Reklama

"Garbi: Super bryka": GARBI NA TORZE

Filmowanie wyścigów NASCAR, z uczestnikiem tak niezwykłym jak „Garbi”, nastręczało wiele technicznych problemów. Najpierw do szkółki samochodowej dostali się odtwórcy głównych ról. Musieli też przestudiować sposób zachowania kierowców i ekipy NASCAR. Najbardziej „zielona” była Lohan. Ale podobno bardzo szybko się uczyła. Podczas pierwszej jazdy krzyczała cały czas. Nie zdajesz sobie sprawy, jak wygląda jazda takim wyścigowym wozem, póki nie spróbujesz. Prędkość po prostu cię oszałamia. I strasznie się pocisz. Podczas jednego wyścigu kierowcy tracą nawet osiem funtów wagi! Ja miałam specjalnie chłodzony kombinezon, inaczej zapociłabym się na śmierć – wspominała aktorka. Robinson mówiła z uznaniem: Lindsay naprawdę nauczyła się jeździć i to praktycznie od zera. Dillon podkreślał, że wyczynowa jazda niesie wielkie wyzwania. Zdziwiła mnie klaustrofobiczna atmosfera, panująca wewnątrz samochodu. Pędzisz, a jesteś jednocześnie uwięziony. I jeszcze jedna rzecz: to sport wymagający niezwykle silnej koncentracji. Wystarczy ułamek sekundy nieuwagi i już lądujesz na ścianie.

Reklama

Zdjęcia do filmu powstały 5 września 2004 roku na torze Fontana, w Kalifornii, podczas prawdziwego wyścigu. Wszyscy wiedzieli, że to ryzykowne, ale producenci doszli do wniosku, że inaczej nie da się oddać prawdziwego klimatu zmagań na torze.

To było jak precyzyjna operacja wojskowa – wspominała Robinson. – Było mnóstwo zabezpieczeń, na widowni ponad 100 tysięcy ludzi i plan zdjęć dopracowany co do sekundy. Wyścig kręciły 23 kamery jednocześnie, a start „Garbiego” powitany został przez ryk zachwytu ze strony zgromadzonego tłumu. Fottrell podkreślał: Pokazanie „Garbiego” podczas prawdziwego wyścigu było naszym zdaniem konieczne i należało się publiczności. Udało się!. Sfilmowano też kontrolowany wypadek, który według specjalistów był niemal nie do odróżnienia od tych, jakie naprawdę zdarzają się na torze.

Robinson podkreślała zasługi jeszcze jednego członka ekipy: operatora Grega Gardinera („Faceci w czerni II”, „Orange County”). Dzięki niemu udało nam się osiągnąć prawdziwie kalifornijski nastrój babiego lata. Greg użył ciepłych, nasyconych, delikatnych barw, które podkreślały humorystyczny, a chwilami liryczny klimat tej historii – mówiła.

Natomiast twórca kostiumów Frank Helmer nawiązywał do stylu i palety kolorystycznej ubiorów z przełomu lat 60. i 70., które stały się znowu popularne. Podkreślał też, że uniformy kierowców były w stu procentach wierne ściśle określonym wymaganiom regulaminu NASCAR.

Mam nadzieję, że sprawiliśmy, iż „Garbi” stanie się bohaterem kolejnego pokolenia widzów. Bardzo się staraliśmy, by osiągnąć ten efekt – mówiła Robinson.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Garbi: Super bryka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy