"Imiennik": GOGOL GANGULI: MŁODY AMERYKANIN Z INDII
Fabułą IMIENNIKA obraca się wokół postaci Gogola - młodego Amerykanina, którego rodzice pochodzą z Bengalu, a który nosi imię na cześć rosyjskiego pisarza. Gogol musi odnaleźć własną tożsamość, aby poradzić sobie z ogółem tkwiących w nim kulturowych sprzeczności. W powieści jest zabawnym, sprytnym i bardzo amerykańskim z gustów i wyglądu zbuntowanym Amerykaninem, toteż filmowcy musieli znaleźć amerykańskiego aktora hinduskiego pochodzenia, który potrafiłby przenieść tę mieszkankę na ekran. Ich wybór padł na Kala Penna, pochodzącego z New Jersey, znanego z komedii "Wieczny student" i "O dwóch takich, co poszli w miasto", a ostatnio występującego w "Zupełnie jak miłość" i "Superman: Powrót".
Jak się okazało, Penn postawił zostać aktorem, kiedy jako dziecko zobaczył "Missisipi masala" Miry Nair i uwierzył, że nawet chłopiec z hinduską twarzą może zostać gwiazdą filmową.
Chociaż w jego dorobku nie było jeszcze roli tak poważniej jak Gogol, filmowcy z miejsca byli nim zauroczeni. Opowiada Lydia Pilcher: "Początkowo Mira myślała o aktorze z Bombaju, ale w trakcie castingu stało się jasne, że Gogola musi zagrać Amerykanin. Kal okazał się najlepszy, bo nie tylko jest świetnym aktorem, ale doskonale rozumie rozterki bohatera. Ta rola to jego przeznaczenie".
Z kolei Nair przyznaje: "Kal po prostu mnie wzruszył. Okazał się nie tylko ujmujący, ale także zdolny do oddania gniewu i braku ogłady Gogola, ale także do ukazania procesy jego dojrzewania. A do tego on również widzi w tej roli odbicie doświadczeń swojej rodziny. Dlatego tak bardzo serio ją potraktował".
Jako Gogol Kal miał przed sobą szczególną wewnętrzną podróż - on grającego na gitarze nastolatka do młodego mężczyzny, doświadczającego zmiennych smaków miłości, straty i małżeństwa. Jeszcze zanim usłyszał o filmie, przeczytał powieść, która zrobiła na nim duże wrażenie. "Od początku wiedziałem, że to coś wyjątkowego - mówi. - Czytając ją nie mogłem powstrzymać się od śmiechu, ale i od łez".
Kiedy dowiedział się, że będzie miał szansę zagrać Gogola, dygotał z emocji. "Zrozumiałem, że to rola, która uczyni ze mnie prawdziwego aktora - wyjaśnia. - I chociaż ta postać nie jest do mnie podobna, jej wewnętrzne rozterki nie tylko doskonale rozumiem, ale i podzielam".
Bardzo mu odpowiadał pomysł, by na proces dojrzewania spojrzeć oczami emigranta pierwszego pokolenia, co nadaje nowy sens klasycznej fabule. "Uważam siebie za Amerykanina w każdym calu, ale podzielam też przekonanie, że doświadczenia emigrantów taką amerykańskość uzupełniają - uważa. - Jeden z aspektów tej historii, który do mnie przemawia, to mit o charakterystycznym wyglądzie młodego Amerykanina. Moim zdaniem, to kwintesencja amerykańskiego doświadczenia, na które składają się losy wszystkich ludzi, którzy przyjechali tu pełni nadziei i marzeń".
Aby zachować świeżość postaci, Kal postanowił nie czytać nawet słowa z dorobku Nikołaja Gogola, podobnie jak Gogol Ganguli odcinając się od tej części historii. "Nie mogłem się doczekać końca realizacji, by wreszcie sięgnąć po jego dzieła" - przyznaje.
Aby oddać na ekranie proces fizycznego dojrzewania swego bohatera, Kal musiał poddać się kilku zabiegom charakteryzatorskim, choćby w scenie, w której goli sobie głowę, aby jednocześnie okazać swój żal i zaznaczyć powrót do swojej kulturowej tradycji. "To bardzo istotny moment w emocjonalnym życiu Gogola, więc wiedzieliśmy, że łysa peruka nie będzie tu właściwym rozwiązaniem - mówi Kal. - Dlatego postanowiłem naprawdę zgolić włosy. Ostatecznie, ta scena ma silne znaczenie emocjonalne: włosy odrosną, ale przeżycia związane z ich zgoleniem zostaną w Gogolu na zawsze".
Innym nowym doświadczeniem dla Kala było zobaczenie Taj Mahal, jednego z symboli Indii, u stóp którego Gogol podejmuje decyzję o swojej przyszłości. "Byłem w Taj Mahal jako dziecko i w ogóle tego nie pamiętam. Ale kręcenie tam zdjęć wprowadziło mi zamęt w głowie - wspomina. - Trudno opisać piękno tego miejsca".
Ważnym fragmentem Gogolowej podróży do dorosłości swą dwa odmienne romanse - jeden z bogatą amerykańską dziewczyną, graną przez Jacindę Barrett, która zaprasza go do swej beztroskiej rodziny, drugi zaś z ognistą Bengalką o obliczu Zuleikhi Robinson, który zaważy na jego życiu. Dla Kala Penna było to bardzo ekscytujące.
"Była to okazja pracy na planie z dwoma utalentowanymi i zarazem pięknymi kobietami - podsumowuje. - Mira pozwoliła nam ukazać dwa krańcowo odmienne typy relacji. Czuję, że udało mi się pokazać na ekranie sporo pozawerbalnej "chemii" zarówno w związku z Jacindą, jak i z Zuleikhą, co przydało Gogolowi autentyzmu".