Reklama

"Frida": HISTORIA POWSTANIA FILMU

„Na książkę Haydena Herrery zwróciłam uwagę, gdy tylko się ukazała w 1983 r. Wiedziałam, że jest to materiał na film; obeszłam z nią wszystkie studia. Nikt się nią nie zainteresował. Dosłownie nikt” – mówi producent Nancy Hardin, wspominając długą drogę Fridy na ekrany kin. O postaci Fridy Kahlo napisano wiele książek, ale właśnie tę wyczerpującą, starannie udokumentowaną biografię, autorstwa Haydena Herrery, uważa się za najcelniejszy epicki portret artystki. Choć życie Fridy było tak barwne i fascynujące, Hardin nie natrafiła na ani jedno studio filmowe, gotowe podjąć produkcję filmu o praktycznie nieznanej latynoskiej malarce.

Reklama

Sytuacja zmieniła się radykalnie na początku lat 90-tych: po kilkudziesięciu latach obojętności odchodzącej w zapomnienie postać Fridy doczekała się niezwykłej fali zainteresowania, a jej sztuka przeżyła w pełni zasłużony renesans. Hollywood zareagował na to po swojemu: projekt realizacji filmu opowiadającego o życiu tej uwielbianej pośmiertnie artystki znalazł się na czele planów we wszystkich studiach. Z dnia na dzień Frida stała się najmodniejszym imieniem.

„Pamiętam taki okres w 1993 r., gdy chodziłam po kolejnych wytwórniach i wszędzie słyszałam tę samą, tradycyjną odmowę. Gdy byłam w tych miejscach w kilka miesięcy później, dosłownie każdy miał jakiś scenariusz o Fridzie. To było nie do wiary. Wtedy nikt - teraz wszyscy” – wspomina Hardin.

Salma Hayek, od dawna wielbicielka Fridy Kahlo, dowiedziała się, że do nakręcenia jednego z tych filmów zaangażowany został reżyser Luis Valdez (znany m.in. z filmu La Bamba). Hayek, choć wówczas zupełnie nieznana w Stanach Zjednoczonych, nie rezygnowała z góry z myśli o zdobyciu tak pożądanej roli. Wysłała Valdezowi taśmę próbną, a potem uparcie dzwoniła do jego biura, aż otrzymała oficjalną odpowiedź. Gdy powiedziano jej, że jest za młoda do roli Fridy, zareagowała słowami: „Trudno. W takim razie musicie poczekać, aż do niej dorosnę”.

Jej słowa okazały się prorocze. Film Valdeza (podobnie, jak większość naprędce szkicowanych projektów) nie doczekał się realizacji, a do czasu, gdy Hardin zaniosła książkę Herrery do studia Trimark Pictures w 1997 r., Hayek zdążyła już pokazać się jako aktorka zdolna do udźwignięcia głównej roli, nawet w filmie pretendującym do sukcesu kasowego. Miała już za sobą występy w takich przebojach filmowych, jak Desperado, czy Od zmierzchu do świtu (From Dusk Till Dawn). Skończyło się na tym, że wytwórnia Trimark zaangażowała ją i do roli tytułowej, i do współprodukcji Fridy.

Gdy Hayek, Hardin, Lizz Speed i Jay Polstein poznali się lepiej, zyskali dodatkową motywację do działania: zrozumieli, że wszystkich ich łączy wielkie uznanie dla osoby

i dzieła Fridy Kahlo oraz pragnienie opowiedzenia jej historii w sposób uczciwy i godny, bez popadania w sensację lub skandal. Gdy okazało się, że nakręcenie takiego filmu przekracza siły małej, niezależnej wytwórni, Hayek otrzymała prawo sprzedania projektu innej firmie. Ani przez chwilę nie speszona tym przejściowym niepowodzeniem dążyła do celu z wiarą i uporem. Już od dawna przygotowywała się do swojej roli i zżyła się z postacią artystki tak, że stała się ona częścią jej życia. Także to mobilizowało ją do działania. „Nie umiałabym oddzielić tego, co robiłam pod wpływem fascynacji i zainteresowań, od konkretnych starań o urzeczywistnienie naszego projektu” – mówi Salma Hayek. „Wiele razy latałam do różnych miast tylko po to, by obejrzeć wystawę Fridy. Poznawałam i rozmawiałam z ludźmi, którzy ją znali, spędzili z nią jeden z okresów jej życia. Chłonęłam ich relacje i czułam się tak, jak gdybym to ja znała ich kiedyś w przeszłości. Frida i film o niej, to coś zupełnie innego niż zwykła praca aktorska, gdy człowiek odgrywa określoną rolę i idzie dalej. Ona naprawdę jest teraz częścią mnie”.

Hayek gromadziła też elementy i rekwizyty niezbędne do realizacji filmu. Dowiedziała się, że Diego Rivera, przed śmiercią, w ostatniej woli przekazał prawa do dorobku twórczego swojego i Fridy narodowi meksykańskiemu, ustanawiając w tym celu fundację i powierzając opiekę nad nią swojej wieloletniej partnerce Dolores Olmedo (która zebrała w swoim muzeum w Meksyku 25 obrazów Fridy i 137 dzieł Diego). Hayek jako jedyna z osób przymierzających się do nakręcenia filmu o artystce skontaktowała się z panią Olmedo, omówiła z nią swoje plany i zdobyła pozwolenie na skopiowanie wielu obrazów dla potrzeb scenografii. Kurator praw, ujęta niezwykłym entuzjazmem i kompetencją aktorki, bez wahania udzieliła jej prawa wykonywania reprodukcji dzieł Fridy przez okres pięciu lat (Dolores Olmedo zmarła 27 lipca 2002 r.).

Po zyskaniu aprobaty ze strony fundacji Hayek z nową energią przystąpiła do typowania obsady. Co do jednej osoby miała od początku pewność - on albo nikt: Diego Riverę musiał zagrać Alfred Molina. Do niego też zwróciła się w pierwszej kolejności.

„Salma wprost obezwładnia swoją energią, uporem, pasją i determinacją” – mówi Molina

o tym, co zrobiło na nim największe wrażenie u przyszłej filmowej partnerki. „Jest nieprzeciętnie inteligentna i pracuje jak turbinka. To naprawdę imponujące. Po tym, ile osób na różnych etapach wycofywało się i traciło zapał do tego filmu, jestem pewien, że jego powstanie zawdzięczamy właśnie jej sile, zaangażowaniu i talentowi producenckiemu”.

Po zebraniu swojej obsady marzeń Hayek uznała, że pora pozyskać grube ryby i przedstawiła projekt filmu Harveyowi Weinsteinowi ze studia Miramax. Weinstein, zaskoczony jakością scenariusza i poruszony uporem i przekonaniem Salmy, zgodził się sfinansować produkcję filmu i zaangażował Julie Taymor, kilkakrotną laureatkę nagród Tony, do roli reżysera. Jay Polstein wspomina: „Od początku zgadzaliśmy się z Salmą co do gatunku filmu: miał być tak artystyczny, jak uzasadnia to postać jego bohaterki. Łatwo to powiedzieć, ale nakręcić film z założenia artystyczny jest bardzo trudno. Julie Taymor była najlepiej dobraną osobą, by nam to zapewnić”. Po wielu latach odmownych odpowiedzi i zamkniętych drzwi, wiosną 2001 r. rozpoczęło się kręcenie filmu Frida. Głównym producentem została Sarah Green, znana m.in. z filmów Girlfight oraz State and Main.

Mimo wszystkich trudności, jakie musiała pokonać, Hayek mówi, że nie zmieniłaby ani jednego dnia swoich starań i zabiegów o zrealizowanie projektu. Nagrodą jest poczucie, że przyczyniła się do stworzenia dzieła będącego hołdem dla artystki i jej rzetelnym portretem, uczciwie, bez kompromisów ukazującym trudną i silną duszę. Aktorka zdaje sobie jednak sprawę z tego, że choć wszyscy wskazują jej już przysłowiową determinację, to sama czerpała energię do walki o film również z entuzjazmu swoich przyjaciół - współpracowników. „Miałam nadzieję na stworzenie filmu mówiącego o wybitnej kobiecie, wyrastającej ponad przeciętność, lecz także opowiadającego w sposób porywający o Meksyku. W rzeczywistości otrzymałam jeszcze więcej, piękny dar, na który nie liczyłam” – mówi Hayek. „Przekonałam się, ile znaczę dla moich bliskich, jak cenią mnie moi przyjaciele. Coś, co osobiście jest dla mnie jeszcze większą nagrodą niż sam film. Dostałam prawdziwy dowód przyjaźni – chyba niewielu ludzi może powiedzieć coś takiego. Traktuję to jako oznakę wdzięczności ze strony Fridy”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Frida
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy