinie hindusko-amerykańskiej Lahiri napisała o problemie, kmtórego sama doświadczyła. Podobnie jak jej wyróżniony nagrodą Pulitzera zbiór opowiadań "Tłumacz chorób", debiutancka powieść Lahiri zyskała wysoką ocenę dzięki podjęciu zarówno tematów tożsamości, przynależności i asymilacji, jak i uniwersalnych tematów śmierci, małżeństwa i rodziny. Przede wszystkim jednak IMIENNIKA chwalono za ukazanie, w jaki sposób jedno pokolenie poświęca się dla sukcesu, jaki może odnieść następna generacja.
"Kiedy pracowałam nad udźwiękowieniem "Vanity Fair", Gabriel Byrne gorąco zachęcał mnie do lektury IMIENNIKA, tak więc od początku miałam wyrobione zdanie" - mówi Nair. Powieść zrobiła na niej ogromne wrażenie, ponieważ opisane w niej doświadczenia były także jej udziałem. "To historia młodziutkiej dziewczyny, która przenosi się z Kalkuty do Nowego Jorku, podobnie jak ja - zauważa reżyserka. - Sądzę, że to głęboko ludzka historia, dotycząc a milionów Amerykanów, którzy opuścili swoje domu i tu, na miejscu, przekonują się, co to znaczy łączenie starego z nowym".
Filmy Nair często poświecone są krzyżowaniu się kultur. Wkroczyła do światowego kina swym porywającym debiutem "Salaam Bombay!" - opowieścią o dzieciach ulicy, które biorą szkołę przetrwania w slumsach Bombaju. Potem gwałtownie zmieniła kierunek, by w niezależnej komedii romantycznej "Missisipi masala", z udziałem Denzela Washingtona i Sarity Choudhoury, opowiedzieć o amerykańskim Południu. Kolejne jej utwory przenosiły się z jednego miejsca na drugie: od XVI-wiecznych Indii, gdzie rozgrywała się "Kamasutra - opowieść o miłości" poprzez New Jersey lat 80. ubiegłego wieku, gdzie toczyła się akcja "Histerycznej ślepoty" aż do ceremonii weselnej we współczesnych Indiach, opisanej w "Monsunowym weselu" i ostatniej adaptacji "Vanity Fair. Targowiska próżności" z Reese Witherspoon jako Becky Sharp.
Stojąc w obliczu śmierci najbliższej osoby, Nair poczuła więź z historią opowiedzianą przez Lahiri. Jak tłumaczy to reżyserka: "Sądzę, że IMIENNIK jest najbardziej osobistym z moich filmów. Kiedy przeczytałam książkę Jhumpy, poczułam się jakbym spotkała kogoś, kto świetnie rozumie moje rozterki, kto wie, w jakim kokonie żyłam, kto zna wszystkie moje doświadczenia. Powiedziałam sobie, że muszę natychmiast kupić prawa do ekranizacji".
Osobną przyczyną było szansa pokazania na ekranie dwóch ulubionych miast Nair, Nowego Jorku i Kalkuty. "To była szansa na połączenie w jedno tych dwóch odmiennych, lecz równie fascynujących światów, w których przeżyłam całe swoje życie - mówi. - Chciałam też pokazać, jak czuje się emigrant, który żyje w jednym mieście, mając przed oczyma duszy inne miasto".
Lydia Dean Pilcher, wspólniczka producenckich dokonań Miry Nair, uznała, że IMIENNIK będzie znakomitym materiałem na kolejny film reżyserki. "To utwór, który bardzo poruszył Mirę, dotknął jej osobistych problemów - mówi Pilchem. - To było widać choćby w pośpiechu, z jakim wybrała ten temat. A poza tym Nair ma rzadką umiejętność przerabiania jakiejś specyficznej fabuły w uniwersalną historię, która zainteresuje każdego".
Nair zaczęła od długiej rozmowy z Jhumpą Lahiri, a nawet odwiedziła jej rodzinę, by lepiej poznać bohaterów powieści i ich środowisko. Lahiri poczuła się urzeczona podejściem Miry Nair: "Nie sądziłam, że byłabym tak przejęta ekranizacją, gdy wziął się za nią inny reżyser - przyznaje. - Ale mam tyle uznania dla Miry i dla jej drogi artystycznej, ukazującej w ciekawym i nowatorskim świetle jej indyjskie doświadczenia. Ma w sobie tyle pasji, że wciągnęła w realizację filmu nie tylko mnie, ale i całą moją rodzinę!".
Realizując imiennika Nair pragnęła pozostać wierną powieści na ile tylko pozwala struktura scenariusza. Jedyna poważna zmiana dotyczyła osoby Ashimy, z której zrobiła piosenkarkę, by móc włączyć w fabułę indyjską muzykę, którą sama bardzo lubi. Dlatego zaproponowała napisanie scenariusza Sooni Taraporevali, swej koleżance z Harvardu, z którą wcześniej pracowała przy "Salaam Bombay" i "Missisipi masala".
Taraporevela znalazła sposób na przeniesienie subtelnej prozy Lahiri na ekran. "Sooni i ja gorąco dyskutowałyśmy nad fabułą - zdradza tajniki Nair. - Moim zdaniem, kluczowe dla filmu było miejsce zarówno na łzy, jak i na śmiech, co umożliwiłoby poszerzenie wątków komicznych, jak i melodramatycznych powieści".
Lahiri przyznaje, że scenariusz się jej podobał: "W głębi nie wierzyłam, że moja powieść da się przenieść na ekran - przyznaje. - Nie w niej zbyt wiele fabuły, a tymczasem Mira i Sooni przeczytały książkę tak uważnie, że potrafiły zrównoważyć dialog i elementy akcji. Wykonały wspaniałą robotę, jakiej zapewne ja, jako autor powieści, nie potrafiłabym zrobić".