"Grudge - Klątwa": NARODZINY KLĄTWY JU ON
Reżyser Takashi Shimizu, który pasjonuje się kinem od dzieciństwa wyjaśnia korzenie swojego zainteresowania: „Kiedy byłem w podstawówce, zobaczyłem ‘ET’ Stevena Spielberga i wiedziałem już, że też chcę robić filmy. Przez 4 lata byłem asystentem reżysera. Potem jednak zdecydowałem się pójść do szkoły filmowej. Chciałem nauczyć się więcej.”
Taka Ichise, japoński producent (m.in. „Ring”) wspomina, że pamięta młodego reżysera ze studiów: „Hiroshi Takashi, scenarzysta „Ringu” mówił mi o niezwykle zdolnym chłopaku, który chodzi do niego na zajęcia w szkole filmowej.” Ichise szukał wtedy kogoś do zrobienia krótkometrażowego horroru.
„Shimizu pokazał mi dwie krótkometrażowki, które zrobił wcześniej. Obie były nadzwyczaj profesjonalne” – mówi Ichise.
„Zrobiłem te filmy po obejrzeniu „Ringu” – mówi Shimizu – chciałem zrobić horror w kompletnie innym stylu. Coś radykalnie innego, nawet, gdyby mi się nie udało. Mój pomysł polegał na tym, żeby duchy pokazać nie jako widma, ale w najbardziej wyraźny, realistyczny sposób.”
Ichise załatwił umowę z japońską firmą V-Cinema na zrobienie dwóch filmów do dystrybucji na wideo. Zdecydował, że filmy zrobi ten młody, obiecujący reżyser. „Powiedziałem Shimizu – Zrób te dwa filmy o czym tylko chcesz. Tylko mają straszyć.” Wkrótce Shimizu przyniósł scenariusz, który stał się początkiem serii „Klątwa Ju On”.
„Klątwa Ju On” bardzo spodobała się japońskiej publiczności O sukcesie filmu mówiło się w całej Azji. Informacja dotarła w końcu do Roy’a Lee – producenta, który odkrył japoński „Ring” i przyczynił się do jego amerykańskiego sukcesu. „O „Klątwie Ju On” usłyszałem od znajomego dziennikarza, który powiedział mi, że to najbardziej przerażający film jaki kiedykolwiek widział. Przysłał mi kasetę z filmem. Obejrzałem i mimo tego, że kopia nie była najlepsza, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Długo nie mogłem pozbyć się tych przerażających obrazów z mojej głowy.”
Lee zaproponował młodemu scenarzyście Stephenowi Susco, żeby przygotował angielskojęzyczną wersję scenariusza „Klątwy Ju On”.
„Od lat jestem wiernym fanem azjatyckich horrorów i niejedno już widziałem – mówi Susco – ale kiedy zobaczyłem „Klątwę Ju On” byłem zafascynowany i przerażony. Shimizu nie użył linearnej narracji co dodało filmowi niespotykanego dynamizmu, spowodowało też emocjonalną dezorientacje u widzów. Zresztą tu nie chodzi tylko o narrację. Shimizu pokazał niezwykle frapujące z jednej, a przerażające z drugiej strony obrazy. Dlatego nie można nawet powiedzieć, że zgodziłem się napisać ten scenariusz. Po prostu czułem się zmuszony.”
Kiedy powstawała angielska wersja scenariusza, Ichise wyprodukował japońską kinową wersję „Klątwy Ju On”. Lee zdecydował pokazać ją mistrzowi gatunku Samowi Raimi. „Miałem przeczucie, że Sam doceni ten horror, bo ma wspólne cechy z jego „Martwym złem”.
„Klatwa Ju On” to jeden z najbardziej przerażających filmów, jakie widziałem – mówi Sam Raimi – Shimizu udało się wywołać unikatowy rodzaj przerażenia. Jego styl i tempo są bezwzględne. Nie pozwala ci odetchnąć ani na chwilę. Ewidentnie wyniósł gatunek na zupełnie nowy obszar.”
Od chwili, kiedy Sam Raimi zobaczył „Klątwę Ju On” myślał o tym, żeby wyprodukować jego amerykańską wersję. Chciał, żeby reżyserem również był Takashi Shimizu. Początkowo ten japoński reżyser nie był pewien czy chce robić na nowo swój film z amerykańską obsadą. Wydawało mu się, że lepiej będzie, kiedy amerykański reżyser zrobi amerykańską wersję.
Jednak po spotkaniu z Raimi zmienił zdanie: „Sam z wielką pasją opowiadał o poszczególnych scenach oryginalnej „Klątwy Ju On”. Mówił, że chciałby by amerykańska wersja miała efekty specjalne, na które nie mogłem sobie pozwolić z powodu budżetu. Zdałem sobie sprawę, że będę miał możliwość badania innych niż dotąd wątków całej historii. Nie mogłem przejść obok takiej sposobności obojętnie.”
W dwa lata po tym jak „Klątwa Ju On” trafiła na ekrany Takeshi Shimizu stanął na planie „The Grudge” – remake’u swojego filmu.
„Największą przeszkodą w przystosowaniu japońskiego scenariusza – mówi Ichise – była różnica we wrażliwości amerykańskich i japońskich filmowców oraz ich poglądów na to co jest bardziej przerażające dla widzów. Japońskie horrory są specyficzne. Tam często na przykład tajemnica nie jest ostatecznie rozwikłana. Dla tamtejszej publiczności za najbardziej przerażające uważane jest otwarte zakończenie filmu. Nic do końca się nie wyjaśnia. Natomiast jest to nie do przyjęcia dla publiczności amerykańskiej. Ona z kolei wymaga jednoznacznego, zamkniętego rozwiązania.”
Scenarzysta Susco dodaje: „Podczas pisania scenariusza zmierzyłem się z wyzwaniem, jakiego dotąd nie doświadczyłem. Najważniejsze było to, bym znalazł właściwą drogę do połączenia pomysłów Shimizu i swoich. Dał mi wolność w eksplorowaniu pomysłów. Jestem pewien, że współpracowałem z jednym z najbardziej utalentowanych speców od horrorów.”