Reklama

"Happy Feet: Tupot małych stóp": INFORMACJE O PRODUKCJI

„Jeśli Babe – świnka z klasą był filmem o „gadającej śwince”, to ten jest o „tańczącym pingwinie”” – mówi George Miller o filmach, które dzięki niemu ukazały się w latach 90. oraz o swym najnowszym dziele Happy Feet: Tupot małych stóp, w którym jest zarówno współautorem scenariusza i producentem, jak i reżyserem. Miller wpadł na pomysł nakręcenia opowieści o pingwinku cesarskim, który ujawnia swój talent do stepowania, obejrzawszy kilka filmów dokumentalnych o przyrodzie Antarktyki.

Reklama

„Tylko jedno potrafi mnie przyciągnąć do projektu, niezależnie od tego, czy jest to Mad Max, czy też bajka o świnkach lub pingwinach – moc fabuły” – mówi Miller. – „Fabuła rządzi! Szczególnie ponętne w pracy filmowej jest to, że można wybrać się do dowolnego świata, ale człowiek zawsze stara się wybrać opowieści najbardziej głębokie. Dlatego dla mnie nie ma wielkiej różnicy pomiędzy Mad Maksem, Babe – świnką z klasą, czy też postaciami z Happy Feet: Tupot małych stóp”.

„Zawsze interesował mnie imponujący charakter Antarktydy” – kontynuuje reżyser. – „Mniej więcej dziesięć lat temu, kiedy obejrzałem film Life in The Freezer, dokument BBC i National Geographic o życiu pingwinów, dotarło do mnie, że kryje się wśród nich dokonała opowieść. Pingwiny są niezwykłymi istotami, stanowią trafną alegorię naszego ludzkiego postępowania. Ich sposób na przeżycie w najdalszym zakątku planety, tulenie się przed zimnem, dzielenie się ciepłem, śpiewanie, by znaleźć partnera”.

Miller mówi tu o pingwiniej „pieśni serca” – charakterystycznym dla każdego osobnika śpiewie występującym wśród pingwinów, będącym także sposobem rozpoznawania się w stadzie. „Dla nas brzmi to jak skrzeczenie” – wyjaśnia. – „Ale dla każdego pingwina dźwięk ten jest jak pieśń. Na antarktycznej pokrywie lodowej może być 25 000 ptaków, a każdy z nich ma wyjątkową pieśń, dzięki której osobniki mogą się odnajdować w tej kakofonii dźwięków.

Opowieść ta ukazuje naszego głównego bohatera od momentu spotkania się jego rodziców, poprzez wyklucie się z jaja i dzieciństwo, aż po młodość i wszystkie doświadczenia, jakie gromadzi, próbując znaleźć swoje miejsce na świecie”.

W społeczności pingwinów cesarskich na świat przychodzi główny bohater, Mambo, zupełnie pozbawiony zdolności śpiewania. Rodzice zabierają go do nauczycielki prowadzącej zajęcia wyrównawcze, a ta zachęca go do wyrażenia swych najgłębszych uczuć. Uczucia znajdują jednak swe ujście w stepowaniu, co pingwinia społeczność uznaje za co najmniej dziwne.

Wykorzystanie pomysłu pieśni serca pozwoliło Millerowi na włączenie do opowieści muzyki i tańca – zarówno piosenek współczesnych, jak i utworów klasycznych, a także różnych stylów tanecznych.

„Historia Happy Feet: Tupot małych stóp narodziła się na długo przed wejściem na ekrany filmu Marsz Pingwinów” – wyjaśnia Miller, odpowiadając na często zadawane mu pytanie. – „Fakt, że ten dokument odniósł taki sukces, cieszy podwójnie, ponieważ pomógł wzbudzić zainteresowanie naszym animowanym komputerowo filmem o pingwinach”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Happy Feet: Tupot małych stóp
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy