Reklama

"Gniew oceanu": GLOUCESTER I RYBOŁÓSTWO

Lodowa zatoka znajdująca się 40 mil na północ od miejsca w przyszłości nazwanego Bostonem po raz pierwszy została opisana przez europejskiego podróżnika Samuela de Champlain w 1606 roku. Nazwał to miejsce Beauport - Dobry Port - po części z powodu z licznych zatoczek udzielających schronienia wszystkim uciekającym przez październikowym sztormem.


W 1623, zatoka stała się domem dla 14 rybaków przybyłych z Dorchester w zachodniej Anglii, którzy wkrótce nadali jej nazwę miasta, z którego wyruszyli w podróż - Gloucester. Szybko dołączyli do nich uciekinierzy ze zdominowanej przez Purytan kolonii Plymouth. Gloucester było wówczas znane jako przystań dla tych, którzy żyli na bakier z resztą społeczeństwa. Grupa rybaków i odmieńców zmieniła nowo powstałe miasto w przodujący ośrodek Korony Zatoki Kolonii Massachusetts.

Reklama

Jako najstarszy port w Stanach Zjednoczonych, Gloucester cieszyło się nieustającym wsparciem przemysłu. Kiedy w czasie wojny secesyjnej oraz dwóch wojen światowych, inne porty na Atlantyku dotąd trudniące się połowem, zamieniały się w wielkie przedsiębiorstwa od stoczniowych, przemysłowych, na turystyce i rynkach nieruchomości kończąc, Gloucester pozostało miastem typowo rybackim. Tutaj mieści się Gorton’s, jedna z najlepiej znanych wytwórni opakowań dla przetworów rybnych. W Gloucester znajduje się najlepsza infrastruktura dla przechowywania złowionych ryb na całym Wschodnim Wybrzeżu. Każdego dnia o szóstej rano miejscowy rynek rybny ustala standardowe ceny poszczególnych gatunków, do których dostosowywują się rynki na całym świecie.

W Gloucester artyści odnajdywali powołanie; mieszkali tutaj malarze; Fitz Hugh Lane i Winslow Homer; właśnie tutaj pisarz Rudyard Kipling napisał powieść Captains Courageous. Gloucester stało się miejscem, gdzie tworzono fundamenty religii uniwersalistów amerykańskich. Tutaj też drugi, co do popularności wynalazca (po Thomasie Edisonie), John Hays Hammond, zbudował własną wersję zamku Hearst Castle, a przyglądający się okolicznym rafom Henry Wadsworth Longfellow stworzył klasyczny poemat, “The Wreck of the Hesperus.”


Mieszkańcy Gloucester od zawsze byli rybakami. Jednak dziś źródło ich utrzymania jest poważnie zagrożone.

W wodach Georges Banks w odległości około 150 mil na wschód od Gloucester, znajdowały się kiedyś ogromne ławice halibutów (kulbak), dorszów i miecznika. Przysłowiowa żyła 'rybiego' złota przez dwa stulecia opierała się komercyjnym połowom. Dopiero w 1827 roku rybacy z Gloucester odkryli to miejsce. Przeszło 150 lat później wody Ławicy zostały niemal pozbawione ryb, głównie dzięki korzystaniu z ogromnych sieci, porywanych później przez (w większości rosyjskie) statki. Ustawa Magnusona z 1976 roku rozszerzająca Specjalną Strefę Ekonomiczną dla rybaków USA z 3 do 200 mil od brzegu, została przyjęta zbyt późno. Ilość ryb w wodach Georges spadła o 65% w okresie od 1977 do 1987.

Nie bez powodu wody Georges Banks przetrwały stosunkowo nienaruszone przez lata: jest to wyjątkowo niebezpieczna okolica. Niespotykane prądy przemieszane z złowrogimi układami atmosferycznymi powodowały nagłe sztormy i przyczyniały się do powstawania legend o ciążącym nad tymi wodami fatum.

W połowie 20-ego wieku, duża część rybaków Nowej Anglii wypływała dalej na północ do Wysokiej Ławicy, pomiędzy Wyspą Sable (południe Nowej Szkocji) i Newfoundland. Podobnie jak Georges Banks, Wielka Ławica uchodzi za “szlak najgorszych sztormów”, jednak rzadko uczęszczana daje możliwość złowienia większego ładunku.

Bez względu na to, już w 1991 roku dostrzeżono, że ilość ryby na wodach Wielkiej Ławicy ulega zmniejszeniu, głównie z przyczyny połowów prowadzonych przez trawlery. Wielu rybaków wychodziło z założenia, że aby zarobić godziwe pieniądze, zapłacić czynsz i wyżywić rodziny, należało wypuścić się w położone jeszcze dalej rejony Atlantyku. Niekiedy aż do Flemish Cap. W tym opuszczonym, lecz urodzajnym miejscu Andrea Gail po raz ostatni zarzucił swoje sieci.


Wypadki w czasie rejsów pozbawiły życia ponad 10,000 mieszkańców Gloucester na przełomie czterech stuleci - żaden inny zawód nie pochłonął tylu ofiar. Wraz z rozwojem przemysłu stoczniowego, technologii nawigacyjnych, możliwości przewidywania warunków pogodowych, jak również wsparcia ratunkowego, zwiększało się bezpieczeństwo. Nie wpłynęło jednak na zmianę statystyk czyniących z rybołówstwa fach, który rocznie odbiera życie większej ilości ludzi aniżeli jakikolwiek inny w USA.

“Istnieje wiele innych niebezpiecznych zawodów, jednak to, co spośród nich wyróżnia rybołówstwo to fakt, że na przestrzeni wieków nie uległo ono dużej zmianie,” mówi autor Sebastian Junger. “Żyjemy w erze mechanizacji, ale podstawowe reguły się nie zmieniły. Jeżeli wypływasz w morze na kilka miesięcy, wszystko wygląda tak jak 100 lat temu. Znajdujesz się poza zasięgiem i możesz liczyć tylko na samego siebie.

“Każdy zna kogoś, kto zginął na morzu. Każdy, kto pracuje w tym przemyśle już nieraz żegnał się z własnym życiem. Wszyscy rybacy, z którymi rozmawiasz parokrotnie stawali oko w oko ze śmiercią."

“Ludzie, którzy wypływają na długo w morze i żyją z perspektywą grożącego im niebezpieczeństwa, mają silną etykę zawodową. Równie silna jest tendencja do wielkiej zabawy po powrocie i na kilka dni przed ponownym wypłynięciem z portu. To czyni z wybrzeża ciekawe miejsce. I choć Gloucester jest tylko 45-minut drogi od Bostonu, odnosi się wrażenie, że jest to okolica odległa; niczym nie przypominająca zwyczajnej Amerykę. To jedna z wielu przyczyn, dlaczego kocham to miejsce.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Gniew oceanu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy