"Gang dzikich wieprzy": Pojedynki na śmiech
Travolta wspominał, że atmosfera na planie przypominała forsowne, ale przyjacielskie zawody w tym, kto będzie najbardziej zabawny. To współzawodnictwo trwało nie tylko podczas ujęć, ale i między nimi. Tim i Martin to przecież komicy estradowi, którzy dowcip mają we krwi, ja i Macy jesteśmy aktorami równie często grającymi role dramatyczne, co i komediowe. Nic dziwnego, że można powiedzieć, iż pracowaliśmy podwójnie. Każdy chciał udowodnić, że potrafi rozśmieszyć pozostałych także w przerwach w pracy. Miało to podobno duży wpływ na zmiany w scenariuszu. Obecny podczas zdjęć scenarzysta Copeland, za zgodą reżysera i producentów, na gorąco dopisywał wiele kwestii, często czerpiąc je wprost z wzajemnych popisów aktorów poza planem.
Martin Lawrence stworzył postać będącą pod wieloma względami przeciwieństwem bohatera Travolty. To człowiek, o którym trudno doprawdy powiedzieć, że odniósł sukces. Więcej - nie miał odwagi swych marzeń zrealizować. Ale podróż zmienia go, dodaje mu energii. Aktor uchwycił, zdaniem reżysera, tę metamorfozę znakomicie. Co do Macy'ego, to Becker twierdził, że "ścigał go jak pitbull". Powód? Powiem szczerze, że po prostu nikogo innego nie wyobrażałem sobie w roli Dudleya i gotów byłem zrobić wszystko, by go pozyskać. Tylko Bill potrafi być tak zabawny, przy jednoczesnym zachowaniu realistycznego rysunku postaci, bez którego komedia łatwo może stać się wygłupem.
Aktor tak mówił o swym bohaterze: Jest to wariant postaci, jakie grywałem wcześniej. Nieśmiały, naiwny, zagubiony facet, ale w żadnym razie nie głupiec czy tchórz. A w tym przypadku uda mu się zdobyć dziewczynę - i bardzo dobrze! Macy wspominał, że klucz do filmu znalazł, gdy wraz ze swymi partnerami rozmawiali o postaciach. Doszliśmy do wniosku, iż musi być to rzecz o mężczyznach, którzy zdecydowali, że muszą się zdobyć na rzeczy, których się do tej pory lękali. I muszą zrobić to już - bo to naprawdę ostatni moment.