"Fanny i Alexander": GŁOSY PRASY
Fanny i Aleksander to pożegnanie Bergmana zarówno z kinem, jak i z własnym dzieciństwem. Lodowaty chłód postaci, wielokrotnie pojawiający się w jego poprzednich filmach, w Fanny i Aleksander topnieje. Ostatnie dzieło Bergmana jest równocześnie jego najcieplejszym filmowym spojrzeniem na świat. Film kryje w sobie wszystkie głębokie wątki twórczości Bergmana – zmagania i samotność artysty, jego stosunek do Boga i ludzi, moc wyobraźni i siły próbujące ją unicestwić. Wokół tych „podskórnych” motywów reżyser rozwija historię rodziny Ekdahlów, szczególnie mocno eksponując dziecięce postacie Fanny i Aleksandra. W filmie pokazuje z jednej strony czar dzieciństwa, z drugiej – tajemne siły walczące o duszę małego człowieka (…). Fanny i Aleksander to podobny do wszystkich filmów i jednocześnie od nich odmienny utwór Bergmana. Po kameralnych dramatach szwedzki mistrz nakręcił prawdziwie epicką opowieść. To największe Bergmanowskie widowisko stanowiło równocześnie najdroższe przedsięwzięcie szwedzkiej kinematografii. Ponieważ produkcja pochłonęła mnóstwo pieniędzy, producent stał się celem ataków za podkopanie budżetu Szwedzkiego Instytutu Filmowego. Te głosy ucichły po premierze
i kasowym sukcesie filmu na całym świecie – największym w karierze reżysera.
(Fragment książki Panorama kina najnowszego 1980–1995. Leksykon; red. Barbara Kosecka, Anita Piotrowska, Wojciech Kocołowski, Kraków 1997)
Obraz urzeka przede wszystkim swą warstwą wizualną, poczynając już od pierwszej sceny: długiej panoramy po eklektycznych salonach Babci, w których ma się odbyć uczta wigilijna. Wnętrze widzimy oczami małego Aleksandra, chłopca wrażliwego, obdarzonego poetycką wyobraźnią, toteż szczególnie wyczulonego na magiczne aspekty istnienia. I rzeczywiście, mamy wrażenie bezpośredniego „dotyku Kosmosu”, gdy olśniewający bielą posag Afrodyty unosi dłoń w zapraszającym geście. Tak właśnie Bergman zaprasza wraz ze swoim bohaterem wszystkich widzów do wędrówki po wspaniałej, pięknej, choć nie pozbawionej także elementów okrucieństwa i grozy krainie swej artystycznej wyobraźni. Dom Ekdahlów jest wymarzonym miejscem dla dzieci. Ogromny, skomplikowany i wielobarwny, stanowi idealny labirynt dla przeżywania niezwykłych przygód (…). Ukazana przez mistrza Ingmara familia z pewnością do idealnych nie należy. Jej członkowie mają swoje słabości i grzeszki (Babcię łączył wieloletni romans z Izaakiem, Oskar jest słabym aktorem i niezbyt prężnym dyrektorem teatru, restaurator Gustaw Adolf rubasznie i dionizyjsko zapładnia kolejne służące, najmłodszy z braci to klasyczny życiowy nieudacznik), a jednak potrafią stworzyć swój własny światek i dać odpór „wyjącemu na bezdrożach złu”, które pragnie zakłócić ich bytowanie.
(Witold Jabłoński, „Kino” 1997/5)
Bergman mawiał: każdy film, który robię, uważam za film ostatni. Fanny i Aleksander miał być naprawdę ostatnim. I choć od czasu jego premiery (…) nadal odnosi sukcesy jako reżyser teatralny – Fanny i Aleksander rzeczywiście robi wrażenie ostatniego słowa, jest filozoficzną i estetyczną puentą całej twórczości. Charakterystyczne, że to ostatnie słowo szwedzkiego pesymisty jest pogodne, choć wypowiedziane ze świadomością, że nie da się przekroczyć progu tajemnicy. Bergman nie tyle odwraca się od spraw ostatecznych, co przeciwstawia mrokowi tajemnicy blask sztuki (…). Bohaterowie bergmanowscy, którzy zawsze tak bardzo męczyli się w jego dramatach, w ostatnim filmie godzą się z losem (…). Fanny i Aleksander, mając chwilami pozór krotochwili, farsy, jest przecież spowiedzią człowieka poszukującego nadziei, lecz skrzywdzonego.
(Tadeusz Sobolewski, „Film” 1985/49)