Reklama

"Godziny szczytu 2": FENOMEN "GODZIN SZCZYTU"

"Godziny szczytu" w trakcie pierwszego weekendu w kinach USA przyniosły dochód w wysokości 33 milionów dolarów, na całym świecie dotychczasowe dochody z filmu przekroczyły 250 milionów dolarów.

Widzom podobała się mieszanka zapierającej dech w piersiach akcji i humoru, jednak tym, na co zwracano szczególną uwagę, była niezwykła więź, łącząca na ekranie parę głównych bohaterów. Mowa o Jackie Chanie, który w myśl określenia magazynu Time jest „najbardziej kochaną gwiazdą filmową świata", powracającym wtedy na amerykańskie ekrany po dwunastoletniej przerwie, i Chrisie Tuckerze, szybko pnącym się po drabinie sławy młodym komiku, który w 1997 roku wystąpił w popularnej komedii Kasamowa.

Reklama

"Ta dwójka razem jest jak dynamit. Ludzie wychodzili z kina mówiąc: Chris i Jackie są świetni jako zespół. Zresztą to widać, że ich ekranowa współpraca układała się wyjątkowo dobrze. Praca z nimi to było niezwykłe doświadczenie" - mówi reżyser Brett Ratner,

"Jackie Chan i ja jesteśmy stworzeni do pracy ze sobą. Jesteśmy przyjaciółmi i walczymy jak przyjaciele. Próbuje dotrzymać mi kroku ale jestem trochę szybszy. To świetny facet. Jesteśmy jak bracia, tyle że ja jestem czarny, a on jest Chińczykiem" - wyjaśnia Chris Tucker.

"Nie lubię tego faceta i nie wiem dlaczego muszę robić filmy właśnie z nim. Mówiąc już całkiem poważnie, kocham Chrisa. On daje mi swoje ubrania, ja daję mu moje. Ja uczę go chińskich zwyczajów, a on uczy mnie amerykańskiego rapu. To mój kumpel. Mamy ze sobą wiele wspólnego" - Chan mówi o Tuckerze.

Chan, dzięki swej długoletniej pracy w branży filmowej Hong Kongu, gdzie pracował jako aktor, reżyser i koordynator kaskaderów, wniósł na plan obu "Godzin szczytu" wiele cennych doświadczeń. "Praca na planie z Jackiem jest niczym gra w drużynie sportowej, dowodzonej przez doświadczonego weterana. Wszyscy są na czas, wiedzą co mają robić i wkładają w swoja pracę całą duszę. Co więcej, Chan jest niesamowitym komikiem, z rodzaju tych, jakimi byli Keaton i Chaplin. Gra ciałem. Robi rzeczy, które wydają się niemożliwe" - mówi producent Jay Stern.

Choć producenci, reżyser i obsada byli zgodni, że chcą zrobić sequel "Godzin szczytu", każda z tych osób miała swoje własne wyobrażenia o fabule nowego filmu.

Producent Jonathan Glickman: "Chris i Jackie chcieli zrobić z sequela film lepszy od pierwszej części, chcieli rozszerzyć wątki, a nie tylko bazować na poprzedniku". Potwierdza to Tucker: "Niesamowite jest to, że sequel ma o wiele szerszą perspektywę. Chcieliśmy, żeby film był bardziej zabawny, miał w sobie więcej akcji, więcej wszystkiego od swego poprzednika. Zobaczcie sami, Jackie wyprawia na ekranie rzeczy, jakich nigdy wcześniej nie robił. Ja też dałem z siebie wszystko. Pierwszy film podobał mi się tak bardzo, że nie mogłem się już doczekać rozpoczęcia pracy nad jego następcą. Mam nadzieję, publiczność liczy na coś niesamowitego, bo właśnie to otrzyma!".

Zdanie swojego partnera podziela Jackie Chan: "Wiemy, że widzowie chcą zobaczyć coś więcej niż w pierwszym filmie, nie możemy więc ich zawieść. Dostaną więcej akcji, więcej scen zabawy, więcej scen kaskaderskich, więcej wszystkiego!".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Godziny szczytu 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy