Reklama

"Gangi Nowego Jorku": PRZYGOTOWANIA DO PRODUKCJI

„Ulice Mullberry i Worth, Cross, Orange i Little Water. Każda z tych ulic Five Points jest jak palec, a kiedy zamykam dłoń, staje się pięścią” - Bill Rzeźnik

Gangi Nowego Jorku ożywiają czasy, które znamy tylko z przekazywanych z pokolenia na pokolenie opowieści i z biografii ludzi, którzy pozostawili po sobie coś więcej niż tylko nazwiska” – mówi Luc Sante, historyk i pisarz. „By na tej podstawie zbudować jakąś wiarygodną historię, potrzeba było wysiłku ogromnej zbiorowej wyobraźni”.

Reklama

Pomysł nakręcenia filmu o tamtych czasach zrodził się ponad 30 lat temu, zanim jeszcze Martin Scorsese wyrobił sobie pozycję jednego z najbardziej twórczych filmowców swojego pokolenia. Pewnego dnia w domowej biblioteczce natrafił na książkę, której tytuł ogromnie go zaintrygował. Były to wydane po raz pierwszy w 1928 roku „Gangi Nowego Jorku” Herberta Asbury’ego. Wtedy jeszcze nie wiedział, że jest to powieść, która w latach 70. urosła do miana kultowej wśród młodych Nowojorczyków. „Wziąłem książkę z półki i przeczytałem prawie całą w ciągu jednego dnia” – wspomina Scorsese.

Powieść rzuca światło na legendy i skromną wiedzę o głośnym kolorowym kryminalnym półświatku Nowego Jorku oraz o czasie i miejscu, które według Asbury’ego dały początek współczesnej mafii i amerykańskim gangsterom. To był Nowy Jork, gdzie były małe, ale okrutne gangi, o nazwach takich jak: Shirt Tails („Kraciaste Gajery”), Plug Uglies („Paskudne Wtyki”) czy Daybreak Boys („Ranne Ptaszki”), których członkowie walczyli o przetrwanie we wrogim i obcym świecie. Niektórzy porównują klimat powieści do „Mechanicznej pomarańczy”, choć w tym przypadku nie jest to futurystyczna fikcja, ale prawdziwa historia dzikiej przeszłości Ameryki. Z książki wyłania się Nowy Jork jako miejsce rzezimieszków, niekończących się bójek i ukrytych machinacji oraz obraz państwa, które po raz pierwszy odkrywa siłę tkwiącą w ludziach ulicy.

Książka ożywiła wspomnienia dotyczące opowieści, jakie Scorsese słyszał jako chłopiec dorastający w dzielnicy Little Italy. „Powieść zawierała cały folklor dawnego Nowego Jorku i wszystko, co w niej znalazłem, zdawało się pasować do moich wyobrażeń z tamtego okresu” – mówi reżyser. „Można powiedzieć, że była w jakiejś mierze odbiciem mojej niekończącej się miłości i fascynacji, jakie żywię w stosunku do tego miasta”.

Scorsese był urzeczony portretem nowojorskich imigrantów, zmuszonych do życia poza prawem. Filmową wersję „Gangów Nowego Jorku” wyobrażał sobie jako hołd złożony amerykańskiemu kinu epickiemu. Chciał opowiedzieć o korzeniach kraju, jednocześnie pokazując imigrantów łączących się w czasach beznadziei i strachu i walczących o prawo do realizacji własnych marzeń. Scorsese wspomniał o książce swojemu przyjacielowi i współpracownikowi, scenarzyście Jay‘owi Cocksowi, który, jak się okazało, nie tylko doskonale ją znał, ale nawet posiadał swój własny egzemplarz.

„Przez długi czas sam byłem zafascynowany społeczeństwem tamtego okresu, wczesnymi kryminalistami i gangami, bowiem mój dziadek był nowojorskim policjantem” – mówi Cocks. „Posiadał stare egzemplarze Gazety Policyjnej, w których pełno było drzeworytów i rycin, ilustrujących wyczyny rzezimieszków. Temat ten ogromnie mnie zaintrygował, bo w przypadku kina jest to terytorium całkowicie dziewicze. Większość ludzi w ogóle nie zna tego fragmentu historii Nowego Jorku”.

Cocks oddał się poszukiwaniom historycznych wiadomości na temat tego okresu. Inspirację przy tworzeniu scenariusza znalazł także w wersie piosenki Bruce’a Springsteena, mówiącej o nadejściu „zbawcy, który powstanie z ulicy”. Z tego eposu narodziła się postać Amsterdama Vallona. Później Cocks stworzył otaczający bohatera świat. „Powołanie do życia takiego a nie innego Amsterdama było powodem, dla którego wymyśliliśmy postać Billa Rzeźnika. W naturalny sposób pojawiła się też Jenny, której obecność przynosi głównemu bohaterowi ukojenie w świecie, w którym nie ma chwili wytchnienia” – mówi Cocks.

Akcja filmu rozgrywa się w nowojorskiej dzielnicy Five Points, legendarnym krajobrazie, jaki tworzyły stłoczone domy czynszowe i brukowane ulice, które Asbury nazwał w swojej książce „kolebką gangów”. Każdego dnia do pobliskiego portu przybywała nowa grupa irlandzkich imigrantów, zwabiona możliwością ziszczenia ”amerykańskiego snu”. Znajdowali tu jednak biedę, pogardę i lekceważenie, głównie ze strony amerykańskich nacjonalistów. Postrzegali oni Irlandczyków jako intruzów, zagrożenie dla ich ziemi, pracy i demokracji, o którą walczyli ich przodkowie. Obawiano się także, iż Irlandczycy, jako żarliwi katolicy, postawią lojalność wobec Kościoła nad lojalność wobec państwa.

„To był niezwykły czas, okres, w którym społeczeństwo było podzielone na pewnego rodzaju kasty, pozostające ze sobą w ciągłej walce. Ale w przeciwieństwie do dzisiejszych amerykańskich gangów, te dodatkowo były zorientowane politycznie” – wyjaśnia Scorsese. „Pierwsza duża fala imigrantów przybyła do Nowego Jorku z Irlandii, uciekając przed panującym tam głodem. Były to lata 1840 –1870. W czasie największego nasilenia tej migracji, ponad 15 tysięcy osób przybijało co tydzień do nowojorskich brzegów. Ludzie ci nie mieli pracy, pieniędzy, nie mówili po angielsku. Większość z nich porozumiewała się wyłącznie w języku celtyckim. Nacjonaliści, wywodzący się z Anglii, Holendi i Walii, tylko siebie uważali za prawdziwych Amerykanów, dlatego z niechęcią patrzyli na imigrantów”.

Pracując nad scenariuszem Scorsese i Cocks skupili się na jednym konkretnym irlandzkim gangu. Nosił on nazwę Dead Rabbits, pochodzącą od irlandzkiego zwrotu „dod ráibéid”, który oznaczał brutalne i wściekłe monstrum. Budując postać przeciwnika Amsterdama, twórcy opierali się na biografii faktycznie żyjącego w owych czasach nacjonalisty. Był nim Bill Poole, rzeźnik z zawodu, który później stał się zawodowym bokserem, znanym pod pseudonimem Bill „Rzeźnik”. Prawdziwy Poole zmarł w 1855 roku, na kilka lat przed wydarzeniami opisywanymi w „Gangach”. Jego historia idealnie odpowiadała wyobrażeniom o przeciwniku Amsterdama. Stworzono więc bohatera, który wkradł się w struktury władz miasta i sprzymierzył ze zniesławionym aferzystą korupcyjnym Bossem Tweedem z Tammany Hall. Ogarnięty obsesją zemsty Amsterdam, tęskniąc za ojcem, popada w wewnętrzny konflikt, gdy pomiędzy nim a Rzeźnikiem rodzi się więź, oparta na lojalności i wzajemnym szacunku. Twórcy filmu chcieli jednak, by oprócz ostatecznej konfrontacji pomiędzy Amsterdamem i Billem „Rzeźnikiem”, pokazać także wyraźnie Nowy Jork, jakiego jeszcze nigdy w kinie nie było – miasto w samym środku Wojny Secesyjnej. Istotne stało się więc sportretowanie mieszanki biedy, napięć rasowych religijnych i kulturowych, który staje się na oczach widza beczką prochu zdolną rozsadzić miasto.

„Wojna Secesyjna wybuchła w Nowym Jorku w 1863 roku w postaci serii zamieszek ulicznych znanych pod nazwą Draft Riots. Były to najgorsze rozruchy w dziejach Ameryki” – wyjaśnia Scorsese. „Trwały cztery dni i cztery noce. Przyczyną ich był uchwalony przez prezydenta Lincolna dekret, ogłaszający masowy pobór do wojska. Można było zapłacić 300 dolarów i się od tego obowiązku wymigać. Dla biednych był to warunek niemożliwy do spełnienia, dekret wywołał więc prawdziwą furię. Uczestnicy rozruchów niszczyli i równali z ziemią wszystko, co napotkali na swojej drodze. Drugiego dnia dekret o poborze zawieszono, ale miasto nadal było w stanie oblężenia. Wtedy przybyły oddziały wojsk Unii, których zadaniem było stłumienie zamieszek. W tym czasie w filmie rozgrywa się walka pomiędzy Amsterdamem i Billem Rzeźnikiem oraz ich gangami. Mamy więc punkt kulminacyjny fikcyjnej opowieści na tle prawdziwych historycznych wydarzeń”.

Do pracy nad scenariuszem zostały zaangażowane jeszcze dwie osoby. Pierwszą był zdobywca Oscara za „Listę Schindlera” Steve Zailian, który pracował ze Scorsese nad strukturą historii, a drugą - wielokrotnie nagradzany twórca teatralny i scenarzysta Kenneth Lonergan („Możesz na mnie liczyć”), który skoncentrował się na rozwinięciu postaci głównych bohaterów.

Przez ponad dwie dekady wytrwałych dążeń scenariusz nabierał poloru. Jay Cocks zauważa: „Paradoksalnie cieszę się, że zajęło nam to tak dużo czasu, ponieważ fabuła filmu nabrała głębi a bohaterowie stali się mniej jednoznaczni. Wszystko zawdzięczamy naszym doświadczeniom z tych minionych 25 lat. Jednocześnie muszę tu podkreślić, że film nigdy by nie powstał, gdyby nie poświęcenie i upór człowieka, który się nie poddał i doprowadził sprawę do samego końca – Martina Scorsese”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Gangi Nowego Jorku
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy