"Imiennik": BENGALSKIE LOVE STORY W NOWYM JORKU: HISTORIA ASHOKE I ASHIMY
O ile transformacja Gogola zajęła lata, jego rodzice Achima i Ashoke stanęli wobec jeszcze poważniejszych wyzwań - id droga prowadzi od statusu bardzo niepewnych siebie nowożeńców w trakcie ceremonii zaaranżowanej przez ich rodziców poprzez doświadczenia emigrantów zagubionych w Nowym Jorku aż do pozycji wzajemnie kochających się małżonków, stawiających czoło wyzwaniom losu.
Zdaniem Miry Nair, związek Ashoke i Ashimy jest centralnym wątkiem IMIENNIKA. "Ich miłość jest głęboka, lecz niekonwencjonalna - mówi reżyserka. - Zostają sobie poślubieni jako całkowicie obcy i jesteśmy świadkami jak przez lata zakochują się w sobie. To nie jest uczucie polegające na mówieniu sobie "kocham cię" kilkanaście razy dziennie albo wysyłaniu sobie kartek z życzeniami, ale zawierające się w tym, jak oni na siebie patrzą. Być może na zewnątrz wygląda, jakby ta miłość nieco okrzepła, ale pod powierzchnią nadal kwitnie - pełna humoru i pasji większej niż niejedna dzisiejsza miłość młodzieńcza".
Do roli Ashimy Nair wybrała Tabu - jedną z najpopularniejszych aktorek indyjskich, mającą w dorobku ponad 70 filmów z Bollywood, ale dopiero teraz debiutującą w Hollywood. "Tabu jest moją ulubioną hinduską aktorką - nie tylko czołową gwiazdą tamtejszego kina, ale i bardzo odważną wykonawczynią - mówi Nair. - Jest jedną z niewielu aktorek, która potrafi w jednym filmie zagrać 23-letnią niedoświadczoną dziewczynę, by za chwilę pojawić się na ekranie jako pełna godności kobieta 48-letnia, która ma za sobą i poród, i śmierć, i wszystko, co się zawiera pomiędzy".
Autorka powieści Jhumpa Lahiri była szczególnie ucieszona kreacją Tabu w roli Ashimy. "Tabu znalazła właściwy sposób na ukazanie Ashimy jako osoby, która głęboko przeżywa każde swoje doświadczenie i potrafi czerpać z niego siłę" - przyznaje.
Kal Penn również nie kryje zachwytu rolą Tabu jako swojej ekranowej matki. "Zaskoczyło mnie, że Tabu - tak młodzieńcza poza planem - przed kamerą daje mi odczuć swą dojrzałość i doświadczenie życiowe kobiety w wieku średnim. Wiele można się nauczyć od aktorki, która potrafi się tak szybko zmienić".
Dla Tabu IMIENNIK był przede wszystkim okazją do pracy - po raz pierwszy - z Mirą Nair. "Zawsze chciałam z nią pracować - przyznaje aktorka. - Kiedy więc zaproponowała mi rolę Ashimy, byłam szczęśliwa. Czytałam już książkę, więc wiedziałam, że będzie to ciekawe doświadczenie ze względu na postać, która ma nie tylko szczególne znaczenie dla fabuły, ale też sporo doświadczyła w swoim życiu".
Chociaż Achima opuściła Indie i zamieszkała na amerykańskim przedmieściu, Tabu - mimo krańcowo odmiennych losów - świetnie ją rozumie. "To prawdziwa Hinduska, więc bez trudu mogę się z nią identyfikować - wyjaśnia. - Nie jestem emigrantem, ale często myślałam o tym, jak ludzie potrafią się przemieszczać z kraju do kraju, gdzie wszystko jest inne, gdzie inaczej funkcjonują rodziny, małżeństwa, gdzie rządzą inne prawa. Musisz na swoje potrzeby stworzyć całkowicie nową rzeczywistość, co jest bardzo trudne, ale też bardzo interesujące jako aktorskie zadanie. Ashima jest bardzo hinduską kobietą, musi więc znaleźć sposób, by nie zatracić swej tożsamości w Stanach".
Tabu podziwia także uniwersalne aspekty filmu. "Z jednej strony IMIENNIK jest filmem o Ameryce, ale także podejmuje temat, który dotyczy każdego: temat rodziny. Opowiada o ludziach z całego świata, którzy wybrali Amerykę na swój dom, zachowując jednak swoją kulturę i przekazując ją kolejnym pokoleniom. To piękne i bardzo szczególne doświadczenie".
Jako aktorkę zainteresowała ją relacja między Ashimą i jej mężem Ashoke, w którego postać wcielił się inny hollywoodzki gwiazdor, Khan, z którym Tabu już grała w indyjskich filmach. "Nasz odstani film, "Maqbool", był bardzo mroczny i skomplikowany, więc ucieszyłam się, że w IMIENNIKU zagramy miłą, kochającą się parę - mówi. - Mieliśmy z Irrfanem takie sympatyczne relacje na planie, że - jak sądzę - będzie to widać na ekranie".
Zapewne najtrudniejsze dla Tabu było znaczne postarzenie się Ashimy w miarę rozwoju fabuły: w końcu na ekranie aktorka wygląda na straszą niż jest w rzeczywistości. "Starzenie się jest procesem bardzo wymagającym - stwierdza. - Kiedy po raz pierwszy zostałam ucharakteryzowana na pięćdziesięciolatkę, nawet nie chciałam na siebie spojrzeć! Ale z czasem przyzwyczaiłam się do tego, przecież tak mogę wyglądać w przyszłości, więc w niczym mi to nie uchybia. Ale jeszcze bardziej interesujące było to, że Ashima wraca myślą do przeszłości i widzi siebie młodszą, marzącą o sobie takiej, jaką jest obecnie".
Mira Nair była zachwycona, obserwując jak Tabu radzi sobie ze zmianami zachodzącymi w Ashimie. "W tej kreacji nie ma ani krztyny próżności - zauważa reżyserka. - Wszystko płynie z wnętrza aktorki i nie ma w tym ani jednego fałszywego gestu".
Na partnera Ashimy Nair wybrała popularnego hinduskiego gwiazdora Irrfana Khana, którego sama odkryła, obsadzając go przed laty w epizodzie swego "Salaam Bombay!". Od tego czasu cieszy się międzynarodowym uznaniem, potwierdzonym przyjęciem kreacji w "Wojowniku".
Rola Ashoke wymaga pokładów subtelności, jakich Khanowi nie brakuje. "Irrfan przydał swojej postaci szczególnej jakości - zauważa Lydia Pilchem. - To typ mężczyzny, który ocalał z katastrofy, ale z czasem pojmuje, że każdy dzień jest jak cenny dar".
A Mira Nair dodaje: "To wspaniały aktor, a w dodatku potrafi świetnie współpracować na planie z Tabu. Wprost z każdej sceny wyczuwa się głębię łączącego ich uczucia. Rzeczywiście udało się im wspólnie oddać piękno postaci i ich emocji".
Przeniesienie na ekran cichego bohaterstwa tego skrytego w sobie człowieka było dla Khana czymś intrygującym. "Ashoke nie mówi o swoich uczuciach - zauważa. - Zachowuje wszystko dla siebie i jego oblicze zawsze okazuje spokój, niezależnie od tego, co zachodzi w jego wnętrzu. To było trudne wyzwanie - pokazać widzom co w nim zachodzi samą tylko obecnością Ashoke. To taki typ postaci, która nabiera znaczenia niezależnie od rozwoju fabuły".
Khan nigdy wcześniej nie był w Nowym Jorku, więc swój szok kulturowy przeżył na planie filmowym. "Jestem zafascynowany Ameryką - przyznaje. - To wspaniały kraj, gdzie się tyle dzieje i tak wiele rzeczy może cię zainspirować. Te przeżycia pomogły mi lepiej oddać wewnętrzną fascynację Ashoke Nowym Jorkiem i amerykańskim stylem życia, jak też pokazać jego poczucie samotności".
Ale szczególną inspiracją była praca z Kalem Pennem w roli jego syna. "Kal to doskonały aktor, pracujący z wyczuciem i - co w nim podziwiam - bardzo spontaniczny, bez przerwy zaskakujący mnie na planie" - mówi. W miarę rozwoju realizacji Khan poczuł emocjonalną więź ze swym dojrzewającym ekranowym synem: "Kal traktuje swego bohatera bardzo serio, zwłaszcza w scenach jego buntu i pojednania z ojcem. Byłem autentycznie poruszony".