Reklama

"Igraszki losu": NA PLANIE

"Serendipity" kręcono we wspaniałym centrum Nowego Jorku, gdzie za plenery posłużyło kilka sławnych miejsc. Ekipa jednogłośnie stwierdziła, że była zachwycona mogąc tam pracować. Jak mówi Fields, "To było fantastyczne. Nowy Jork to baśniowe miasto, my zaś kręciliśmy w tak słynnych miejscach jak Central Park, hotel Waldorf Astoria, Soho, przed Bloomingdales i w wielu innych. Realizowanie zdjęć w na Manhattanie było radosnym przeżyciem."

Dla Abramsa, rodowitego nowojorczyka, praca w miejscu mu bliskim była niezwykłym doświadczeniem. "Nigdy wcześniej nie brałem udziału w przedsięwzięciu, do którego zdjęcia realizowane byłyby w Nowy Jorku, choć zawsze chciałem to zrobić. Było to dla mnie ważne jeszcze z tego względu, że Nowy Jork jest po prostu stworzony dla filmowców. Jest tu wiele naprawdę wspaniałych miejsc, takich jak np. Wollmar Rink w Central Parku, gdzie można umieścić armatki do sztucznego śniegu. Dzięki temu niektóre sceny w naszym filmie wyglądają naprawdę spektakularnie."

Reklama

Kręcenie zimowych scen w środku sierpnia w Nowym Jorku stanowiło nie lada wyzwanie dla producentów. "Mieliśmy kiepską pogodę, było dużo komarów, co zmuszało nas do powtarzania niektórych ujęć - mówi Abrams. - To budziło w nas czasem wściekłość. Ale załoga była cudowna i osiągnęliśmy zamierzone efekty." Fields wspomina: "Największym wyzwaniem było stworzenie atmosfery świąt w tych miejscach Nowego Jorku, gdzie zwykle są one najlepiej wyczuwalne. Musieliśmy też stworzyć wrażenie, że jest zimno. Udało się to dzięki Johnowi de Bormanowi, autorowi zdjęć oraz scenografowi, Caroline Hanania, którzy wykonali wspaniałą pracę." Autor zdjęć, John de Bormen, który współpracował z Chelsomem w przeszłości, mówi, że praca nad "Serendipity" była dla niego przyjemnością. "Historia wydała mi się fascynująca, gdyż jej esencją są sprawy, które mają wpływ na życie każdego z nas. Dzięki temu natomiast, że znałem Petera i jego sposób opowiadania historii, wiedziałem jak wiele humoru zawierać będzie ta fabuła. Jeśli chodzi o aspekt wizualny filmu, uznałem, że powinienem filmować go w rozświetlonych barwach. Próbowaliśmy, razem z Caroline (Hanania) stworzyć scenerię pełną koloru, optymizmu, która odpowiadałyby komediowemu charakterowi filmu."

Parę spośród scen, które de Bormanowi wydały się szczególnie interesujące, to te rozgrywające się na torze łyżwiarskim. "Oświetlaliśmy wszystko równomiernie w promieniu 360 stopni, zbudowaliśmy stanowiska oświetleniowe i dopiero wtedy zaczynaliśmy filmować. Dzięki temu stworzyliśmy odpowiedni nastrój filmu." De Borman dodaje: "Kluczowym punktem 'Serendipity' jest spotkanie dwojga ludzi, którzy po latach usiłują się ponownie odnaleźć. Dlatego starałem się pokazać bohatera filmu jako jednostkę zagubioną w tłumie. Są w filmie sceny, gdzie Cusack przemierza ulice, wraz z nim zaś podążają tysiące nowojorczyków. Te ujęcia zrealizowane były w na wpół dokumentalnym stylu. Było to dla mnie bardzo satysfakcjonujące, gdyż czułem, że sięgnąłem sedna problemu zawartego filmie. Udało nam się także pokazać upływ czasu, przedstawić go wizualnie. Na przykład, kiedy film się rozpoczyna, obrazy następują po sobie w zawrotnym tempie, żeby, wraz z rozwojem filmowej opowieści, stopniowo zwolnić rytm. Pracowaliśmy nad tym z ekspertem od tego typu zagadnień. Było to zabawne i sprawiło nam dużo satysfakcji."

Zanim Caroline Hanania, scenograf, przystąpiła do pracy nad "Serendipity", przeprowadziła badania, które mogły ułatwić jej pracę i wskazać rozwiązania niektórych problemów: "Przyglądałam się wielu wizerunkom Nowego Jorku oraz zaśnieżonych miast. Przypomniałam sobie filmy z minionej epoki, jak choćby pewien film, w którym występował Cary Grant. Choć nasza historia jest współczesna, uznałam, że można zaczerpnąć odrobinę inspiracji z tamtej ery kina. To dało nam szansę uczynienia naszego filmu bogatszym wizualnie." Zimowe sceny stanowiły dla aktorów pewną trudność. Jak mówi Beckinsale: "Przyjemnie jest występować na torze łyżwiarskim. Ale zdjęcia do 'Serendipity' realizowaliśmy w upalne lato i ekipa musiała dokonać cudów, żeby wyczarować lód, na którym można było jeździć." Aktorka dodaje, że lekcje jazdy na łyżwach, które pobierała w dzieciństwie, okazały się bardzo przydatne: "Uczyłam się jeździć na łyżwach jako dziecko, byłam więc bardzo pewna swoich umiejętności. Okazało się jednak, że jazda po sztucznym lodzie to zupełnie coś innego. Nie tak łatwo utrzymać się na takim torze. Ale ta część filmu ma w sobie wiele uroku i magii". Cusack dodaje: "Nie jestem łyżwiarzem, cieszyłem się więc, że grana przeze mnie postać nie umie jeździć na łyżwach. Nie musiałem tym samym pobierać żadnych lekcji, po prostu przypinałem łyżwy i wchodziłem na lód."

Chelsom podsumowuje: "Myślę, że tym co starłem się zrobić i w co mocno wierzę, jest przekraczanie granic - nie można z góry zakładać, że czegoś nie da się zrobić. Dopóki są ludzie chętni i gotowi do współpracy, możesz osiągnąć cokolwiek zamierzyłeś. Myślę, że tego właśnie dokonaliśmy. Mamy tu czasem do czynienia ze spotęgowanym realizmem. Zwarłem w tej historii opowieść o losie i przeznaczeniu, która dociera do widza nie wprost, poniekąd podświadomie. To film, w którym żaden detal nie jest przypadkowy. Wszystko, co widzimy, powiązane jest całą siecią zależności z zachodzącymi w filmie wypadkami. Dlatego 'Serendipity' nie jest zwykłą historią - ten film zawiera podtekst, który powinno się odbierać jako coś więcej niż tylko ciekawą fabułę." Cusack dodaje: "Ten film sugeruje, że istnieje jakiś wielki plan dotyczący zdarzeń, zachodzących w naszym życiu. Jeśli jest tak w rzeczywistości, to jest to bardzo pocieszające."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Igraszki losu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy