Reklama

"Gangi Nowego Jorku": JĘZYK XIX-WIECZNYCH NOWOJORCZYKÓW

„Amsterdam? Ja jestem Nowym Jorkiem” - Bill „Rzeźnik”

W zachowaniu realizmu dawnego Nowego Jorku pomagał także specjalista językowy, Tim Monich. Dbał o to, by każdy na planie mówił jak XIX-wieczny mieszkaniec Dolnego Manhattanu, z użyciem specyficznego akcentu i spektakularnej kryminalnej gwary. To właśnie wtedy powstały takie słowa jak „chata” jako eufemizm mieszkania czy „paser” jako określenie kogoś, kto sprzedaje kradzione towary. Monich wyjaśnia: „Wyzwaniem stało się dla nas sprawienie, by bohaterowie brzmieli jak twardzi, wychowani na ulicy przedstawiciele klasy pracującej, przy jednoczesnym wyeliminowaniu przeróżnych naleciałości etnicznych słyszanych w dzisiejszym Nowym Jorku”.

Reklama

Oprócz wyników szerokich historycznych prac badawczych, ostatecznie Monich musiał po części polegać na swojej lingwistycznej wyobraźni. „Lata 40. i 60. XIX wieku to czasy, w których nie było jeszcze nagrań” – opowiada. „Korzystałem więc z innych źródeł z tamtego okresu – humorystycznych tekstów, poezji, ballad, artykułów z gazet, by wyobrazić sobie jak brzmieli ówcześni Nowojorczycy. Słuchałem też późniejszych nagrań ludzi, którzy urodzili się i wychowali w tamtych czasach, np. przemówień Walta Whitmana”.

Monich pomagał każdemu z aktorów połączyć autentyczną, charakterystyczną wymowę z osobowościami granych przez nich bohaterów. „Daniel Day-Lewis pracował bardzo ciężko nad stworzeniem maniery wypowiedzi Billa Rzeźnika” – opowiada lingwista. „Zdecydował, że Bill będzie osobą wyedukowaną, która umie czytać i pisać. Ponieważ ludzie w tamtych czasach znali przede wszystkim Biblię, czytaliśmy ją z Danielem razem na głos, by tekst nabrał odpowiedniego brzmienia. Przewertowaliśmy także Whitmana. Daniel chciał spowolnić artykulację swojego bohatera. Uważał, że musi on mówić wolno, w sposób przemyślany. Marty uznał to za bardzo interesujący pomysł”.

„W ten sam sposób z Leo omawialiśmy postać Amsterdama. Jego bohater przybył do Ameryki z Irlandii, był wychowywany wśród irlandzkich imigrantów, którzy mówili po irlandzku lub po angielsku, ale z wyraźnym akcentem. Jego wymowa musiałaby być rytmiczna, śpiewna. Ale musieliśmy też pamiętać o tym, że Amsterdam 16 lat spędził w fabryce, gdzie jego brzmienie nabrało szorstkości, więc wymyśliliśmy krzyżówkę akcentu amerykańskiego i irlandzkiego. Podobnie było z postacią graną przez Cameron. Ona także przybyła do Nowego Jorku jako dziecko i wychowywała się w Five Points. Ale ponieważ w młodym wieku trafiła do nacjonalistów, jej język wywodził się z naturalnych amerykańskich wzorców wymowy”.

Monich określa swoją rolę na planie jako „policjanta ds. wymowy z dawnych czasów”. Zaznacza jednak, że w dużej mierze panowała tam również swoboda, by stworzyć wrażenie Nowego Jorku jako wieży Babel. „Daniel okazjonalnie wprowadzał do dialogu słowa typowe dla Whitmana, zapożyczał także cytaty z Biblii” – opowiada Monich. „I nigdy nie zapomnę momentu, kiedy po raz pierwszy na planie Leo powiedział słowo Okay. Jak tylko Marty krzyknął Cięcie!, Leo przybiegł z przeprosinami. Przepraszam, wiem, że nie powinienem mówić Okay – powiedział. Na planie Titanica zwracano mi uwagę, bym nie używał tego słowa. Nie zgodziłem się z nim. Okay to bardzo stare amerykańskie stwierdzenie, wyrażenie jeszcze sprzed Wojny Secesyjnej. Są spory na temat jego pochodzenia, ale ja myślę, że wywodzi się ono od żartobliwego sposobu powiedzenia All correct. Nie było więc żadnych przeciwwskazań by go używał”.

Zadaniem Monicha była praca nie tylko z głównymi aktorami, musiał także pilnować akcentu wszystkich 100 osób, które wypowiadały jakiekolwiek słowa. „Prawie nikt na planie nie mówił ze swoim prawdziwym akcentem” – wspomina. „Mieliśmy Irlandczyków, np. Brendana Gleesona czy Brytyjczyków, jak Jim Broadbent, którzy grali Amerykanów. Z drugiej strony byli Amerykanie, którzy grali irlandzkich imigrantów. To była mieszanina różnych akcentów, co w dużej mierze odzwierciedla rzeczywistą, także i dzisiejszą sytuację w Ameryce”.

Przygotowując się do swojej roli, Diaz uznała pracę nad akcentem za kluczowy aspekt wniknięcia w osobowość swojej bohaterki. „Jenny przybyła do Ameryki ze swoją matką z Irlandii i w bardzo młodym wieku została osierocona” – komentuje aktorka. „Związała się z Billem Rzeźnikiem i nauczyła się od niego wszystkiego, co mogło być przydatne, by przetrwać, obojętnie czy dotyczyło to sprzedawania własnego ciała czy dokonywania drobnych przestępstw. Prawdopodobnie także naśladowała jego styl wymowy”.

Henry Thomas to kolejny aktor, któremu język pomógł zrozumieć graną przez siebie postać. „Przeczytałem książkę zatytułowaną The Rouge’s Lexicon, która jest jakby encyklopedią slangu podziemnego świata minionego wieku” – wyjaśnia. „Okazało się to bardzo pomocne w załapaniu języka i pomogło mi zauważyć, jak autentyczny jest nasz scenariusz. To fascynujące, jak niektóre słowa do dziś przetrwały w naszym języku”.

„Aktorzy mieli dużą swobodę w jego wybieraniu i decydowaniu, skąd pochodzą grane przez nich postacie” - komentuje. „Nowy Jork to tygiel, łączący wszystkie akcenty świata, więc było wielce interesującą rzeczą móc się tym trochę pobawić”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Gangi Nowego Jorku
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy