"Femme fatale": UROK PARYŻA
Marina Gefter: "Femme fatale” ma unikalny smak Paryża. Brian mieszkał tu przez kilka miesięcy i każdego dnia wyruszał w drogę na swoim skuterze, by znaleźć miejsca, w których nie kręcił jeszcze żaden amerykański reżyser. O niektórych z nich nawet my nie mieliśmy pojęcia! Poza tym bardzo podobało mi się to, że francuscy bohaterowie mogli posługiwać się swoim własnym językiem.
Brian De Palma: Większość Amerykanów kojarzy Paryż z Genem Kellym i Francuzami noszącymi berety. Pierwsze co sobie uzmysłowiłem to fakt, że to miasto wygląda bardziej jak Nowy Jork, niż kiedykolwiek mógłbym nawet przypuszczać. Jest bardzo kosmopolityczne. Spędziłem dużo czasu w Belleville obserwując Arabów, Hiszpanów i Chińczyków. Pomyślałem, że to znakomita lokalizacja do osadzenia w niej początkującego artysty. Spędziłem także dużo czasu jeżdżąc po Paryżu i natrafiłem na ten dziwny i niezwkły hotel, nieco nowoczesny, który widziałem w drodze na lotnisko. Potem znalazłem rezydencję Ambasadora i most nad Sekwaną. Zrobiłem niezliczoną ilość zdjęć w ciągu miesiąca i z nich wybrałem miejsca w których później kręciłem swój film.