Reklama

"Fantastyczny Pan Lis": REŻYSERIA

Mimo, że Anderson nalegał na korzystanie ze starych metod animacji, to nowoczesna technologia umożliwiła mu realizację filmu "Fantastyczny Pan Lis".

Mimo, że Anderson nalegał na korzystanie ze starych metod animacji, to nowoczesna technologia umożliwiła mu realizację filmu "Fantastyczny Pan Lis".

"Praca nad takim projektem jest cięższa niż przy fabule. Bardzo żmudna; trzeba pracować nad jak najdrobniejszymi detalami. Musiałem podejmować setki decyzji; zapadały niemal przy każdej kolejnej klatce. Żeby to wszystko ogarnąć non-stop wysyłałem i odbierałem e-maile. Panował totalny chaos, ale miałem wspaniałą ekipę i udało nam się zrealizować taki film o jakim marzyłem." - mówi reżyser.

"Bez przerwy kontaktowaliśmy się z Wesem, żeby mógł nadzorować prace nad filmem. Wysyłaliśmy mu masę e-mali, do których załączaliśmy nawet pojedyncze klatki filmu. Praca nad taką animacją jest ciężka i żmudna; niełatwo kontrolować prace, które nie zawsze przebiegają bezproblemowo. Na szczęście byliśmy w stałym kontakcie i udawało się podejmować decyzje dotyczące poszczególnych ujęć." - mówi Abbate.

Reklama

"Codziennie przed północą dostawałem na maila sprawozdanie z kolejnego dnia zdjęć. Dokładnie je czytałem, a potem odsyłałem do Londynu swoje uwagi. Ekipa się z nimi zapoznawała, a potem kontaktowała ze mną, żeby omówić dalszy plan działania. Po ustaleniu go zabierała się do pracy, a potem znów wysyłała mi efekty pracy. Kontakt był częsty i owocny." - mówi Anderson.

Do każdej ze scen powstawał storyboard, nad którym pracowali nie tylko storyboardziści, ale i sam Anderson. Dzięki temu reżyser mógł omawiać z Gustafsonem i Waringiem dalsze etapy pracy.

Anderson kręcił też filmiki zwane LAV - live action video. "Sam w nich występował demonstrując jak wyobraża sobie dane sceny." - tłumaczy Abbate. "Oglądając je mieliśmy lepszy obraz tego o czym myśli Wes. Jeśli chodziło o scenę, w której występuje kilku bohaterów, Wes po kolei odgrywał każdego z nich. Animatorzy podłapywali gesty, wyrazy twarzy i tego typu istotne detale."

Animatorzy potwierdzają, że LAV były nieocenione. "Wes odgrywał nie tylko gesty i mimikę, ale także ton głosu. Jego wskazówki były bardzo szczegółowe i pomocne. Zadbał o to, by prezentować nam jak najdrobniejsze detale. Animatorów zawsze kusi dodawanie czegoś od siebie; podkreślanie gestów lub mimiki. Wes był nieugięty; nalegał, żeby trzymać się tego co przedstawił na filmikach. Bohaterowie animacji są zazwyczaj bardzo ekspresyjni, ale Wes miał nowatorskie podejście." - mówi Waring.

Ekipa zaprosiła do współpracy Matta Kitcata i Ruperta "Fisha" Fishwicka - twórców systemu FishKat. "Dostęp do systemu można uzyskać nawet z innego kraju. FishKat był dla nas zbawienny, bo nie było z nami reżysera, a przecież musieliśmy wiedzieć czy aprobuje efekty naszej pracy. Jednym kliknięciem wysyłaliśmy mu zdjęcia ujęć, a on niezależnie od tego czy był w akurat w Memphis czy w Paryżu informował nas co o tym myśli. Wystarczy dostęp do komputera i niezłe łącze. Podczas pracy nad tym filmem powstawało 120 gigabajtów danych dziennie; w sumie 18,5 terabajtów materiału." - mówi Kitcat.

Powstał nietypowy film kręcony techniką animacji poklatkowej, który wpisuje się w kanon pozostałych filmów Wesa Andersona. "Wes kręcił go tak jak film fabularny co dało ciekawy i nowatorski efekt. To jego pierwszy film animowany; bardzo się cieszył, że go realizuje. Film jest bardzo andersonowski; zazwyczaj emocje bohaterów animacji odczytuje z twarzy, ale Wes wolał postawić na język ciała. To ciekawe posunięcie." - mówi Abbate.

Felicity Dahl jest przekonana, że Roaldowi podobałby się ten film: "Oglądając go nabrałam przekonania, że byłby zachwycony. Oczyma wyobraźni widziałam jak się uśmiecha. Gdy tylko obejrzałam film wysłałam Wesowi e-maila. Napisałam mu, że nakręcił arcydzieło, które zaparło mi dech w piersiach.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Fantastyczny Pan Lis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy