Reklama

"Gwałt": TWÓRCY

Ćpun. Szpryca. Dymanie. Zajebisty. Wykończyć. To słowa, które akcentują gwałtowne i pełne pasji wypowiedzi Virginie Despentes, reżyserki filmu. Eteryczna ex-pankówa, pisze swe książki pod pseudonimem, aby zmylić wierzycieli. Brutalny rytm „Baise moi” uderza, szokuje, hipnotyzuje: jak rap, wypluwający z siebie surowe, prawdziwe słowa ulicy. „Baise moi” sprzedało się w nakładzie 80.000 egzemplarzy.

1969 – urodzona w Nancy w zaangażowanej politycznie rodzinie. W wieku 17 lat wyjeżdża do Lyonu. „Nie miałam pojęcia, co będę robić, poza nicnierobieniem. Ale to mnie wcale nie martwiło. Przez trzy miesiące do nikogo się nie odzywałam. Mieszkałam w obleśnym hoteliku w slumsach i czytałam Dostojewskiego, Bukowskiego i Ellroy’a.”

Reklama

Rok później pracuje dla wytwórni płytowej prowadzonej przez starego trockistę, równocześnie żebrząc, kradnąc i mieszkając na dziko. Od czasu do czasu dorabia w peep showach i pisuje pornograficzne teksty. „Przez długi czas pracowałam dla jednego pisma pornograficznego. Dobrze znałam świat pornobiznesu i lubiłam go. Jednak nie zagrzałam miejsca w peep showach, bo musiałam gawędzić z klientami, a tego nie znosiłam.”

Znowu zaczyna czytać. Pochłania eseje o kobietach, mniejszościach, fascynują ją wszelkiej maści aktywiści i terroryści. W dzień pracuje w sklepie płytowym, w nocy buszuje po ”różowych” czatach. „Nie mogłam się powstrzymać. Możesz pisać co chcesz. A jeśli chodzi o fantazjowanie, to jestem ekspertem. Z każdym, kogo poznałam w Sieci musiałam się natychmiast spotkać.”

„Baise moi” zostało napisane, a właściwie „zwymiotowane w duchu nienawiści”, w ciągu czterech tygodni. Opowieść o bezlitosnej podróży śmierci, w jaką wybrały się Nadine i Manu, nihilistyczne siostry Thelmy i Luise. Piją, pieprzą się, mordują. Nie przejmują się. Są czyste.

„Praca Virginie Despentes jest na wskroś filmowa, co nie oznacza, że zamierza publikować ledwo zawoalowane scenariusze, tak jak to czyni wielu jej kolegów po piórze. Oznacza, to że zaadaptowała techniki filmowe: montaż, ujęcia z panoramy, płynne miksowanie, spowolnienie i podjęła ryzyko poszukiwań zupełnie nowej formy narracji.”

Historie opowiedziane przez Despentes przypominają jej własne życie. Tak jak Nadine, uwielbia filmy porno: „Niektóre mają w sobie magię. Te wspaniałe dziewczyny o perfekcyjnych ciałach, budzą coś we mnie. Coś, co sprawia, że mam ochotę to zrobić.

Prawdziwe emocje, nie sentymenty. Czasami martwi mnie przepaść między jednym a drugim.”

Podobnie jak Nadine nie cierpi „ludzi chorobliwie pochłoniętych pracą, obsesyjnie skupionych na samych sobie, kompletnie zagubionych, pozbawionych ideałów i energii”. Modnie ubranych, szykownych, bezwstydnie konsumpcyjnych, wypełnionych próżnością lub narzekaniem, zadowolonych z siebie nosicieli modnej powłoki.

Pomimo wydania kolejnej, równie udanej powieści („Les chiennes savantes”) oraz przeniesienia „Baise moi” na ekran, Viriginie Despentes daleka jest od osiągnięcia wewnętrznego spokoju. „Nawet jeśli teraz wszystko się dobrze układa, to nie będzie to trwało wiecznie. Za wszystko trzeba płacić. Przy ostatecznym rozliczeniu okazuje się, że nic nigdy nie było naprawdę twoje”.

- Jakie filmy wywarły na tobie szczególne wrażenie?

- Filmy Johna Woo, choć nie mogę powiedzieć, że zrobię podobne... Nigdy nie osiągnę jego poziomu. Podoba mi się, że Woo nigdy nie pokazuje po prostu, co się dzieje, lecz robi widowisko. Film „Reservoir dogs” był fantastyczny, nie wiedziałam o co chodzi. Pytałam sama siebie: co jest, do cholery? „Baise moi” napisałam dokładnie wtedy kiedy wszedł na ekrany. Cenię Abla Ferrarę. „Żyć i umrzeć w Los Angeles” Friedkina. No i Scorsese.

Kino wciąż jest dla mnie abstrakcją: mam pewne pojęcie, jakie powinno być...i dużo silniejsze pojęcie, jakie być nie powinno.

(LIBERATION)

Philippe Godeau – producent

W 1989 roku założył firmę dystrybucyjną Pan-Europeenne, która dystrybuowała między innymi „Cztery wesela i pogrzeb” i „Podejrzanych”. Szybko odkrył w sobie żyłkę producenta i fantastyczną umiejętność wyszukiwania młodych talentów. Szerokim łukiem omijał bezpieczne projekty, koncentrując się na kontrowersyjnych i ryzykownych pomysłach, odpowiadających jego instynktownej awersji do kompromisów i łatwizny. Ma na swoim koncie śmiałe, nowatorskie produkcje, będące wyzwaniem dla kina popularnego.

Produckje Philippe'a Godeau:

1991-Une Vie indpendante reż.Vitali Kanewski (nagroda jury Cannnes'92)

1992- Patrick Dewaere reż. Marc Esposito (zakwaifikowany do konkursu Cannes'92)

1995 – Le Huitieme Jour reż. Jaco Van Dormael (uczestniczący w konkusie Cannes'96)

1998 – Mavaises Frequntations reż Jean-Pierre Ameris (nominowany do Cesar 2000)

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Gwałt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy