"Furia": BOSTON I OKOLICE
"Furia" realizowana była w plenerach Bostonu i jego okolic, w tym w takich historycznych miejscach, jak Back Bay, zielone tereny Boston Commons oraz Ogrodów Publicznych, dostojna rezydencja w stylu Tudorów w Manchesterze, Charlestown, Newburyport, Lincoln, Merrimac oraz Rockport.
Zdjęcia wnętrz domu Cravena i mieszkania Emmy kręcono na specjalnie wybudowanym planie w Chelsea Stages. W filmie można też zobaczyć rejony zachodniego Massachusetts, malownicze miasteczka Northampton i Amherst oraz szczyt Sugarloaf w Deerfield w pełni jesiennego sezonu, zwanego w Nowej Anglii "porą kolorowych liści".
Plenery w Bostonie były fantastyczne, podobnie jak jego mieszkańcy - mówi Gibson. Gdziekolwiek się nie spojrzy, ma się wrażenie, że to miasto żyje historią i głębokim szacunkiem dla naszej z trudem wywalczonej wolności. To kulturalna kolebka młodego amerykańskiego narodu, urokiem i stylem przypominająca miasta europejskie.
Jeden z warunków postawionych ekipie przez reżysera Martina Campbella brzmiał: film ma być tak realistyczny, jak to tylko możliwe. Realizm był sprawą absolutnie priorytetową - stwierdza reżyser. W dochodzeniu po śmierci Emmy udział biorą prawdziwi specjaliści kryminalistyki, prawdziwi gliniarze. Akcja filmu zasadza się w dużej mierze na relacjach między ludźmi, dlatego też musieliśmy zadbać o autentyczność. Pod względem stylistyki postawiliśmy na proste, nieskomplikowane ujęcia, nie znajdziecie tutaj żadnych pretensjonalnych operatorskich sztuczek.
W tym zadaniu Campbellowi pomagali jego długoletni operator Phil Meheux oraz scenograf Tom Sanders, po raz pierwszy współpracujący z Campbellem.
Jednym z zadań operatora obrazu jest wydobywać emocje z każdej sceny filmu. My posłużyliśmy się w tym celu światłem - zdradza Meheux, podając jako przykład kuchnię Cravena i mieszkanie Emmy, plany, do których powracamy bardzo często. Craven przebywa na zwolnieniu, więc jego kuchnia i mieszkanie córki stają się niejako terenem jego działań operacyjnych. W pierwszych scenach filmu jest tam sporo światła, ale w miarę, jak akcja się rozwija i dowiadujemy się coraz więcej o życiu i śmierci Emmy, robi się coraz ciemniej. Oczywiście nie sądzę, aby przeciętny widz zwracał uwagę na tak subtelne niuanse, ale z pewnością wyczuwa zmianę atmosfery i towarzyszące temu emocje.
Sanders i jego ekipa w pełni wykorzystali możliwości planów i plenerów zdjęciowych. Nasz wybór padł na Sugarloaf, ponieważ terminy realizacji filmu w całości były podporządkowane temu, aby uchwycić wspaniałe jesienne kolory liści, co wcale nie jest takie proste. Ze szczytu Sugarloaf rozciąga się widok na przepiękną dolinę, miejsce wielu historycznych bitew. Biuro szefa Northmoor Bennetta umieściliśmy właśnie na szczycie góry, aby cała scena mogła się rozegrać na tle widoku tej doliny.
Jeśli chodzi o pozostałe wnętrza Northmoor, Sanders wykorzystał inne historyczne miejsce. W Amherst zbudowaliśmy plany zdjęciowe w centrum strategicznego dowodzenia sił powietrznych, gdzie w latach 60. znajdował się słynny "atomowy guzik". Zmodernizowaliśmy je, żeby przypominało lobby w siedzibie wielkiej korporacji na szczycie góry.
Ekipa Sandersa ściśle kontrolowała także paletę barw wykorzystywanych na planie filmu. Zależało nam na tym, żeby kolory były jak najbardziej przygaszone i stanowiły tło dla wybijających się kostiumów aktorów. Chodziło o to, żeby widz koncentrował się na emocjach, zamiast rozglądać się po pomieszczeniu.
Większość dramatycznych scen z udziałem Cravena rozgrywa się u niego w domu oraz w mieszkaniu Emmy. Oba te plany zostały w całości wybudowane. W przypadku domu Cravena wykorzystaliśmy fasadę domu znajdującego się na przedmieściach Bostonu, którą następnie odtworzyliśmy w studiu wraz z odpowiednio zaprojektowanym wnętrzem - opowiada Sanders. Wybudowaliśmy też mieszkanie Emmy na poddaszu.
Nie tylko członkom ekipy filmowej zawdzięczamy typowo bostoński klimat filmu. Mel Gibson, wychowany w Australii nowojorczyk, musiał mówić jak urodzony mieszkaniec Bostonu.
Wszyscy moi kuzyni pochodzą z Queens i Brooklynu. Mama była Irlandką z Brooklynu, mam więc przynajmniej celtyckie korzenie - żartuje aktor, który doskonale bawił się przygotowując do roli Thomasa Cravena. Pokręciłem się trochę w kręgach policyjnych, szczególnie pomocny był detektyw Tommy Duffy. Mówił jak typowy twardy glina z kreskówki. Bostoński akcent jest tak specyficzny, że potrafi całkowicie odmienić człowieka, przenieść go w inny wymiar, nadać zupełnie nowy charakter granej postaci.