Reklama

"Gniew tytanów": PIEKŁO NA ZIEMI

Jak sugeruje tytuł, w Gniewie tytanów musieli pojawić się odpowiedni mityczni przeciwnicy Perseusza: wielogłowa Chimera, trzech jednookich cyklopów, armia wojowników Makhai o podwójnych ciałach i jeden potężny, przerażający Minotaur. Najstraszliwszym wrogiem Perseusza jest oczywiście Kronos, gigantyczny, więziony do tej pory tytan i ojciec Zeusa, Hadesa oraz Posejdona, którego coraz mniej dzieli od odzyskania wolności i rozpętania na Ziemi prawdziwego piekła.

"W filmie z pewnością nie zabraknie różnorodnej akcji" - mówi kierownik ds. efektów specjalnych i reżyser drugiej ekipy Nick Davis, zaangażowany również w produkcję pierwszego filmu.

Reklama

Pierwszym wrogiem na drodze Perseusza jest Chimera, ziejąca ogniem bestia z głowami lwa i kozła, skrzydłami niczym smok i straszną głową węża na końcu ogona.

"Dwie główne głowy działają w tandemie, jedna wypluwa paliwo, a druga zieje gorącem, które je zapala" - tymi słowami Liebesman opisuje brutalną istotę, która przedziera się przez wioskę Perseusza, dając przerażający przykład tego, co się będzie działo, jeśli Perseusz nie podejmie walki.

Potwór powstał głównie za pomocą grafiki komputerowej, ale zniszczenia, których dokonał powstały z połączenia efektów wizualnych i specjalnych. Neil Corbould, kierownik ds. efektów specjalnych na planie tego i poprzedniego filmu wyjaśnia - "Aby widzowie nie wiedzieli, co było prawdziwe, a co powstało z wykorzystaniem grafiki komputerowej, uważam, że lepiej jest stosować zarówno elementy komputerowe, jak i autentyczne. Dzięki temu efekt jest bardziej jednolity. Wtedy atmosfera, która się tworzy - w tym przypadku na przykład unoszące się w powietrzu cząsteczki popiołu i innych lekkich materiałów - oddziałuje również na aktorów. Dlatego zniszczenia dokonane przez Chimerę najpierw wykonano na planie, a potem zespół zajmujący się efektami wizualnymi poprawił ostateczny efekt.

"Chimera napada na wioskę jak spadający meteor i zaczyna rozrywać ją na kawałki" - mówi Davis. "Najpierw następuje wielki pirotechniczny wybuch, potem ziemia zaczyna pękać, powstaje ponad 100-metrowa rozpadlina przebiegająca przez wioskę, a na końcu ogień wydostaje się na powierzchnię przez jeden z budynków. Wtedy katastrofa rozkręca się na dobre".

Kiedy Chimera wdziera się do wioski, Perseusz decyduje się na walkę, aby uratować Zeusa i całą ludzkość przed Kronosem. Wyrusza na poszukiwania Tartaru, a "podwozi" go stary przyjaciel: skrzydlaty koń Pegaz, który zabiera go do obozu królowej Andromedy.

Kiedy Pegaz, Andromeda i Agenor są już w drodze, zbaczają z kursu, aby odszukać Hefajstosa, którego odległa wyspa pełna jest niebezpiecznych niespodzianek i jest pilnie strzeżona przez 10-metrowych cyklopów, będących jednymi z ulubionych filmowych stworów Liebesmana. Projektant efektów protetycznych Conor O'Sullivan przedstawił reżyserowi około 15 rożnych modeli głów i ściśle współpracował z Davisem nad projektem całej sylwetki zanim powstał ostateczny projekt tych wielkich istot.

"Największym wyzwaniem było sprawienie, żeby wyglądali jak najbardziej realistycznie. To znaczy na tyle, na ile jednooki 10-metrowny potwór może być realistyczny" - uśmiecha się Davis.

Twórcy filmu podobne zadanie mieli w przypadku Minotaura, którego potworność polega na tym, że może przybierać postać dowolnej osoby lub przedmiotu, ale w swojej prawdziwej postaci jednocześnie przypomina potwora i coś na kształt człowieka.

"Nasz Minotaur jest w większym stopniu człowiekiem zdeformowanym w taki sposób, że przypomina byka" - mówi Liebesman. "Pilnuje bramy na końcu labiryntu i właściwie sam jest jego więźniem. Spędził tam w ciemności tysiące lat, czekając, aż ktoś spróbuje się przedostać przez labirynt. Jest bardzo agresywny, ma ponad dwa metry wzrostu i posturą przypomina byka. Myślę, że kiedy wyłania się z mroku, okazuje się, że jest dużo bardziej przerażający niż widzowie mogli sobie wyobrażać".

O'Sullivan mówi, że projekt przechodził kilka etapów. "Nick wykonał wstępne prace w Stanach Zjednoczonych, a ja poprosiłem kliku rzeźbiarzy o przygotowanie różnych makiet, między innymi Juliana Murraya, który wykonał wspaniały wizerunek bardzo ludzkiego Minotaura". Na tej podstawie powstała cała postać. "Od lat mieszka w lochu, gdzie wszystko dookoła gnije. Jest brudny; jego ubrania są brudne i odrażające. Jest koszmarny i właśnie takie wrażenie miał robić".

Największym wyzwaniem dla O'Sullivana były rogi. "Musiały być praktyczne. Musiał być w stanie nimi walczyć tak, żeby nie odpadły. Przymocowanie ich wcale nie było łatwe".

Kaskader Spencer Wilding, który grał potwora, był zakryty od stóp do głów. "Nie było widać ani skrawka prawdziwego ciała" - kontynuuje O'Sullivan. "Spencer świetnie wypada w kostiumach potworów. Założyliśmy mu nowe stopy, nogi, tors, głowę, rogi, dłonie, zęby i nawet soczewki kontaktowe, cały był opakowany. Był to dwuczęściowy usztywniany kostium wykonany z lateksu w tradycyjny sposób, żeby wszystkie elementy do siebie pasowały".

Ogłaszając oswobodzenie Kronosa z trwającego wieki uwięzienia, legiony wojowników Makhai o podwójnych torsach szarżują przez pole bitwy, siejąc śmierć i zniszczenie. Wojownicy ci zostali wymyśleni przez scenarzystów; są to wojownicy zesłani do Tartaru, gdzie Kronos połączył ich w podwójne istoty. "Stworzył własną armię, łącząc po dwóch udręczonych wojowników w jedną postać i wysyłał ich na Ziemię, aby tam siali spustoszenie" - opowiada Liebesman.

"Wulkan się rozstępuje, wyrzuca w kierunku wojsk kule ognia, a na skutek uderzenia tych kul o ziemię wyłaniają się z nich Makhai, którzy atakują Perseusza oraz jego towarzyszy" - dodaje Corbould.

"Mają 2,5 metra wzrostu, dwie głowy i sześć rąk, potrafią biegać i toczyć się, walczyć i skakać, a do tego dysponują siłą większą niż jakikolwiek człowiek" - mówi Davis. "Ale tak naprawdę to tylko preludium do tego, co ma się wydarzyć - wielkiej bitwy, która będzie ostateczną bitwą dla Perseusza, Zeusa, Hadesa... i wszystkich ludzi".

Wojna osiąga kulminacyjny punkt, kiedy około 500-metrowy Kronos uwalnia się ze swoich kajdan i przechodzi do ataku.

"Kronos stworzył świat z chaosu i chce, aby powrócił do tego stanu" - mówi Liebesman. "Uwielbiam w nim to, że przypomina bombę atomową, kiedy pojawia się na ekranie - wielką eksplozję z tonami wulkanicznych odpadków odrywającymi się od niego i podpalającymi wszystko, co znajduje się na jego drodze".

Davis dodaje - "Kronos od zawsze był niestabilną, nieprzewidywalną siłą, czającą się w podziemiach, o czym ludzie nie mieli pojęcia. Kiedy moc Zeusa dodaje mu sił, wybucha: powodując lawinę staczających się po nim kamieni. Ściany więzienia zaczynają się zapadać, a spod spodu zaczyna wypływać lawa".

Davis opisuje króla tytanów jako postać o "ludzkich proporcjach ale zbudowaną ze skamieniałych i połączonych ze sobą strumieni lawy, która ciągle spływa po jego ciele. Otaczają go też gorące chmury popiołów i gazów, które kłębią się, kiedy się porusza i ciska bomby z lawy w ludzi gdzieś daleko w dole".

Kronos w całości powstał dzięki grafice komputerowej, ale to nie powstrzymywało ambicji aktorskich Sama Worthingtona, który stał się mistrzem w walce z zielonym ekranem. Według aktora, na tym polega jego praca. "To proste: trzeba uwierzyć w ten świat. Tak samo jak mój siostrzeniec, kiedy biega dookoła, udając, że walczy w potworami. Jeśli jesteś zaangażowany i wierzysz w to, co robisz, uwierzą i widzowie. Wiemy, że to są wytwory komputera, ponieważ Kronos cyklopi i Chimera nie istnieją, ale jeśli wczuję się w tę sytuację na 100 procent, wtedy miejmy nadzieję widownia pójdzie tym samym tropem i zanurzy się w ten świat".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Gniew tytanów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy