Reklama

"Hel": MÓWI PAWEŁ KRÓLIKOWSKI

Co zainteresowało Pana w scenariuszu?

Paweł Królikowski: Wierzę, że nasza psychika składa się z namiętności. To one stymulują nas do działania. W scenariuszu Kingi Dębskiej, w zarysie głównej postaci, znalazłem tę myśl. Kinga nakreśliła Piotra jako bohatera, któremu mylą się namiętności, bo każdy nałóg ma taką przewrotną naturę. To, co początkowo daje pozytywnego kopa i bywa konstruktywne, chwilę później powoduje destrukcję. Niekiedy całkowitą. Jednak "Hel" nie jest dla mnie filmem o narkotykach albo nie przede wszystkim, to raczej obraz o niepewnym losie, o fortunie, która w najmniej spodziewanym momencie się odwraca. Każdy z nas ma w sobie bombę zegarową.

Reklama

W wyniku splotu pewnych zdarzeń, często przypadkowych, mechanizm może zostać uruchomiony. Jak w antycznej tragedii. Na tym polega siła tego scenariusza.

Postać Piotra jest niejednoznaczna, skomplikowana. To nie jest stereotypowy obraz narkomana.

- Piotr jest dojrzałym, dobrze ulokowanym w życiu facetem. Ma dobry zawód, pieniądze, kobietę. Teoretycznie wszystko, co jest potrzebne do szczęścia. Ale żaden człowiek nie jest w stanie całkowicie uwolnić się od przeszłości. Ona w nim siedzi i prędzej, czy później go dopadnie. Diabeł przychodzi, gdy się go najmniej spodziewamy. I tak dzieje się z Piotrem.

Jak budował Pan tę rolę?

- Pod kątem prostym, by tak rzec. Wiedziałem, że mam do zagrania normalnego faceta w średnim wieku, z którego wyjdą trzy natury. Pierwsza to szanowany lekarz psychiatra. Ciepły, życzliwy, pomocny. Pacjenci go uwielbiają, bo poświęca im czas i dobrze ich traktuje. Druga natura jest ciemna. Gdy zaczyna dominować, z dobrego człowieka wychodzi potwór. Wtedy Piotr pędzi w zasikanych spodniach przez miasto, byle tylko zdobyć heroinę. Jest i trzecia twarz. Tego, który prosi o pomoc i robi wszystko, by się podnieść. Czy mu się uda? W filmie tak, przynajmniej na chwilę, ale chciałbym wierzyć, że w życiu też taka walka może się powieść. Musiałem znaleźć w sobie każde z tych wcieleń i zmieścić je w jednym bohaterze.

Partnerowali Panu Anna Geislerová i Lesław Żurek. Jak układała się współpraca na planie?

- Geislerová to bardzo doświadczona, profesjonalna, wyrazista aktorka. Jej aktorstwo jest w oczach i ciele. To wręcz biologiczna siła. Kamera ją lubi, światło układa się na niej znakomicie. Praca z nią była ciekawa. Obserwowanie jej w czasie zdjęć także. Za to Lesław ma przed sobą dużą przyszłość. Wszystko, co najważniejsze w tym zawodzie jest przed nim. Mam nadzieję, że sceny, które gramy wspólnie, mają odpowiednią siłę wyrazu, bo rozumieliśmy się aktorsko świetnie.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Hel
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy