Reklama

"Haker": WYWIAD Z KASIĄ SMUTNIAK

Jak to się stało, że z dalekiego Mediolanu zawędrowałaś na plan polskiej komedii sensacyjnej?

Jakiś czas temu brałam udział w castingu do filmu „Sezon na leszcza“. Na castingu obecni byli Bogusław Linda i Łukasz Kośmicki. Kaseta z zapisem mojego występu trafiła w ręce Janusza Zaorskiego. Zaprosił mnie do Polski na zdjęcia próbne, przyjechałam i - w rezultacie - dostałam rolę Laury.

W „Hakerze“ zaprezentowałaś się w efektownej scenie akcji. Lubisz wcielać się w postaci twardych kobiet?

Reklama

Bardzo lubię takie role. Pamiętam, że szczególnie dobrze bawiłam się, kiedy realizowaliśmy scenę nawiązującą do „Matrix“. Wisiałam wtedy na linkach w specjalnej uprzęży i większość czasu praktycznie nie mogłam się ruszyć. Dostałam zadanie, żeby skoczyć i zmarkować kopnięcie z obrotu. Celem mojego ataku miał być Marek Kondrat. Bałam się, że niechcący naprawdę trafię go w twarz i cały czas byłam mocno skoncentrowana. Na szczęście nic takiego się nie zdarzyło. Ubawiłam się wtedy jak nigdy, choć – szczerze mówiąc - po dwunastu godzinach wiszenia nieco zrzedła mi mina i nie było już tak wesoło.

Która scena okazała się dla Ciebie najtrudniejsza do zagrania?

Zdecydowanie scena, kiedy płaczę po rozstaniu z Marcinem. Miałam już za sobą cały dzień zdjęć. Kręciliśmy w nocy, na dworze i dokuczało nam potworne zimno. Byłam zmęczona, zziębnieta, przemoczona, chciałam iść do domu i – paradoksalnie – wszystko to pomogło mi w zagraniu tej sceny, bo wtedy rozpłakałam się chyba naprawdę...

Zdjęcia realizowaliśmy w kwietniu. Według scenariusza miał być wtedy maj i – mimo przenikliwego zimna - paradowałam w krótkiej spódniczce i w bluzce z krótkimi rękawkami, niesamowicie marznąc. W dodatku, kiedy kręciliśmy w nocy, buchała nam z ust para. Musiałam jeść kostki lodu, żeby nie było jej widać w obiektywie.

Czy na planie „Hakera” przytrafiła Ci się jakaś zabawna historia?

Pamiętam, że niesamowicie rozbawił mnie klakson DeLoreana. Kiedy Bartosz użył go po raz pierwszy, ze śmiechu nie byłam w stanie wyjść z auta, a łzy leciały mi ciurkiem. DeLorean to potężny i efektowny samochód, ale jego klakson brzmi cicho i piskliwie jak w traktorku - zabawce. Mieliśmy z Bartoszem niezły ubaw.

Na ile filmowa Laura jest podobna do Ciebie?

Z pewnością nie jestem tak zawzięta jak ona i na pewno nie przyszłoby mi do głowy, żeby poświęcić to wszystko, co ona chciała poświęcić – wyjechać, zostawiając chłopaka, rodzinę i przyjaciół. A łączy nas fakt, że obie jesteśmy modelkami i na pewno też to, że... jestem słaba z matematyki (śmiech).

Czy chłopak podobny do filmowego Marcina miałby u Ciebie szanse?

Zdecydowanie. Marcin jest sympatyczny, inteligentny i bardzo romantyczny. No i pomógłby mi w matematyce...

Jak Ci się współpracowało z Bartoszem Obuchowiczem?

Bartosz występuje w filmach od dzieciństwa i - mimo młodego wieku - jest prawdziwym zawodowcem. Jego doświadczenie i obycie z kamerą wychodziło na planie na każdym kroku. Bardzo mi pomógł podczas pracy i dużo mu zawdzięczam. Podtrzymywał mnie na duchu w trudnych chwilach i... opowiadał świetne kawały.

Jak zachęciłabyś widzów, żeby obejrzeli „Hakera”?

„Haker” to komedia romantyczna z bardzo szybką akcją, pomysłowo i kolorowo sfotografowana przez Łukasza Kośmickiego i opatrzona świetną muzyką. Nie ma tutaj momentów, w których widz mógłby się nudzić. Nie jest to może film, który zmieni czyjeś życie, ale z pewnością każdemu poprawi humor.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Haker
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy