"Gangi Nowego Jorku": ZDJĘCIA
„Wojna nie rozgrywa się gdzieś w Dixie. Ona trwa tutaj, na tych ulicach!”- Monk McGinn
Scorsese wiedział, że nie wystarczy dobra scenografia i praca nad językiem, by oddać charakter minionych czasów. Trzeba było jeszcze kogoś, kto umiałby ten klimat przekazać widzowi obrazem i oczarować go. Dlatego zatrudnił niezwykle utalentowanego operatora, Michaela Ballhausa. Tym sposobem pracowali razem już po raz szósty.
„Kręcenie filmu z Martym jest ogromną przyjemnością, bo on jest niesamowitym wzrokowcem” – mówi Ballhaus. „W głowie tworzy tyle obrazów, że sprostanie jego wizji, przeniesienie tego wszystkiego na ekran, stanowi niezwykle trudne, ale fantastyczne zajęcie. Uważam, że ten projekt jest najbardziej ekscytujący ze wszystkich, które robiliśmy wspólnie. To bardzo zróżnicowany film - jest tu i akcja i wspaniała historia miłosna, i konflikt pomiędzy ojcem i synem. Poza tym, nie bez znaczenia jest fakt, że to pierwszy film dotyczący akurat tego okresu w historii Ameryki. Sprostanie temu wyzwaniu było bardzo ekscytujące”.
Ballhaus i Scorsese chcieli, by film oczarował widza. „Zanim zaczęliśmy kręcić, Marty dał mi książkę o Rembrandcie, która omawiała filozofię tego wielkiego malarza dotyczącą światła” – wspomina Ballhaus. „Musieliśmy pojąć te zasady, by użyć w filmie bardzo prostych źródeł oświetlenia - świeczek, pochodni, ognisk płonących na ulicach”.
„W tamtych czasach wszędzie było pełno dymu i mgły. Nie istniała jeszcze elektryczność. Używano gazu, a ludzie dodatkowo palili nadzwyczajne ilości tytoniu. Wszędzie były też jakieś pożary lub ogniska. Kręcąc używałem niewielu filtrów, a w niektórych scenach bardzo mało światła. Większa część filmu rozgrywa się w zakątkach, w których mieszka biedota, więc jest tam ciemno i mało kolorowo”.
Ballhaus współpracował blisko ze scenografem, Ferrettim. „Dante jest niesamowitym artystą. Jego scenografie wyglądają bardzo autentycznie, odnosi się wrażenie, jakby rzeczywiście było się w danym miejscu. Mieliśmy możliwość zrobienia kilku spektakularnych szerokich ujęć, np. wtedy, gdy kręciliśmy scenę w zatoce. Zaczęliśmy zbliżeniem pary kobiet pogrążonych w żałobie, idących wzdłuż portu. Widzimy trumny z ciałami ich bliskich, a później kamera podnosi się coraz wyżej i wyżej i dostrzegamy także rzędy innych trumien. Kamera ciągle wędruje w górę ponad statkiem w doku, a potem nagle rozwodzi się nad wodą” – opowiada operator. „Zrobiliśmy także bardzo skomplikowane ujęcie w Chińskiej Pagodzie. Zaczynało się filmowaniem postaci Billa Rzeźnika, stojącego na scenie. Kamera ustawiona była za nim i skierowana w stronę widowni. Potem obracała się szybko dookoła niego, by następnie powrócić do pierwotnej pozycji. Dzięki temu w jednym ujęciu widzimy całe wnętrze Pagody i wszystkich osób w niej zgromadzonych”.