Reklama

"Hooligans": FILM O LOJALNOŚCI

„Zawsze uwielbiałam takie historie. Film opowiada o prawdziwej przyjaźni pomiędzy chłopakami i ich wzajemnym oddaniu. Prawdę mówiąc, każdy z nich oddałby życie za kumpli z ekipy, ale w ich świecie takie poświęcenie nie byłoby niczym niezwykłym.”

Dodaje też: „Po raz pierwszy wpadłam na pomysł opowiedzenia tej historii jeszcze w czasach, gdy studiowałam, to było dokładnie to, co zawsze chciałam opowiedzieć. Myślę, że ma to związek z moimi własnymi przeżyciami wśród chuliganerii i wspomnień z domu rodzinnego. Oczywiście nie myślałam o tym wtedy: tak, pewnego dnia muszę nakręcić o tym film, ale gdy stanęłam za kamerą, od razu wpadła mi do głowy myśl, że to naprawdę niesamowita historia i bardzo chciałabym, aby wszyscy ludzie dowiedzieli się, co tak naprawdę kieruje tymi ludźmi i dlaczego to robią. Wiem, że to bardzo kontrowersyjny projekt. Chciałam opowiedzieć historię ze wszech miar autentyczną. Myślę, że to właśnie było dla mnie najważniejsze – nie robić tego według schematów i w hollywoodzkim stylu, ale tak, jakby to była najprawdziwsza opowieść zaczerpnięta z życia. Mój film traktuje o dramatach i związkach pomiędzy ludźmi – i nie jest to gloryfikacja chuligaństwa. Jeśli ktoś obejrzy go tylko dla samej brutalności i walki, to z pewnością nie dostrzeże prawdziwego przesłania.”

Reklama

Producentka Deborah Del Prete uważa, że obowiązkiem każdego filmowca jest przenoszenie najbardziej kontrowersyjnych tematów na ekran. „Myślę, że nasza praca polega na uświadamianiu ludziom istnienia rzeczy, które ich otaczają, a których nie są świadomi albo o których wręcz nie chcą wiedzieć. Nie uważam, że powinniśmy unikać kontrowersji, tak jak nie uważam, że powinniśmy nimi epatować widza. W HOOLIGANS opowiadamy historię, która miała miejsce. Niestety, młodzi ludzie biorą udział w tego rodzaju walkach. Być może poczucie więzi i wspólnej sprawy pozwala żyć pełniej, ale jeśli człowiek posunie się w takiej sytuacji za daleko, może go to zniszczyć. Myślę, że powinniśmy pokazywać ten problem, może dzięki temu ktoś spośród ludzi takich jak bohaterowie dostrzeże go i się nad sobą zastanowi. Kontrowersje sprawiają, że ludzie dostrzegają problemy, zaczynają o nich myśleć i mówić, co wychodzi im na dobre, gdyż pozostawanie w niewiedzy jest złem.”

Środowisko, w którym obracają się bohaterowie filmu, jest doskonale znane reżyserce Lexi Alexander: „Jestem wielką miłośniczką futbolu. Poszłam na pierwszy mecz w Niemczech, gdy miałam zaledwie pięć lat. Stało się tak dlatego, że opiekował się mną wtedy mój starszy brat. Ale spodobało mi się, to było to, co pokochałam, i od tamtej pory staram się nie opuszczać żadnego meczu. Mój zespół nazywał się Mannheim – kiedyś znana drużyna Bundesligi, teraz zupełnie zapomniana. Kibicowałam im niemal dwadzieścia lat.”

Lexi dodaje: „Obserwowałam rozwój chuligaństwa w Niemczech i tam właśnie dowiedziałam się, dlaczego młodzi ludzie tak się zachowują i co ich tak pociąga w tych walkach. Pamiętam doskonale, że jako nastolatka byłam wręcz urzeczona, gdy nasza ulica żyła wyłącznie tym, iż w następną sobotę będziemy mogli zmierzyć się z inną ekipą. Było w tym sporo adrenaliny, ale i przygody, to były niemalże zrywy romantyczne, to uczucie, gdy z całą grupą idziesz przez miasto i masz świadomość własnej potęgi, bo wiesz, że ludzie, którzy cię otaczają, staną za tobą murem w każdej sytuacji”.

"Hooligans" zostali nakręceni w Anglii. „Chciałam, aby to było jasno powiedziane – chuligaństwo to plaga, która nęka każdy kraj, w którym futbol jest popularny, nie jest to bynajmniej domena Brytyjczyków. Ponieważ miał to być film anglojęzyczny i mogłam wybrać miejsce akcji, padło na Wielką Brytanię. Nie bez znaczenia był fakt, iż to właśnie Anglicy mają najaktywniejsze ekipy chuligańskie.” Lexi z pomocą Dougie Brimsona zdołała odtworzyć autentyczny klimat i otoczenie, jakiego wymagała jej opowieść. Brimson pisał już na ten temat i zgodził się współpracować nad scenariuszem. „Ja wiedziałam tylko tyle, ile zdołałam zobaczyć w Niemczech. Słyszałam wiele o angielskich kibicach, kto o nich nie słyszał, ale nie miałam dokładnego rozeznania w sytuacji, ot tyle, co zdołałam zebrać ze stron internetowych i czatów, na których rozmawiali prawdziwi chuligani. Tam też spotkałam mojego współscenarzystę Dougiego Brimsona, człowieka, który napisał książkę o zjawisku chuligaństwa. Wydawało mi się, że dobrze będzie mieć przy sobie kogoś, kto tchnie w skrypt prawdziwie angielskiego ducha.”

„To naprawdę interesująca sprawa. Nigdy nie przypuszczałam, że nakręcę film o brytyjskim futbolu” - mówi producentka Deborah Del Prute. To, co na samym początku przykuło moją uwagę, to sama reżyserka Lexi Alexander. Widziałam „Johnny Flyntona”, jej film o boksie, który zdobył nagrodę Akademii. Byłam pod wrażeniem jej talentu. To był naprawdę oszałamiający debiut, a sposób, w jaki pokazywała w nim elementy sportowe, robił wielkie wrażenie. Właśnie to przekonało mnie do rzucenia okiem na scenariusz.”

Scenariusz trafił do Debory z rąk Lindy McDonough, zastępczyni szefa działu produkcji w Odd Lot Entertainment. „Gdy go czytałam, byłam zaskoczona niesamowitością przedstawianej historii. To był prawdziwy dramat, a postać Amerykanina była znakomitym przyczynkiem do wprowadzenia widza w świat subkultur futbolowych. Co więcej, to był świat, którego istnienie odkryłam z prawdziwym przerażeniem! A przecież bywałam w Europie podczas wielkich meczy i widziałam te szalejące tłumy i to, co działo się na trybunach. Pamiętam też, że podczas któregoś Mundialu byłam we Włoszech, gdzie także widziałam przejawy chuligaństwa, ale nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo zorganizowany i skomplikowany jest ten ruch. To było zupełnie nowe środowisko, które idealnie nadawało się do podkreślenia dramatyzmu wydarzeń i to właśnie było najbardziej ekscytujące.”

Deborah dodaje jeszcze: „Po tym jak mój wspólnik, producent Gigi Pritzker, a potem ja przeczytaliśmy ten scenariusz, długo rozmawialiśmy zastanawiając się, co popycha tych młodych ludzi do działania. Nie mówimy tutaj o grupie społecznych wyrzutków, ale o ludziach wykształconych. W HOOLIGANS Pete Durham to nauczyciel, a inny z członków ekipy to pilot dużych linii lotniczych. To nie jest banda, którą Amerykanie automatycznie uznają za gang. Dla nas gang to organizacja przestępcza, składająca się z samych kryminalistów, handlująca narkotykami, coś na kształt Bloodsów albo Chipsów z L.A. Ale w "Hooligans" mamy zupełnie normalnych ludzi, takich, jakich każdy zna. To mogliby być nasi przyjaciele i sama myśl, że tak bardzo pogrążyli się w fanatyzmie związanym z piłką nożną i że stali się tak brutalni, wydaje się wręcz niedorzeczna. Dlatego tak fascynująca jest obserwacja tej subkultury i sposobów, w jaki normalni ludzie potrafią się w niej znaleźć i żyć.”

Ale Deborah podkreśla to samo, o czym wspominała Lexi; to nie jest film tylko o subkulturach futbolowych i związanej z nimi przemocy. „Oglądając ten film zauważasz, że subkultury związane z futbolem są tylko kontekstem, otoczką, w której rozgrywa się dramat. Scenariusz pokazuje dokładnie subkulturę, ale skupia się na historiach związanych z nią ludzi. Bracia nie mają tu ze sobą dobrych stosunków, ale to z opowieści starszych młodzi poznają świat. I tu właśnie jest pies pogrzebany. Matt to typowy outsider, chłopak, który ucieka do Londynu, bo zawaliło mu się całe życie. Jeszcze nie nauczył się walczyć o swoje. Do tej pory szedł przez życie dostosowując się do okoliczności, zamiast wpływać na nie, i dopiero spotkanie z Elitą Green Street pokazało mu, jak stać się prawdziwym mężczyzną. Ale dowiedział się też, jak wysoka może być cena tego, co robi, i że są rzeczy, których robić nie powinien. Myślę, że przesłanie tego filmu mówi wyraźnie, że czasami naprawdę trudno dorosnąć. Uczy nas, jak stawać na własnych nogach, jak wspierać przyjaciół, ale przede wszystkim pokazuje, co jest najważniejsze w życiu i jak dokonywać właściwych wyborów.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Hooligans
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy