Reklama

"Garfield": REALIZACJA

Producenci ”Garfielda” doszli do wniosku, że nadszedł czas, by najpopularniejszy kot świata, bohater komiksu publikowanego w blisko 2.600 gazetach na całym świecie – zadebiutował w filmie, na ekranie równie wielkim, co jego ego.

Producent John Davis, który ma w dorobku takie filmy jak ”Dr Dolittle” i ”Małolaty u taty”, mówi: ”Uważam, że Garfield ma wszelkie szanse, by zostać gwiazdą kina. Jest leniwy, zabawny, nieco drażliwy i ma własny styl. Nieważne, czy masz lat pięć czy pięćdziesiąt pięć – każdy może się z nim identyfikować”.

Reklama

Przez kilka lat John Davis – wraz ze współproducentem Brianem Manisem – zabiegał u twórcy Garfielda, Jima Davisa (zbieżność nazwisk przypadkowa) o prawa do ekranizacji komiksu. W końcu Jim Davis stwierdził, że czas, by kot, którego powołał do życia przed ponad ćwierćwieczem, wystąpił w filmie. Jak mówi: ”Zawsze traktowałem Garfielda jak prawdziwego kota, a dzięki współczesnym technikom filmowym twórcy mogli przydać mu na ekranie pełnego autentyzmu”.

Jim Davis i John Davis chcieli uchwycić na ekranie te cechy Garfielda, które zapewniły mu światową sławę. Jim Davis mówi: ”Myślę, że jest kilka powodów, dla których Garfield zyskał tak wielką popularność wśród widzów w każdym wieku. Lubi dowcip sytuacyjny i za to kochają go dzieci. Buntuje się przeciwko autorytetom, dzięki czemu mogą się z nim identyfikować nastolatki. Z upodobaniem kultywuje swoje liczne wady – za dużo je, za dużo śpi, zaniedbuje ćwiczenia fizyczne, obca jest mu silna motywacja – a któż z nas nie chciałby tak beztrosko poleniuchować? Ma odwagę mówić to, czego nie odważyłoby się powiedzieć wielu z nas. Sądzę więc, że przemawia w imieniu nas wszystkich. Przyznam, że sam jestem w 30% procentach Garfieldem – nie biegam, kocham lasagnię i uwielbiam nic nie robić. W pozostałych 70% jestem właścicielem Garfielda, Jonem. Śnię na jawie, a opisując miłosne zawody Jona czerpię z osobistych doświadczeń z okresu nauki w college’u”.

Gdy John Davis wywalczył sobie prawa do ekranizacji Garfielda, zadanie napisania scenariusza powierzył duetowi Joel Cohen i Alec Sokolov (”Toy Story”, ”Fałszywa dwunastka”).

Joel Cohen twierdzi, że odbiorcy bez trudu identyfikują się z Garfieldem, bo jest on znerwicowanym kotem: ”Alec i ja lubimy, gdy motorem akcji są emocjonalne potrzeby głównego bohatera. W ”Toy Story” motorem akcji były nerwice bohatera. Podobnie jest w ”Garfieldzie” – nasz kot jest istnym kłębkiem nerwów, który kieruje się przede wszystkim impulsami” – mówi.

Alec Sokolov dodaje: ”Garfield to klasyczny bohater komediowy. Chce zaspokoić podstawowe potrzeby, nie znosi głupców i jest najbardziej ludzkim i szczerym z bohaterów zamieszkujących jego świat. Scenarzysta staje więc przed niezmierzonym bogactwem tematów. Wystarczy dochować wierności Garfieldowi, a reszta sama się ułoży”.

W poszukiwaniu inspiracji dwaj scenarzyści udali się do krainy Garfielda – domu Jima Davisa w Muncie w stanie Indiana, by spotkać się z ojcem niezwykłego kota. Następnie – wraz z Johnem Davisem i Brianem Manisem – przejrzeli opublikowane w ciągu ostatniego ćwierćwiecza komiksy o Garfieldzie i postanowili, że ich film opierać się będzie na uniwersalnym motywie rywalizacji rodzeństwa o względy rodziców.

”Garfield czuje się panem wszechświata, dopóki w domu Jona nie zjawia się Odie, który burzy jego doskonały świat” – mówi John Davis. – ”Podobnie jak nowonarodzony młodszy brat Odie skupia na sobie uwagę wszystkich. Garfield czuje się odtrącony i postanawia pozbyć się rywala. Gdy Odie znika bez śladu, Garfield zdaje sobie jednak sprawę, że kocha małego drania. Przezwycięża więc lęk przestrzeni i wyrusza w daleki, nieprzyjazny świat, by odnaleźć i ocalić Odie’ego. To klasyczna sytuacja, którą wielu z nas pamięta ze swego dzieciństwa”.

W kilku scenach Garfield przełamuje barierę ekranu i przemawia wprost do widzów. ”Uświadomiliśmy sobie, że wielu legendarnych komików stosowało tę technikę, a byli wśród nich Bob Hope, Danny Kaye i Groucho Marx. Odgrywali swoją scenę jakby nigdy nic, a nagle przystawali i mówili coś na boku” – mówi Joel Cohen. – ”Postanowiliśmy zastosować ten chwyt, bo zależało nam, by Garfield wygłaszał komentarze na temat świata, który go otacza, zwracając się bezpośrednio do widzów”.

Reżyserię John Davis powierzył Pete’owi Hewittowi, który zwrócił jego uwagę filmem ”Pożyczalscy”. Jak mówi: ”Spodobała mi się konwencja, w jakiej zrealizowano ”Pożyczalskich”, łączyła bowiem humor i wzruszenia. Pete ma wspaniałe poczucie humoru i świetne wyczucie realizmu, a nam zależało, by świat Garfielda wydał się widzom w pełni autentyczny”.

Pete Hewitt z entuzjazmem przyjął propozycję wyreżyserowania filmu o Garfieldzie, uwielbia bowiem jego bohatera: ”Bohaterem naszego filmu jest sardoniczny, sarkastyczny kot, który potrafi się wdzięczyć i rzuca błyskotliwe teksty” – mówi.

Przed rozpoczęciem zdjęć Hewitt i jego ekipa zrealizowali siedemdziesięciominutową wersję scenariusza w formie animowanego scenopisu. Reżyser mówi: ”Zmontowałem roboczą wersję, podłożyłem głosy aktorów, muzykę i efekty dźwiękowe. Dzięki temu na wczesnym etapie zrozumieliśmy, co chcemy osiągnąć – co powinniśmy dodać, a co wyrzucić”.

W roli Jona Arbuckle’a, właściciela Garfielda, obsadzono Breckina Meyera (”Ostra jazda”, ”Wyścig szczurów”). ”Breckin ma wspaniałe poczucie humoru. Myślę, że bez trudu zidentyfikuje się z nim każdy posiadacz kota, i nie tylko...” – mówi Pete Hewitt.

”Jon jest właścicielem niezwykłego kota i nie ma szczęścia u kobiet” – mówi Breckin Meyer. – ”Jest normalnym, poważnym facetem. Jon i Garfield są niczym Abbott i Costello lub Dean Martin i Jerry Lewis”.

Aktor przyznaje, że wychował się na komiksach o Garfieldzie: ”Moja mama była wielbicielką Garfielda. Co roku dostawałem pod choinkę jakąś zabawkę z Garfieldem, pluszaka lub figurkę. Kiedy dostałem rolę, natychmiast wysłałem jej e-mail z rysunkiem przedstawiającym Jona i podpisem: ‘Zobacz, kogo teraz gram’. Była wniebowzięta”.

Meyer bał się, że na przeszkodzie może mu stanąć pewien problem – od dziecka jest uczulony na koty. Z ulgą przyjął wiadomość, że filmowy Garfield będzie generowany komputerowo: ”O tym, że mam alergię na koty, powiedziałem dopiero na planie. W kilku scenach występują przyjaciele Garfielda, Nermal i Arlene, których ”grają” prawdziwe koty, lekarstwo na alergię było więc cały czas pod ręką” – mówi.

Meyerowi partneruje Jennifer Love Hewitt (”Wielki podryw”, ”Koszmar minionego lata”), której powierzono rolę ukochanej Jona, Liz Wilson. ”Jennifer to wspaniała aktorka komediowa. Gdy zjawiła się na planie, między nią a Breckinem natychmiast coś zaiskrzyło” – mówi John Davis.

Jennifer Love Hewitt mówi: ”Liz i Jon są sobą wyraźnie zauroczeni. Zadaniem Liz jest przyspieszyć bicie serca Jona w każdej scenie, w której się pojawia. Jon wymyśla więc wymówki, by jak najczęściej zabierać Garfielda do weterynarza. Przyznam, że sama jestem zagorzałą fanką Garfielda. Dorastałam oglądając kreskówkę, która miała na mnie wielki wpływ. Gdy dostałam wielkiego rudego kota, chciałam go nazwać ”Garfield”, ale mój brat postawił veto. Po raz pierwszy spróbowałam lasagnii właśnie ze względu na Garfielda...”.

Aktorka starannie przygotowywała się do roli. Jak mówi: ”Moja bohaterka ma krótkie włosy, poszłam więc za jej przykładem. Ścięłam włosy tak krótko, jak nigdy dotąd. Dzięki nowej fryzurze, kokieteryjnym sztucznym rzęsom i kolorowym ciuchom poczułam się jak Liz”.

Rolę cynicznego Happy’ego Chapmana, trzeciorzędnego gospodarza programu dziecięcego z podrzędnej kablówki, gra Stephen Tobolowsky (”Dzień świstaka”, ”Nagi instynkt”). Aktor mówi: ”Happy uważa, że jest stworzony do większych rzeczy. Marzy mu się program w ogólnokrajowej telewizji i prestiżowe nagrody”.

Jakby tego było mało, Tobolowsky gra w filmie drugą rolę – brata bliźniaka Happy’ego, cenionego prezentera wiadomości Waltera J. Chapmana: ”Happy wiecznie z nim konkuruje. Nie jest to jednak zdrowa rywalizacja”.

Na ekranie występuje także sam Jim Davis, bez którego nie byłoby filmu. Twórca Garfielda wciela się w epizodyczną rolę członka loży.

Za tresurę ekranowych czworonogów odpowiedzialny był Larry Madrid (”Dr Dolittle”, ”George prosto z drzewa”, ”102 dalmatyńczyki”). Początkowo twórcy chcieli, by Garfielda zagrał prawdziwy kot. ”Znalazłem kota, który do złudzenia przypominał Garfielda, był tylko nieco szczuplejszy. Postanowiłem założyć mu pogrubiający kostium, który z powodzeniem wykorzystałem przy wcześniejszych filmach, w końcu jednak postanowiliśmy, że nasz kot będzie w pełni animowany komputerowo”.

Odie’ego, największego rywala Garfielda, ”gra” Tyler, mieszaniec jamnika i teriera. ”Pracowałem z nim już wcześniej i doszedłem do wniosku, że świetnie się nadaje do roli Tylera, bo ze swymi krótkimi nóżkami i pełnymi wyrazu oczami wygląda jak pies z kreskówki” – mówi Madrid. – ”Pete chciał, by wyglądał jeszcze bardziej wyraziście, przycięliśmy mu więc sierść na grzbiecie, podczas gdy łapy, uszy, pysk i ogon pozostawiliśmy bez zmian”.

Najtrudniejsze były nie sceny, w których filmowe koty jeżdżą na deskorolce i skaczą w wiadrze, lecz te, w których musiały siedzieć cicho i patrzeć się przed siebie dłuższą chwilę. ”Koty szybko się nudzą i trzeba cały czas coś wymyślać, by skupić na sobie ich uwagę. To dużo trudniejsze, niż mogłoby się wydawać” – mówi Madrid.

Ekipa Madrida tresowała także kota Happy’ego Chapmana, Persnikitty’ego; dobermana o imieniu Luca, któremu przypadła rola czarnego charakteru i pięć myszy wcielających się w rolę Louisa. Zwierzęcą obsadę uzupełniało 15 kotów, 30 szczurów i 35 psów najróżniejszych ras.

Aby sprostać wszystkim wyzwaniom, na planie pracowały jednocześnie dwie ekipy: jedna filmowała ujęcia z udziałem aktorów i Odie’ego, druga – z udziałem zwierząt.

Równie ważna, co obsada ról aktorskich, była strona plastyczna filmu. ”Chcieliśmy, by nasz film utrzymany był w bardzo żywym stylu wizualnym” – mówi John Davis.

Za stronę wizualną, która łączy w sobie elementy realistyczne i fantastyczne, odpowiedzialni byli: autor zdjęć Dean Cundey, wyróżniony nominacją do Oscara za ”Kto wrobił królika Rogera”; scenograf Alexander Hammond (”Faceci w czerni II”, ”K-Pax”) i projektantka kostiumów Marie France (”Pożyczalscy”, ”Ministranci”).

Dean Cundey mówi: ”Akcja naszego filmu rozgrywa się w świecie spotęgowanej fantazji. To świat realny, do którego wkradły się elementy estetyki komiksowej”.

Alexander Hammond mówi: ”Komiksy o Garfieldzie są proste i zwyczajne. Postanowiliśmy dochować im wierności i uprościliśmy nieco styl wizualny filmu. Chwilami można odnieść wrażenie, że zbudowaliśmy wszystko z kolorowych klocków. Zdawaliśmy sobie przy tym sprawę, że Garfield będzie pomarańczowy, zdecydowaliśmy więc, że nigdzie indziej nie pojawi się ten kolor”.

Hewitt i Hammond wprowadzili do filmu trzy odrębne style. Alexander Hammond mówi: ”Okolica Garfielda to jego królestwo, tam nasz kot czuje się panem świata. Przydaliśmy jej więc cech magicznych, niemal baśniowych: kolorowe domy z gankami, starannie przystrzyżone trawniki i rzucające przyjemny cień drzewa”.

Gdy Garfield wyrusza w świat (który podobnie jak jego dzielnicę zbudowano na zapleczu studia Universal), bo znaleźć Odie’ego, czuje się jak w obcym żywiole, co podkreśla scenografia Hammonda.

Projektantka kostiumów Marie France nawiązała do klasycznego stylu lat 50-tych. Jak mówi: ”Inspiracją była mnie epoka niewinności. Kobiety nie nosiły spodni, nikt nie chodził w dżinsach czy trampkach. Liz jest profesjonalistką, ubiera się elegancko, podkreślając swą kobiecość. Filmowy Jon – w przeciwieństwie do komiksowego – nie nosi flanelowych koszul w kratę, lecz rzeczy nieco bardziej stylowe. Nikt oczywiście nie ubiera się na pomarańczowo, bo ten kolor zarezerwowany jest wyłącznie dla Garfielda”.

Ekranowego Garfielda wykreowano przy zastosowaniu najnowszych zdobyczy techniki filmowej. ”Nie udało nam się znaleźć kota, który byłby wystarczająco wielki i gruby, a zarazem sprawnie podawał dialog, postanowiliśmy więc wykreować go komputerowo” – mówi John Davis.

Nad wykreowaniem cyfrowego Garfielda pracowali wspólnie autor zdjęć Dean Cundey, który pracował na planie tak skomplikowanych technicznie filmów jak ”Kto wrobił królika Rogera” i trylogia ”Powrót do przyszłości”; współproducent i producent efektów specjalnych John Kilkenny (”Daredevil”, ”Dr Dolittle 2”); koordynator animacji Chris Bailey (”Wielki Joe”) oraz ekipa ze studia Rhythm & Hues, z którą producent John Davis współpracował wcześniej przy filmach ”Dr Dolittle” i ”Dr Dolittle 2”.

Pete Hewitt nalegał, by filmowy Garfield był przekonywający, a zarazem wierny komiksowemu oryginałowi: ”Garfield musiał po raz pierwszy chodzić na czterech łapach, wchodzić w interakcję z ludzkimi i zwierzęcymi partnerami, prezentować manierę, którą znamy z komiksu, a zarazem niczym nie różnić się od prawdziwego kota” – mówi.

W czasie prób animowanego Garfielda, którego dodawano na późniejszych etapie realizacji, zastępowała wypchana kukła. Dzięki niej aktorzy i autor zdjęć znajdowali właściwy punkt odniesienia. Wszystkie sceny kręcono następnie bez kukły, by zrobić miejsce, w którym animatorzy umieszczali generowanego komputerowo Garfielda. Następnie w miejscu, w którym miał się znaleźć Garfield, fotografowano neutralną szarą kulę, a potem lustrzaną kulę odblaskową, by dać animatorom wskazówki pozwalające im określić stopień odbicia światła.

Koordynacją animacji zajmował się Chris Bailey, który pracował wcześniej nad ”Małą syrenką” i ”Królem Lwem”. Pokazał on aktorom, jak obchodzić się z nieistniejącym kotem: ”To normalne, że początkowo aktorzy czują się skrępowani, dałem więc Breckinowi woreczek z fasolą, a następnie pluszowego Garfielda, by nauczył się skupiać wzrok na jego biodrach i klatce piersiowej” – mówi.

Dan Deleeuw, specjalista ze studia efektów specjalnych Rhythm & Hues, zjawił się na planie, by dokładnie zmierzyć wszystkie pokoje, meble i odległości między dwoma punktami. Pozwoliło mu to zrekonstruować dekoracje w pamięci komputera na etapie postprodukcji i montażu.

Praca nad efektami specjalnymi zajęła rok. W filmie podziwiać możemy ponad 500 ujęć z elementami grafiki komputerowej, z czego 425 wykreowano na potrzeby samego Garfielda. Pozostałe efekty wykorzystano w scenach, w których filmowe zwierzęta – Nermal, Arlene, Luca i Louis – mówią (Odie nie mówi ani słowa). ”W filmie występują żywe zwierzęta, animowaliśmy więc tylko ich pyski, synchronizując ich ruch z dialogiem i nadając im odpowiedni wyraz” – mówi Pete Hewitt.

Specjaliści z Rhythm & Hues wykreowali ”biologicznego” Garfielda, który ”składał się” z kości, mięśni i oczu. Posłużył on jako wzór do przygotowania animowanej wersji ostatecznej. Gdy Pete Hewitt opracował wstępną wersję montażową filmu, zeskanowano ją do pamięci komputera i na jej podstawie wykreowano postacie generowane komputerowo.

Chris Bailey kierował ponad stuosobową ekipą oświetleniowców i specjalistów od efektów, którzy animowali komputerowego Garfielda: ”Nadzorowałem mimikę i motorykę Garfielda. Sceny, w których pędzi ulicą, a jego sierść faluje, są zasługą Rhythm & Hues” – mówi.

W sumie realizacja filmu – zdjęcia z udziałem aktorów, postprodukcja i praca nad efektami specjalnymi – zajęła półtora roku. Warto było podjąć ten wysiłek, bo jak powiedział sam Garfield: ”Odkryłem, że jeśli się na coś wystarczająco długo czeka, w końcu się to dostaje”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Garfield
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy