Reklama

"IMAX: Rolling Stones na Maxa": O PRODUKCJI

Film „ROLLING STONES AT THE MAX”, nakręcony został w ciągu pięciu wieczorów w lipcu i sierpniu 1990 roku podczas ostatniej części imponującej trasy Steel Wheels/Urban Jungle. Przedstawia zespół The Rolling Stones w składzie: Mick Jagger, Keith Richards, Charlie Watts, Ron Wood i Bill Wyman wykonujących 15 utworów, które ugruntowały ich pozycję jako "najlepszego zespołu rock'n'rollowego na świecie". Według producenta wykonawczego Michaela Cohla, byłego prezesa promotorów tras koncertowych - The BCI Group, inspiracją do nakręcenia filmu była fenomenalna reakcja krytyki i publiczności na trasę po Stanach Zjednoczonych. "Recenzenci uznali, że był to najlepszy show, jaki dali Stonesi. Wszystkie opinie były podobne: Był to najlepszy koncert, jaki Stonesi kiedykolwiek wykonali. Trasa koncertowa Steel Wheels/Urban Jungle ma renomę jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszych występów na żywo. Wydawało mi się istotne, aby zachować ten materiał, więc zaczęliśmy o tym rozmowy z zespołem".

Reklama

Zestaw Steel Wheels, zaprojektowany jako "przemysłowe wysypisko" przez Marca Fishera oraz Fisher Park Limited i zainspirowany Łowcą Androidów Ridleya Scotta oraz dziełami pisarza science-fiction, Philipa K. Dicka, był największą sceną rock'n'rollową, jaka kiedykolwiek wyruszyła w trasę. W ekipie było 200 osób, wykorzystano 65 ciężarówek oraz tak wielką scenę, że prawo federalne zobowiązało ekipę do zainstalowania w najwyższych jej punktach świateł antykolizyjnych dla samolotów. Zaprojektowany wyłącznie do celów trasy po Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Tokyo futurystyczny zestaw Steel Wheels został ponownie zmontowany w Europie jedynie w celu sfilmowania ROLLING STONES AT THE MAX. Chociaż ekipa wykonywała próbne zdjęcia w Hanowerze (Niemcy) i innych miastach europejskiego tournee, zdjęcia do filmu pochodzą z koncertów w Turynie (Włochy), Berlinie Wschodnim oraz ze stadionu Wembley w Londynie.

Jagger powiedział: "To nie jest film dokumentalny o trasie czy o podróży albo o tym, jak to wygląda, czy co się dzieje, kiedy wracasz do hotelu. Sądzę, że to zrobiono już zbyt wiele razy. Pomyślałem, czy dla odmiany nie pokazano by nas za sceną grających w gry wideo. Zamiast powtarzać się i być tandetnym, sądziłem, że byłoby lepiej tylko sfilmować to wydarzenie jako koncert".

Stonesi byli świetnie zaznajomieni z wymogami produkcji filmowej, mając na swym koncie kilka wcześniejszych sfilmowanych wydarzeń, włączając w to dokument Maysles Brothers z darmowego koncertu Altamont, Gimme Shelter (1969), oraz Let's Spend The Night Together Hala Ashby (1981). Pomimo tego, wyjątkowość procesu technologicznego IMAX® przekonała Jaggera, że format 15/70 mógłby najlepiej oddać gigantyczny show Steel Wheels i warto jest sfilmować koncert. "Początkowe zdanie zespołu", mówi Michael Cohl, brzmiało: „zrobiliśmy już zbyt wiele filmów koncertowych. To jest zawsze płaskie na ekranie i nigdy nie wychodzi”.' Argumentowałem, że filmy były w porządku, to tylko medium było nie odpowiednie. Moją dewizą było: Mam pomysł, który to załatwi". "Kiedy Cohl po raz pierwszy zwrócił się do nas, miałem mnóstwo pytań co do tego, dlaczego Stonesi wybrali IMAX®. Dał mi przekonywującą odpowiedź. Po prostu zespół zainteresowany był zaznaczeniem swojej obecności w kinematografii i wypróbowaniem nowego medium". - mówi André Picard, były wiceprezes Imax Corporation, który dzielił stanowisko producenta wykonawczego z Cohlem.

"To naprawdę jest eksperyment", mówi Jagger, "i jest przeznaczony dla innej publiczności. To przede wszystkim dlatego spodobał mi się ten pomysł". Keith Richards oczywiście potwierdza. "Nie można występu uchwycić na zwykłym ekranie kinowym czy w telewizji. To technologia IMAX oddaje spektakl".

Poczucie zaangażowania "jesteś tam" jest wynikiem "bycia całkowicie zanurzonym zarówno w obraz jak i dźwięk. Dźwięk, który jest podstawową częścią The Imax Experience, jest nawet ważniejszy w naszym pierwszym filmie koncertowym", mówi Picard. "Różnica między oglądaniem filmu wielkoformatowego i zwyczajnego znajduje się na poziomie neurologicznym", wyjaśnia współzałożyciel Imax i były Starszy Wiceprezes Roman Kroitor, który był reżyserem plenerów. "Technologia IMAX wykorzystuje widzenie peryferyjne. Ponieważ tak duża część twojej siatkówki jest wypełniona przez obraz, wydaje się, że mózg traktuje to w inny sposób. Nie ma w tym nic bardziej skomplikowanego. Do mózgu dociera o wiele więcej informacji o sytuacji, w której nie jesteś (to co widzisz na ekranie) niż o sytuacji, w której jesteś (siedzenie w kinie) - więc zostajesz przeniesiony do sytuacji na ekranie".

Aby sprostać skokowi na gigantyczny ekran IMAX, Stonesi zasugerowali zatrudnienie Julien Temple, który jest wieloletnim przyjacielem oraz reżyserem paru wideoklipów grupy, między innymi kontrowersyjnego Undercover. Choć Temple po raz pierwszy zetknął się z wielkim formatem, szybko ujarzmił siłę medium. "Większość filmów koncertowych nie jest substytutem bycia tam, a bycie tam nie jest substytutem bycia w pierwszym rzędzie. Możemy tu nie tylko postawić cię w pierwszym rzędzie, ale w zasadzie postawić cię na scenie. Czy nie jest to bardziej podniecające?".

Do niedawna sfilmowanie koncertu przy pomocy kamer IMAX byłoby niebywale trudne. W przeszłości kamery IMAX miały jedynie trzyminutowe rolki filmowe. Nowo wprowadzone rolki o długości 2 700 stóp pozwalały na ciągłe filmowanie przez maksimum 8 minut, co oznaczało, że utwory mogły być zarejestrowane w całości, bez przerw. Do nagrywania koncertów wykorzystywano do siedmiu kamer IMAX jednocześnie. Pojawienie się filmu o większej szybkości pozwoliło kamerom na nagrywanie przy niesamowitym oświetleniu sceny, zaprojektowanym przez Patricka Woodroffe na potrzeby koncertów. Nawet po tych udoskonaleniach, precyzyjna choreografia ruchów kamer oraz zmian rolek filmowych wykonywana przez ekipę podczas występów The Rolling Stones na żywo przypominała bardziej boks Formuły 1, niż zdjęcia plenerowe.

Jak to Jagger ironicznie zauważył: "Jeśli zamierzasz nakręcić film koncertowy, optymalnym sposobem nakręcenia go byłoby użycie najmniejszych kamer z najdłuższymi rolkami filmowymi obsługiwanych przez jak najmniejszą ilość osób. Na tym poziomie proces wielkoformatowy jest całkowitym przeciwieństwem - największa kamera obsługiwana przez największą ilość osób z najkrótszymi rolkami filmowymi".

"W większości filmów ekipa jest wyganiana ze sceny przez zespół a twórcy filmowi nie mogą być tam, gdzie być powinni, aby nakręcić występ". - mówi reżyser plenerów oraz reżyser zdjęć David Douglas. "Naszym podstawowym celem było przekonanie zespołu, że jeśli ma nam się udać, będziemy musieli być tolerowani. Kamery IMAX są ogromne - zespół odnosił się do nich per "wózki do mleka" - i poruszają się one po scenie na dużych platformach z trzema lub czterema ludźmi wokół, co wygląda jak drużyna futbolowa wokół Garbusa, przez cały czas starającymi się nie wchodzić w drogę zespołowi".

Innym wyzwaniem było ponowne zmontowanie bardziej spektakularnego pod względem wizualnym zestawu Steel Wheels, który złożono do magazynu po zakończeniu trasy po Ameryce Północnej. W Europie wykorzystano inaczej zaprojektowany i nieco mniejszy zestaw - Urban Jungle. Aby filmować nocą, żeby jak najlepiej oddać niesamowity projekt sceny i wykorzystać wspaniały pokaz świateł, trzeba było znaleźć miejsca odpowiednio rozległe, aby umieścić scenę i które nie miałyby ograniczeń co do czasu rozpoczęcia bądź zakończenia show. (Trasa europejska odbywała się podczas miesięcy letnich, kiedy zmierzch zapadał mniej więcej w środku koncertu.) W związku z olbrzymim rozmiarem i wspaniałą przejrzystością obrazu 15/70, kręcenie filmu wielkoformatowego różni się od kręcenia filmów konwencjonalnych. Ponieważ obraz IMAX obejmuje całe pole widzenia widza, ujęcia są zwykle dłuższe, a ruchy kamery muszą być wolniejsze, aby pozwolić publiczności ogarnąć całe pole widzenia. Weteranka w realizacji filmów Imax oraz współproducent At The Max, Toni Myers, współpracowała ściśle z konsultantem kreatywnym, Julien Temple, oraz realizatorem, Danielem Blevins, tak aby najlepiej utrwalić na taśmie widowisko, które na scenie stworzyli The Rolling Stones.

Temple i Blevins szybko zdali sobie sprawę, że realizacja filmu wielkoformatowego różniła się całkowicie od pracy, którą wykonywali przy standardowych filmach, a w szczególności przy wideoklipach. "Na przykład", zauważa Myers, "jeśli spojrzysz na zestaw telewizyjny, jakiekolwiek szerokie bądź długie ujęcie sceny jest koszmarem dla reżysera teledysku. 'Nie ma żadnych szczegółów! Nie mogę nic zobaczyć! Nie ma akcji!' Te ujęcia są niesamowite na ekranie IMAX. Szerokie ujęcia, które w telewizji są złem koniecznym, jeśli nie ma nic innego, są w niektórych przypadkach najciekawszymi momentami tego filmu". Fakt, że sceny większości piosenek w At The Max są zlepkami z kilku koncertów, a muzyka każdego utworu z reguły pochodzi z jednego wykonania sprawił, że realizacja dźwięku stanowiła nie lada wyzwanie.

Sama muzyka została cudownie nagrana na 48-ścieżkowym systemie cyfrowym, nie tylko na potrzeby filmu, ale również dlatego, że pewne części wykorzystano w niedawno wydanym Flashpoint, albumie live z trasy Stonesów. Wieloletni producent płyt zespołu The Rolling Stones, Chris Kimsey, współpracował blisko z montażystą dźwięku IMAX, Paulem Masseyem oraz Brucem Nyznikiem, kierownikiem post produkcji dźwięku, w celu takiego połączenia muzyki i obrazu, żeby powstało całościowe wrażenie zmysłowe.

Podstawowym zadaniem Kimseya było połączenie filmu i muzyki oraz zapewnienie idealnej synchronizacji każdemu dźwiękowi. "Jest to niebywałe wyzwanie, ponieważ IMAX wykorzystuje największy format, więc synchronizacja stanowi nie lada problem, ponieważ jest powiększona do najwyższych możliwych rozmiarów". Kimsey musiał obejrzeć film 30 razy, aby mieć pewność, że obrazy są zsynchronizowane z dźwiękiem.

Massey dodaje, że "spośród innych formatów, na których pracowałem, czy był to zwykły film, telewizja czy płyty, wydaje mi się, że Imax używa perfekcyjnego medium. Do dźwięku jest ono dopasowane idealnie. Konfiguracja spikera pozwala nam na dotarcie do dowolnego punktu w pomieszczeniu i otoczenie publiczności dźwiękiem dopasowanym do obrazu". A widzowie będą mieli zwiększone poczucie bycia w środku tłumu w czasie koncertu.

Według Nyznika, "Jednym z największych wyzwań było odtworzenie dźwięku publiczności na koncercie. Ponieważ większość oryginalnych nagrań publiczności było bezużytecznych, ponieważ zagłuszała je muzyka, musieliśmy zbudować tłum ad hoc". Niebagatelne osiągnięcie, biorąc pod uwagę fakt, że średnio na koncercie było 50 000 ludzi. Zarówno dźwięk jak i obraz tworzą wyjątkową atmosferę intymności w tym nowym "koncertowym" ustawieniu. Julien Temple podsumowuje: "Myślę, że będzie to pomnik Stonesów jako zespołu grającego na żywo, a kamery IMAX są najlepszym sposobem ich sfilmowania".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: IMAX: Rolling Stones na Maxa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy