"Haker": JAK POWSTAWAŁ FILM
Scenariusz
Pomysł realizacji filmu o komputerach i Internecie narodził się w głowie producenta Marka Nowowiejskiego już kilka lat temu. Do rozpoczęcia prac nad komedią „Haker“ zainspirowała go nowela Filipa Kovcina, cenionego twórcy teledysków.
Jesienią 1999 roku do pisania scenariusza, w oparciu o pomysł Filipa Kovcina, przystąpił Tomasz Solarewicz. Jednak kiedy w styczniu 2000 roku pierwsza wersja skryptu ujrzała światło dzienne, Marek Nowowiejski uznał, że tekst – choć niezwykle interesujący - jest zbyt poważny. Chciałem – wspomina - żeby powstał film rozrywkowy, zabawny, mający ostre tempo i dużo atrakcji. Zależało mi na tym, żeby pokazując świat hakerów i Internetu, nie skupiać się wyłącznie na możliwościach przestępstw komputerowych, ale pokazać również pozytywne możliwości i szanse, jakie dają nowe technologie.
Tomasz Solarewicz, Filip Kovcin i Marek Nowowiejski – po długich rozmowach - wspólnie doszli do wniosku, że radykalne zmiany w historii musi wprowadzić nowy scenarzysta. W efekcie dalszymi pracami nad scenariuszem zajął się Marek Nowowiejski.
Kluczową sprawą w powodzeniu przedsięwzięcia było znalezienie reżysera, który potrafiłby opowiedzieć tę historię – dotyczącą młodych ludzi i do nich przede wszystkim adresowaną - w sposób dynamiczny, nowoczesny i dowcipny. Szukając reżysera kierowałem się następującymi kryteriami: doświadczony, zawodowiec, z poczuciem humoru i młodzieńczym entuzjazmem – mówi producent - Zależało mi, żeby potrafił przyjąć punkt widzenia młodego widza, do którego skierowany jest film. Już po pierwszych rozmowach z Januszem Zaorskim wiedziałem, że właśnie on jest takim reżyserem.
Janusz Zaorski, dzięki Markowi Nowowiejskiemu, miał okazję zapoznać się ze scenariuszem. Z radością przeczytałem ten tekst – wspomina reżyser - bo zobaczyłem, że jest to jakaś szansa na powiedzenie czegoś więcej o nowej generacji. Jak to się zmieniło, jak teraz osiemnastolatkowie dojrzewają. Chciałem też zająć się Internetem. Ciekawiło mnie, jak to jest, jak się włamuje, na czym polega łamanie kodów. Mieliśmy nowelę, dużo rozmawialiśmy o niej z Markiem Nowowiejskim i w końcu zaczęliśmy pisać. Była jedna wersja scenariusza, potem druga. Z rok chyba trwało zanim ten scenariusz uporządkowaliśmy, a potem zaczęła się już produkcja – zastanawianie się jakie wnętrza, jaka obsada, jacy aktorzy.
Producent „Hakera” zgromadził pokaźny budżet w wysokości 5 milionów złotych. Połowę tej kwoty wyłożyli koproducenci – Monolith Films, HBO Polska, WFDiF, Agencja Produkcji Filmowej. Resztę udało się zebrać – z wydatną pomocą firmy Access-Pragma – od prywatnych sponsorów.
Obsada
Przy kompletowaniu obsady reżyser i producent od początku założyli, że – dla uwiarygodnienia historii – trójka aktorów kreujących główne role będzie w tym samym wieku, co odtwarzane przez nich postaci.
Wiedzieliśmy na pewno, że muszą to być ludzie młodzi i tak się stało. Zagrali nastoletni, dwudziestoletni aktorzy, w wieku w którym zdaje się maturę. To dla mnie było strasznie ważne, żeby bohaterowie byli wiarygodni – mówi Janusz Zaorski. Zależało nam – dodaje Marek Nowowiejski – żeby obsada głównych ról odpowiadała charakterystyce postaci. Aktorzy grający głównych bohaterów nie mogli być absolwentami szkół teatralnych udającymi maturzystów.
Do zagrania postaci Marcina zaproszono Bartosza Obuchowicza, który był świeżo po zdjęciach do „Stacji” Piotra Wereśniaka i – podobnie jak bohater „Hakera” – niedługo miał przystąpić do egzaminów maturalnych. W postać Turbo, filmowego przyjaciela Marcina – według scenariusza nieco starszego - wcielił się Piotr Miazga, student 3-go roku łódzkiej szkoły filmowej. Swoim podobieństwem do amerykańskiego gwiazdora Nicolasa Cage’a tak urzekł Janusza Zaorskiego, że ten – razem z Markiem Nowowiejskim – przerobił scenariusz i w rezultacie postać kreowana przez Piotra Mizagę zaczęła snobować się... na Cage’a.
Laurę - dziewczynę, która oczarowuje Marcina i daje tym impuls do serii niezwykłych wydarzeń - zagrała Kasia Smutniak, wzięta modelka, mieszkająca na stałe w Mediolanie i mająca już na swoim koncie dużą rolę we włoskim filmie „Al momento giusto”. Przygotowaniem ekipy młodych aktorów i opracowaniem ich ról zajął się Cezary Morawski, któremu dane też było zagrać w filmie „Haker” dyrektora szkoły – erotomana.
Janusz Zaorski i Marek Nowowiejski równie starannie dobierali obsadę ról drugoplanowych. Kilka z nich to prawdziwe aktorskie perełki. Twórcy „Hakera” zgotowali widzom dużą niespodziankę, proponując gwiazdom polskiego kina – Bogusławowi Lindzie, Markowi Kondratowi i Pawłowi Delągowi - zupełnie nowe wcielenia, które zdecydowanie odbiegają od ich ekranowego wizerunku. Nie miałem pewności – mówi producent - jak na propozycję małej, komediowej i autoironicznej roli zareaguje Bogusław Linda. Boguś ma duże poczucie humoru i dystans. Po przeczytaniu scenariusza zgodził się bez wahania. Podobnie Marek Kondrat. Pawłowi Delągowi też nie zabrakło dystansu i poczucia humoru by przystać na rolę Daniela.
W postać Kosy, psychopatycznego gangstera-szantażysty, prześladowcy Marcina i Turbo, wcielił się Paweł Wilczak, który wcześniej przećwiczył już z niezłym efektem przestępczy image, kreując rolę bandyty Jurija w „Ekstradycji”.
W obsadzie „Hakera” – w roli prezesa amerykańskiego banku - pojawił się też Paul Freeman, ceniony angielski aktor, którego widzowie mogą pamiętać jako Rene Belloqa, francuskiego rywala Indiany Jonesa w „Poszukiwaczach zaginionej Arki” - prywatnie długoletni przyjaciel Marka Nowowiejskiego. Przez wiele lat naszej przyjaźni marzyłem, żeby Paul zagrał w filmie przeze mnie wyprodukowanym – wspomina producent - Pierwsze przymiarki robiliśmy już 10 lat temu przy okazji filmu Roberta Glińskiego „Wszystko, co najważniejsze”. Wtedy nie wyszło. Teraz się udało. Paul przyjechał z żoną Maggie Scott, która też zagrała w „Hakerze”.
W komedii Janusza Zaorskiego pojawia się jeszcze jeden „aktor” – DeLorean – niezwykły samochód, który udawał wehikuł czasu w „Powrocie do przyszłości”. Kiedyś byłem fanem tego filmu – mówi Marek Nowowiejski – Próbowałem wypożyczyć kasetę dla mojej córki. Przez dwa tygodnie bezskutecznie. Właściciel wypożyczalni powiedział, że to kultowy film nastolatków – takich właśnie jak nasz bohater Marcin. Wszystko było więc jasne. DeLorean musiał być i jest. Sprowadziliśmy go specjalnie ze Stanów Zjednoczonych.
To samochód, którego na świecie powstało zaledwie 3000 egzemplarzy – dodaje Janusz Zaorski - Dwadzieścia lat temu kultowy obecnie unikat kolekcjonerski (...) Jest jednym z bohaterów i odnośnikiem do ulubionych lektur filmowych naszych bohaterów.
Realizacja filmu
Zdjęcia realizowane były głównie w Warszawie. Poza tym ekipa pracowała też w Konstancinie, w stadninie koni w Walewicach, a na koniec przeniosła się do Los Angeles, gdzie nakręcono sekwencję finałową.
W „Hakerze” w ważnej roli „wystąpił” stołeczny Pałac Kultury i Nauki. Na pałacowym basenie zrealizowano scenę szalonej imprezy urodzinowej Marcina. Pod Pałacem Kultury nakręcona została też scena kulminacyjna, w której Turbo, Laura i Marcin stawiają czoło filmowym czarnym charakterom.
Janusz Zaorski wspomina - Kiedy kręciliśmy sceny pod Pałacem Kultury, z udziałem helikopterów, czołgów, transporterów opancerzonych i mnóstwa policji, komandosów i wojska, ktoś zawiadomił...policję, że coś się dzieje i do akcji wkroczyły dodatkowe oddziały, nie wiedząc o co chodzi, czy przypadkiem jakaś grupa terrorystyczna nie chce zaatakować Pałacu Kultury. Nie chcieli się do nas przyłączyć i zagrać w „Hakerze“, bo stwierdzili, że mają inne obowiązki w mieście. Przyjechali, bo dostali zawiadomienie, że dzieje się coś strasznego, że jakieś niezidentyfikowane oddziały szturmują Pałac Kultury. To było zabawne qui pro quo. Scenę realizowaliśmy w nocy, oni niewiele widzieli, migotały tylko światła na policyjnych samochodach i z daleka nie bardzo było wiadomo o co chodzi.
Twórcom „Hakera” zależało, żeby bohaterowie ich filmu spotykali się i bawili w tych samych miejscach, które znają i lubią ich rówieśnicy ze świata realnego. Dlatego też sporą część materiału zealizowano w stołecznej Galerii Mokotów, jednym z ulubionych miejsc spotkań warszawskiej młodzieży. Tam, między innymi, powstało ujęcie, w którym – jak w „Powrocie do przyszłości” - Marcin wyjeżdża DeLoreanem z ciężarówki, w asyście kłębów białego dymu. Podczas realizacji tej sceny nie obyło się bez pewnych komplikacji, jednak twórcy filmu poradzili sobie z nimi w prawdziwie hollywoodzkim stylu. Chcieliśmy zrobić tę scenę na dachu Galerii Mokotów, na najwyższym poziomie parkingu – opowiada Marek Nowowiejski - Okazało się niestety, że nie ma takiej ciężarówki, która zmieściłaby w sobie DeLoreana, a równocześnie była na tyle niska, żeby wjechać na górny poziom parkingu o własnych siłach. W związku z tym musieliśmy wciągać tę ciężarówkę na dach Galerii 60-tonowym dźwigiem.
Ostatnie sceny „Hakera“ zrealizowane zostały w Stanach Zjednoczonych.
Mieliśmy przylecieć do Nowego Jorku 10 września – wspomina reżyser - Obuchowicz, Linda, operator, szwenkier, dźwiękowiec, producent Marek Nowowiejski i ja. Wybrano 86 piętro World Trade Center. Mieliśmy tam robić zdjęcia od siódmej do dziewiątej, bo od dziewiątej biura zaczynały pracę. Wypadek zdarzył się, jak wiemy, o 8.36, więc prawdopodobnie żywi byśmy z tego nie wyszli. Paradoksalnie uratowało nas kino. Zaproponowano mi funkcje jurora na festiwalu w Gdyni i przełożyliśmy o tydzień wyjazd, z 10 na 17 września. 17 września nie było już po co jechać do Nowego Jorku. Komedia „Haker“ miała się kończyć właśnie w Nowym Jorku, a na wiele lat Nowy Jork nie będzie dobrym miejscem na zakończenie komedii.
Sekwencje amerykańskie zrealizowano ostatecznie w Los Angeles, na plażach w Santa Monica i okolicach Malibu. Producent wspomina, że najbardziej zaskoczeni i rozradowani tym faktem byli turyści z Polski, którzy przyjechali zwiedzać Hollywood i – zamiast spodziewanych gwiazd amerykańskich... spotkali Bogusława Lindę.
W Malibu i w Hollywood, w ciągu dwóch dni zdjęciowych, nakręciliśmy ostatnie sceny filmu – mówi Janusz Zaorski - W „Hakerze“ jest wiele odniesień do filmów amerykańskich. Napis „Hollywood“ jest czymś, co pozwala zrozumieć tę meandryczną drogę bohaterów scenariusza i moją - jako reżysera - przez świat filmu, Internetu, młodych ludzi, komedii. Bo to jest trochę film w filmie i opowieść o różnych filmach, zatem Hollywood jest tutaj dobrym miejscem odniesienia.
Soundtrack
Skomponowaniem muzyki – dopasowanej klimatem do gotowych utworów występujących na ścieżce dźwiękowej „Hakera” - zajął się Marek Kościkiewicz, który wcześniej miał okazję współpracować z Januszem Zaorskim przy realizacji „Szczęśliwego Nowego Jorku”.
Gotowe utwory, które wykorzystano w filmie, zostały starannie wyselekcjonowane. W założeniu miały pasować do tematyki filmu, wieku i mentalności głównych bohaterów. W efekcie powstała bardzo interesująca kompilacja utworów polskich i zagranicznych wykonawców, która może usatysfakcjonować miłośników niebanalnego, klubowego brzmienia. Na ścieżce dźwiękowej, oprócz oryginalnych kompozycji Marka Kościkiewicza, znalazły się utwory takich wykonawców jak - Smolik, Futro, Cool Kids of Death, Homosapiens, Antosh, Fiolka. W soundtracku pojawia się też wielki przebój zespołu „Touch & Go” – „Straight...to number one”. Utwór zespołu „Touch & Go” usłyszałem po raz pierwszy, kiedy byłem z moją córką Julią na feriach zimowych – wspomina Marek Nowowiejski, który od początku czuwał nad doborem piosenek do filmu – Spodobała mi się muzyka, zabawny tekst, aranżacja i lekkość tego utworu. Odnalazłem wytwórnię płytową, od której dostałem materiał na płytę, która miała się ukazać kilka miesięcy później. Poczucie humoru i charakter tej muzyki idealnie pasowały do pomysłu na film.