"Happy Feet: Tupot małych stóp 2 3D": ANIMACJA 3D: POSTACIE I ICH ŚRODOWISKO
George Miller podkreśla - "Uważam, że jednym z powodów dużego sukcesu filmu Happy Feet: Tupot małych stóp było jego wizualne zróżnicowanie. Staraliśmy się osiągnąć możliwie jak największy realizm zdjęć, na tyle, na ile pozwalały nam ówczesne technologie i umiejętności. Skonstruowaliśmy wszystko wokół prawdziwej historii Antarktydy: zachowania pingwinów, sposobu formowania się lodu oraz pojawiania się wiatrów i chmur. Była w tym pewnego rodzaju autentyczność, ale też piękno Antarktydy. Chociaż to wszystko wygląda po prostu jak śnieg i lód, jest w tym niesamowite bogactwo - formacje gór lodowych, odcienie wody, kolory światła w zawieszonym nisko słońcu, piękne zorze polarne na nocnym niebie".
Producent Bill Miller zauważa - "Teraz mogliśmy dopracować wiele technik, których nauczyliśmy się podczas pracy nad pierwszym filmem; pracując z tym samym zespołem, mogliśmy przenieść film Happy Feet: Tupot małych stóp 2 na nowy, wyższy poziom, zwiększając stopień realizmu zdjęć".
Peers, współreżyser i operator kamery, mówi - "Ten film to doznanie kinematograficzne, które rozgrywa się wśród rozmaitych, niezwykłych krajobrazów, jakich nie widzieliśmy nigdy wcześniej, i przedstawia równie niezwykłe wydarzenia w Imperium Pingwinów. To połączenie historii miłosnej, filmu przygodowego i katastroficznego... ze śpiewem i tańcem. To po prostu coś niesamowitego".
Coleman, reżyser animacji, uważa też, że miało to więcej wspólnego z rozwojem specjalistów od animacji niż samej technologii. "Tak, to duży krok naprzód w stosunku do sytuacji sprzed pięciu lat. Oprogramowanie jest lepsze, ale ci mądrale, ludzie, którzy nad tym pracują, wymyślają świetne techniki i narzędzia. Dzięki narzędziom takim jak renderowanie, pióra i futra, oczy, śnieg - to wszystko znacznie się poprawiło. I to dzięki ludziom z działów badań i rozwoju, oprogramowania oraz IT. Pracowali z nami już na początku, kiedy określaliśmy swoje potrzeby. Używałem na przykład narzędzia podglądu, które umożliwiało mi obserwowanie, jak realizowana jest animacja mojego zespołu z włączonymi obiektywami, światłem i efektami. Używałem tego codziennie w pracy z George'em i była to naprawdę świetna technologia integrująca, którą stworzono specjalnie do tego filmu".
Ponieważ realność środowiska była ogromnie ważna, dedykowane zespoły artystów miały przydzielone zadania wykonania wyglądu konkretnych elementów Antarktydy. Ci artyści zostali specjalistami polarnymi dzięki badaniom i analizom rzeczy takich jak zachowanie śniegu czy lodu, które mogły przełożyć się na techniki tworzenia powierzchni i oświetlenia. Jak mówi George Miller - "Nawet to, co mogło wydawać się banalne, rzeczy, które widać w tle, zachowanie śniegu, to, jak wiatr na niego oddziałuje, ruch wody, rozświetlenie nieba - to wszystko dokładnie zaczerpnęliśmy z natury. Wszyscy dużo się nauczyliśmy".
Ta wizyta na Antarktydzie jest trójwymiarowa, jak wyjaśnia producent, Doug Mitchell - "Jakość obrazów tym razem jest odpowiednio lepsza, i duży udział miała w tym technologia 3D. Tym razem technologia i osoby, z którymi pracowaliśmy, są tak doskonałe, że nie można nie dać się wciągnąć w ten świat. Jest naprawdę fascynujący".
Jak podkreśla Jason Fairley, kierownik ds. stereo - "Na początku przedstawiono nam pewne cele, nad których realizacją mieliśmy pracować. Ale w pracy z George'em zawsze najbardziej liczy się historia, więc najważniejszą sprawą, jeżeli chodzi o zastosowanie 3D w tym projekcie, było udoskonalenie i rozwój fabuły. Trójwymiar nigdy nie miał rozpraszać, ale miał zawsze pomagać widzom w przeżywaniu tego, co w danym momencie dzieje się na ekranie. Setki ludzi pracowały bardzo ciężko, aby uczynić ten obraz tak emocjonującym, interesującym, ekscytującym i wciągającym, jak to tylko możliwe, dlatego technologii przestrzennej użyto po prostu po to, aby zwiększyć intensywność doznań widza związanych z tą wciągającą historią".
Narzędzie 3D było też przydatne w tworzeniu zastępów postaci, które kołyszą się, pływają, tańczą i poruszają na tle krajobrazu. Miller mówi - "Jest jedna scena, w której pojawia się rodzina pięknych, niezwykle opalizujących meduz, które, poruszając się, wykonują niezwykły, eteryczny taniec. Sople ociekające wodą w pięknych turkusach i błękitach, śnieg błyszczący niczym diamenty - w tym filmie jest wiele piękna. I są też te małe puchate pingwiny. Chcieliśmy, aby widzowie czuli, jakby mogli wyciągnąć ręce i dotknąć ich pierza.
Tym razem specjaliści od animacji chcieli też uzyskać większą wymowę twarzy, oczu i ust podczas dialogów. W przypadku niektórych nowych postaci testowano też różne sposoby poruszania się. Pisklęta Eryk, Bo i Atticus były prawdziwym wyzwaniem, zwłaszcza Atticus, którego przysadzista budowa i zupełny brak szyi i nóg trzeba było pogodzić ze skomplikowaną pracą stóp i figurami tanecznymi, które postać wykonuje w filmie. Jego model został dopracowany tak, aby umożliwić wykonywanie wiarygodnych ruchów a równocześnie zachować wygląd i figurę młodego pingwina.
Reżyser Miller polecił swoim zespołom, aby zachowały wyraźną tożsamość dla każdego z bohaterów w tym morzu czarno-białych pingwinów. Małe różnice w stylu poruszania i wyróżniające cechy fizyczne pomogły stworzyć zupełnie różne osobowości. Takie same zasady zastosowano wobec dorosłych pingwinów, trudno przeoczyć Carmen, nawet pośród tysięcy samic Adeli, dzięki jej zmysłowemu, kołyszącemu chodowi.
W przypadku niektórych postaci na ekranie znalazły się też elementy inspirowane ludźmi. Filmy wideo z sesji nagraniowych, fragmenty nagrań dubbingu, w których uchwycono klimat tych występów, miały wpływ na wybór niektórych animacji, zawierających charakterystyczne ruchy aktora i miny, które znalazły odzwierciedlenie w animowanych postaciach. W podobny sposób specjaliści od animacji poszukiwali inspiracji do stworzenia scen Lovelace'a z gitarą powietrzną - szukali zdjęć znanych gwiazd rocka i ich nieśmiertelnych póz gitarowych.
Ale pingwiny, słonie morskie i kryl nie podróżują samotnie w filmie Happy Feet: Tupot małych stóp 2. Reżyser ds. scen zbiorowych Greg van Borssum mówi - "Zespół zajmujący się tłumem stworzył animacje ponad szesnastu milionów postaci w ponad sześciuset ujęciach, to znaczy, że każdy z artystów był odpowiedzialny za około 950 tysięcy aktorów w filmie, to prawie dwa razy więcej niż wynosi populacja australijskiego stanu Tasmania. Sceny, które przedstawiają dramatyczne momenty, będą absorbowały całą uwagę tłumu pingwinów. W miarę, jak oddalamy się od głównego nurtu akcji, w dalekim tle można zaobserwować bardziej typowe zachowanie pingwinów cesarskich lub pingwinów Adeli. A zatem ma się świadomość, że ta opowieść rozgrywa się w większej społeczności".
Kryle również stanowiły wzywanie dla specjalistów od animacji, nie tylko z powodu ich zatrważającej ilości - dokładnie 603 tysięcy. Modele postaci narzucały żmudne sterowanie trzynastoma parami odnóży dla każdego "bohatera". Ponownie film poglądowy przedstawiający kryl w naturze dostarczył informacji na temat jego ruchów.
Zderzenie światów - ogromnego i całkiem małego - było kolejną rzeczą, z którą w pomysłowy sposób musieli poradzić sobie specjaliści od animacji. Rob Coleman wyjaśnia - "Jeżeli chodzi o scenę ze krylami jadącymi na plecach lamparta morskiego, kiedy tylko zobaczyłem jej szkic, od razu wiedziałem, że to będzie bardzo skomplikowane, ponieważ mamy tu przejścia od skali makro do mikro, momenty w wodzie i nad wodą. To ujęcie było produkowane przez ponad rok z powodu swojej złożoności".
Podczas ponownych odwiedzin na Antarktydzie u Mambo, który jednoczy wiele różnych gatunków nazywających ten nieskazitelnie czysty kontynent domem, George Miller pokazuje, że razem, mimo tego, że się różnimy, możemy pokonać chaos świata. "Dostrzegając i akceptując to, co nas różni, możemy zmienić świat, jeśli tylko się zjednoczymy, możemy zrobić wszystko" - zapewnia reżyser. - "Jednocześnie jednak każdy z nas jest jednostką ze swoimi własnymi talentami, własnymi darami. Liczy się to, co z nimi zrobimy".