"Hannah Montana": PETER, TYLKO PETER
Producenci byli przekonani, że - by przekształcić sitcom w prawdziwy film kinowy - potrzebny był niezwykle doświadczony w podobnej materii reżyser.
Gough za idealnego kandydata uznał Brytyjczyka Petera Chelsoma. Tak ten wybór uzasadniał: Jeśli spojrzycie na dokonania Petera, to jest tam wszystko, co było potrzebne w naszym projekcie: komedia, rodzina, melodyjność i emocje. Zwracał też uwagę na to, że twórca ten ma wielkie doświadczenie jako aktor, teatralny i filmowy, i zapewne w związku z tym jego filmy są doskonałe pod względem aktorskim. Na pierwszym miejscu Peter stawia zawsze wiarygodne i budzące emocje postaci, a o to nam przecież chodziło - wyjaśniał producent.
Szybko przekonaliśmy się, że Peter nigdy nie słyszał i nie oglądał "Hannah Montany" - wyjawił Millar. - I bardzo dobrze! Dzięki temu miał świeże spojrzenie na scenariusz i postaci. Z czasem jednak poznał serial od A do Z i stał się nie lada ekspertem od telewizyjnej "Hannah Montany". Ale moim zdaniem, w pierwszej fazie jego niewiedza była naprawdę poważnym atutem.
Sam reżyser potraktował pracę nad filmem jako bardzo wciągającą przygodę. Materiał, jaki mieliśmy do dyspozycji, przypominał mi disnejowskie fabuły dla całej rodziny z wczesnych lat 60. Chcieliśmy zrobić coś w tym stylu, oczywiście w sposób przystosowany do współczesności. Disney zezwolił mi na wiele. Oczywiście miały się tu znaleźć elementy niezbędne, można powiedzieć obowiązkowe: sceny zakupów,, przyjęć, koncertów. Ale naprawdę napracowaliśmy się ciężko, by uczynić z tej opowieści prawdziwy film familijny, nasycić ją wiarygodnymi szczegółami i dzięki temu stać się godnymi wielkiej disnejowskiej tradycji.