Reklama

"Harry Potter i komnata tajemnic": MAGIA TWORZENIA ISTOT

Wyzwanie stworzenia wielu fantastycznych istot, które zamieszkują świat Harry’ego Pottera i komnaty tajemnic przypadło w udziale kierownikom ekipy do spraw efektów wizualnych, Jimowi Mitchellowi (Park jurajski III, Jeździec bez głowy, Wielki Joe) i Nickowi Davisowi (Harry Potter i kamień filozoficzny, Pluto Nash, Entrapment), a także utalentowanym pracownikom ILM.

- Dzięki Jimowi i Nickowi mieliśmy pewność, że kierowany przez nich zespół naprawdę zrozumie, czego oczekuję od efektów wizualnych – mówi Chris Columbus. – Obaj rozumieją moje oczekiwania, wiedzą, że chcę przenieść widza do świata, w którym nikt wcześniej nie był. Wiedzą też jednak, że wszystko, co widoczne jest na ekranie, musi być bardzo wiarygodne.

Reklama

Mitchell, Davis i ich ludzie są odpowiedzialni za stworzenie około 950 ujęć w drugim filmie, to dzięki nim na ekranie ożywają istoty takie jak Zgredek, bazyliszek, chochliki kornwalijskie i pająki (z wyjątkiem Aragoga). – Od samego początku Chris nalegał, żeby w przypadku Zgredka nie wykorzystywać lalki, tylko użyć efektów komputerowych – wyjaśnia Davis.

- Zgredek jest w tej części ważną postacią, Chris chciał móc go reżyserować tak, jak każdego innego aktora, co – choć nie jest najłatwiejsze – jest możliwe dzięki wykorzystaniu komputerowych efektów specjalnych – dodaje Mitchell.

- Chciałem, żeby Zgredek był bardzo prawdziwą postacią, kimś, kogo pokochają widzowie – mówi reżyser. - Jim i Nick stworzyli taką właśnie istotę, co do której jesteśmy po prostu pewni, że mieszka w tym specjalnym, magicznym świecie.

W tworzeniu magicznego świata zespołowi do spraw efektów wizualnych pomagał kierownik ekipy zajmującej się istotami, Nick Dudman, którego dziełem jest projekt skamieniałych postaci, feniksa Fawkesa, bazyliszka, mandragor i - uwaga wszyscy, którzy nie lubią pająków - Aragoga, starego pająka wielkości małego słonia!

- Aragog sprawił nam sporo trudności – wyjaśnia Dudman. – Poproszono nas o stworzenie kroczącego, gadającego, wysokiego na trzy metry pająka, którego nogi mają rozpiętość 6 metrów. Każdą nogą musiał poruszać inny członek naszego zespołu, a nad ich współdziałaniem czuwała skomplikowana aparatura, w skład której wchodziły głównie pneumatyczne podnośniki, komputery i monitory wideo. Cała konstrukcja tego stwora ważyła jakieś 750 kilogramów!

- Ludzie Nicka Dudmana wykonali kawał świetnej roboty, pracując nad Aragogiem – mówi Columbus, który przyznaje, że wiarygodne przedstawienie pająka na ekranie, było jednym z najtrudniejszych aspektów realizacji drugiego filmu cyklu. – Z dużym zadowoleniem mogę powiedzieć, że sceny z pająkami są naprawdę przerażające i należą do najbardziej strasznych w całym filmie.

Aragog, jak się wydaje, był naprawdę groźny. – Pamiętam pierwsze ujęcie, które kręciliśmy w norze pająków – przypomina sobie Daniel Radcliffe. - Rupert i ja przesunęliśmy się przez krawędź, a tam nagle widzimy czekającego na nas wielkiego pająka. To było tak realistyczne, że obaj się naprawdę przestraszyliśmy!

Columbus podkreśla, że nie chciał, by zespoły efektowe stworzyły jedynie nowe istoty dla potrzeb Komnaty tajemnic. Reżyser chciał także, by udoskonaliły te elementy, które widoczne były już we wcześniejszym filmie, zależało mu zwłaszcza na poprawieniu quidditcha. – Byłem przekonany, że tło lepiej mogłoby współpracować z pierwszym planem – mówi Columbus. – Tym razem zadbaliśmy, by oświetlenie podczas meczu było identyczne z tym, jakie widać na trybunach stadionu. Cały stadion wygląda na nieco bardziej zużyty. Udało nam się także poprawić szybkość i ruchy graczy. Wszystko to połączone ze sobą sprawia, że gra jest znacznie ciekawsza.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy