Reklama

"Helikopter w ogniu": EFEKTY SPECJALNE

Zdobywca Oskara za efekty specjalne, jakich użyto do odtworzenia starożytnego świata Gladiatora, kierownik ekipy do spraw wizualnych efektów specjalnych, Tim Burke, tym razem stanął przed zadaniem które również wymagało użycia komputerowych efektów specjalnych, choć na znacznie mniejszą skalę. - Moja praca polegała na współpracy z Ridley’em Scottem i Arthurem Maxem, kierownikiem produkcji, miałem pomagać im tworząc rozmaite efekty, jakie potrzebowali do filmu - wyjaśnia Burke. – Początkowo mieliśmy ulepszyć komputerowo sceny kraks, ale w trakcie realizacji nasze zadania się rozszerzyły. Zdjęcia, na których widoczny jest stadion sportowy, będący pod kontrolą wojsk Narodów Zjednoczonych, były kręcone na miejscu w Sale, ale tamtejszy stadion nie jest ukończony. Musieliśmy więc poprawić to komputerowo. Cieszyłem się, że mamy już doświadczenie w tego rodzaju pracy wyniesione z realizacji Gladiatora. Oprócz tego zrobiliśmy mnóstwo drobniejszych efektów, takich jak dodanie granatów wystrzeliwanych z granatników, błyski ognia wylatującego z luf, ślady pocisków widoczne w nocy, czy po prostu kurz.

Reklama

Raz jeszcze Burke poprawiał rzeczywistość, pracując bezpośrednio na planie, by jak najlepiej wykonać swoją pracę. Jednym z przykładów jego kunsztu jest scena, w której somalijska rakieta zostaje wystrzelona w wiszącego nad ziemią Black Hawka. Właśnie to spowodowało upadek szeregowego Blackburna, który spadł z wysokości 20 metrów na ziemię. – Pokazanie tego wszystkiego na ekranie było dość skomplikowane, dlatego blisko współpracowaliśmy z Pietrem Scalią, montażystą, nakręciliśmy też kilka dodatkowych ujęć ze śmigłowcem. Wmontowaliśmy je potem we właściwe ujęcia, dodaliśmy stworzoną w komputerze rakietę, wystrzeloną w kierunku helikoptera. Ostateczne ujęcie jest mieszanką grafiki komputerowej i prawdziwych zdjęć, nakręconych na planie. - Podobnie postąpiliśmy w przypadku miejsca rozbicia się pierwszego śmigłowca – kontynuuje Burke. – Nasza praca polegała na usunięciu kabli i lin, które wykorzystano podczas kręcenia tej sceny, a następnie komputerowym dodaniu łopat i innych elementów wirnika. W gotowym filmie łopaty rozbijają się o ziemię, wyłamują i przelatują koło kamery. To wszystko zrobiliśmy w komputerze.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Helikopter w ogniu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy