"Godziny": NA PLANIE FILMOWYM
Przed rozpoczęciem zdjęć Daldry rozpoczął długi okres prób z aktorami, co nie jest zbyt częstym zjawiskiem w świecie filmu. „Fakt, że wywodzę się z teatru,” wyjaśnia, „sprawia, że bardzo trudno jest mi wyobrazić sobie scenę, czy ich sekwencję, nie pracując nad tekstem z aktorami. Jest to dla mnie jedyny sposób wypracowania wewnętrznej dynamiki i emocji każdego ujęcia. Dopiero wówczas mogę planować, gdzie powinna stanąć kamera. To niezwykła przyjemność móc gościć na planie samego pisarza; może on zaproponować zmiany w zgodzie z propozycjami, jakie mają aktorzy, ale również reagując na ich mocne bądź słabe punkty. Co najważniejsze, mieliśmy cudowną grupę doświadczonych aktorów, z których wielu ma długą teatralną przeszłość i są przyzwyczajeni do mego sposobu pracy. Byli więc w stanie uczestniczyć w procesie prób w taki sposób, że okres ten okazał się owocny dla Davida, jak i dla mnie”.
„Stephen jest bardzo uważny w stosunku do aktora i procesu budowania roli” - mówi Claire Danes, grająca córkę Clarissy, Julię. „Moja rola w „Godzinach” jest maleńka, a odbyłam więcej prób, niż w przypadku wielu głównych bohaterek, jakie zagrałam. Stephen rozumie, czym jest aktorstwo i czerpie prawdziwą przyjemność pomagając aktorowi w budowie postaci”.
Był też i inny powód, dla którego okres prób był tak ważny dla Daldry'ego. „Jedną z satysfakcji, jaką daje okres prób i zagłębianie się w scenariusz przed rozpoczęciem zdjęć było znalezienie punktów granicznych pomiędzy trzema historiami. Te przejścia okazały się tak płynne, a to co widać na ekranie, jest w większości bardzo podobne do tego, co osiągnęliśmy na próbach. Właściwie jeszcze przed pierwszym klapsem wiedzieliśmy, w jaki sposób jedna opowieść ma doprowadzić do następnej i jaki był wspólny rytm tych historii. Innymi słowy proces ten nie odbywał się w montażowni. Zawsze potrafiliśmy dać aktorom wskazówkę, gdzie zmierzamy”.
By wykreować stronę wizualną „Godzin” Daldry zwrócił się do production designer Marii Djurkovic, costume designer Anny Roth i operatora Seamusa McRarvey. Wszyscy troje skupili swe wysiłki na tym, by stworzyć taki schemat wizualny, który pozwoliłby połączyć trzy historie i wydobył ich wspólne cechy.
Roth skoncentrowała się na sportretowaniu członków grupy Bloomsbury. „Cały ten tłum” – mówi - „składający się z malarzy, a byli wśród nich Vanessa i Duncan Grant, ma swą zdecydowaną barwę, zieleni i szarego odcienia błękitu. Pragnęłam powiązać całość, cały film tymi właśnie barwami. Julianne Moore nosi te same kolory, co Meryl, której ulubione odcienie znajdziemy w strojach Nicole Kidman”.
Nicole Kidman sygnalizuje, że kostiumy Ann Roth stały się dla niej kluczem pomocnym w nakreśleniu postaci Virginii. Buty, tkaniny sukienek, a nawet chusteczka - to wszystko pozwoliło jej odnaleźć prawdę epoki i odnaleźć się w tej rzeczywistości i postaci. „W chwili, gdy zakładałam strój Virginii” - mówi Kidman - „zaczynam inaczej się poruszać”.
„Wydawało się, że pracujemy nad trzema odrębnymi projektami” - mówi Maria Djurkovic - „z pełną świadomością, że mają spleść się w jedno, by film stanowił całość. Dla scenografa to bajeczne zajęcie. Jakby praca w technice collage'u, zastanawianie się, który kolor zostawić, a który odrzucić. Kostiumy Anny i oświetlenie Seamusa pomogły dopełnić tego, co złożyło się na spójny efekt ekranowy”.
Daldry miał jednak świadomość, że całkowita spójność między opowieściami byłaby błędem. „Wiedzieliśmy, że efektem wyjątkowego procesu unifikacji trzech opowieści ma być ich spójność, z zachowaniem pewnej odrębności. Historie te istnieją ze sobą w wizualnej opozycji, co wyraża się choćby w tak prostych elementach, jak kolory. Każda opowieść ma własną paletę barw, jednak kolory te jakby do siebie nawiązywały, a palety przenikały się z opowieści na opowieść. Elementy unifikujące zawierał więc montaż, paleta barw, ruchy kamery przenoszące nas z opowieści na opowieść i inne techniki procesu filmowania. Staraliśmy się uniknąć tego, co nazwałbym „dekoracyjnymi” ruchami kamery. Zamiast sugerować reakcję emocjonalną poprzez najazd kamery, staraliśmy się pozwolić aktorom, by sami je kontrolowali. Kamera miała uszanować ich dzieło. A mieliśmy niezwykłą obsadę, tak więc to aktorzy wykonali lwią część pracy”.