Reklama

"Faceci w czerni 2": PRODUKCJA

Niesamowity sukces "Facetów w czerni" z 1997 roku zaskoczył specjalistów od show-biznesu, którzy podobnie jak widzowie nie spodziewali się, że stanie się on większym przebojem niż wakacyjne pewniaki: "Jurassic Park 2: Zaginiony Świat", czy "Batman i Robin".

Teraz "Faceci w czerni" wracają...

"Być może raz jeszcze uda nam się zaskoczyć wszystkich?" zastanawia się reżyser filmu Barry Sonnenfeld. "Czy nowa część 'Gwiezdnych wojen' nie ma przypadkiem swojej premiery mniej więcej w tym samym czasie?". "Faceci w czerni" nie tylko umknęli czułym radarom speców od rozrywki, ale też zupełnie niespodziewanie stali się olbrzymim kasowym przebojem. Zainicjowali także nowy styl, który w krótkim okresie zdominował światową modę i wszedł do kanonu pop kultury na całym świecie.

Reklama

"Zawsze myślałem, że kręcimy skromny film na luzie, w którym pojawia się trochę dymu i lusterek, tak by widz miał pewność, że ogląda film science-fiction" mówi reżyser. "Wynik premierowy był jednak bardzo dobry, a tydzień później trzy inne filmy reklamowali aktorzy w okularach słonecznych. Poza tym wszędzie było słychać piosenkę Willa. To było naprawdę zabawne, widzieć, jak nasz film wpływa na wszystkich."

"Zabraliśmy nasze dzieciaki na londyńską premierę 'Facetów w czerni', a potem pojechaliśmy z nimi na północ Anglii, żeby trochę odpocząć" wspomina producent filmu Walter F. Parkes. "Kilka dni później siedzimy sobie w niepozornym pubie, gdzieś na końcu świata, jedząc shepherd's pie i nagle w radio słyszymy piosenkę z "Facetów w czerni". W takich chwilach trafia do ciebie, jak przeogromny jest wpływ kina." Olbrzymi sukces "Facetów w czerni" zaskoczył nie tylko widzów, ale również niektórych filmowców z drużyny produkcyjnej Sonnenfelda.

Swój wyjątkowy talent reżyserski Sonnenfeld udowodnił po raz pierwszy w filmie "Rodzina Adamsów", na podstawie rysunków Charlesa Addamsa z czasopisma "The New Yorker". Dwa lata później mógł ponownie wykorzystać swoje wyjątkowe umiejętności na planie trochę mniej wyjątkowego filmu, czyli "Rodzina Adamsów II". Potem przyszedł czas na "Facetów w czerni", a teraz na "Facetów w czerni II". Oto, jak najnowszy film Sonnenfelda opisuje producent filmu Laurie MacDonald "W chwili rozpoczęcia naszej historii Tommy i Will zamieniają się rolami. W czasie, gdy Tommego nie było Will awansował na najlepszego agenta MIB. Powrót Tommego stwarza bardzo ciekawą sytuację - oto Will musi pogodzić się z tym, że przy jego boku pojawia się stary nauczyciel i znowu traktuje go jak dziecko. Dzięki temu, "Faceci w czerni II" to zupełnie świeża historia ze wszystkimi zaletami wcześniejszej części.”

Agenci Jay (Smith) i Kay (Jones) spotykają się ponownie, by stawić czoła złowrogiej uwodzicielce, która stanowi największe niebezpieczeństwo, a jakim kiedykolwiek musiała sobie radzić organizacja MIB w swej misji ratowania Ziemi przed mętami z kosmosu. W przeciągu czterech lat, jakie minęły od czasu, gdy ci dwaj agenci po raz ostatni współpracowali nad odwróceniem od Ziemi widma zagłady, Kay rozkoszował się urokami życia zwykłego obywatela, a Jay przejął jego pozycję w firmie, czyli innymi słowy, stał się najbardziej nieznośnie skutecznym pracownikiem nieoficjalnej agencji rządowej do spraw kontrolowania egzystencji obcych na naszej planecie. Podczas pozornie rutynowego śledztwa w sprawie przestępstwa popełnionego między kosmitami, Jay odkrywa diaboliczną intrygę, za którą stoi Serleena (Lara Flynn Boyle), zła i przewrotna kosmitka z odległej galaktyki, ukrywająca się pod postacią seksownej modelki bielizny, oraz jej wspólnik: dwugłowy gamoniowaty Scrad/Charlie (Johnny Knoxville). Na całej Ziemi jest tylko jedna osoba, która wie, jakie są naprawdę intencje Serleeny: były agent MIB, obecnie naczelny obibok w innej ważnej państwowej organizacji, a mianowicie na amerykańskiej poczcie.

Jak z pewnością pamiętają widzowie pierwszej części "Facetów w czerni", po zakończeniu swojej ostatniej misji agent Kay został zneutralizowany, czyli pozbawiony wszelkich wspomnień dotyczących pracy w MIB i wysłany na emeryturę. Jednak nikt nie wyobrażał sobie, by w sequelu zabrakło ponownego spotkania obu agentów, Kaya i Jaya. "Wiedzieliśmy od zawsze, że pierwsza część skończy się neutralizacją postaci granej przez Tommego i że jeśli uda nam się nakręcić sequel, będziemy musieli znaleźć pomysł na ponowne wprowadzenie tego bohatera" wyjaśnia Parkes. "Teraz stanęliśmy przed problemem: jak stworzyć historię, która w wiarygodny sposób tego dokonuje i, jak ciągle przypominał nam Barry, reżyser filmu, pozwala na szybki powrót Kaya?".

"Jak we wszystkich innych wielkich duetach komediowych: Burns i Allen, Flip i Flap, jeden facet zachowuje spokój i ciszę, a drugi gada bez ustanku,” mówi Sonnenfeld. “W naszym filmie Tommy Lee Jones wciela się w milczka, a Will Smith w gadułę. Największym wyzwaniem w całym filmie było jak najszybsze doprowadzenie do ponownego spotkania obu panów, gdyż to właśnie interakcja między nimi stanowi serce tej historii." "Na początku spędziliśmy dwa tygodnie zdjęć z Willem, kręcąc zdjęcia w Nowym Jorku. Potem, na Grand Central Station nakręciliśmy pierwszą scenę z dwójką bohaterów. Pod koniec tego dnia Will odwrócił się do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i powiedział: „Kay stwarza Jaya", mając na myśli to, że bez postaci granej przez Tommego, nie ma postaci granej przez Willa. Abbott bez Costello nie istnieje.

Po swojej roli w "Dniu niepodległości", która przyniosła mu sławę aktora gwarantującego sukces kasowy filmu, Will Smith z radością wcielił się w zabawną postać Jaya, a ta ugruntowała jego reputację świetnego, niezwykle popularnego aktora komediowego.

"Strasznie podoba mi się pomysł samej organizacji MIB, czyli rządowej agencji zajmującej się życiem kosmitów na Ziemi" mówi Smith. "To znaczy podoba mi się pomysł istnienia tego typu tajnej działalności tuż pod naszym nosem. Jeśli założymy, że agencja Faceci w czerni naprawdę działa wiele rzeczy, które od zawsze cię niepokoiły staje się jasne. To wyjaśnia na przykład popularność niektórych telewizyjnych showmenów. Pomyśl tylko: przychodzą nie wiadomo skąd i nagle stają się największymi gwiazdami telewizji. Trudno się nie zastanawiać dlaczego. Odpowiedź jest jasna: bo są z kosmosu! Organizacja Faceci w czerni wyjaśnia wszystko."

Podczas, gdy agent Jay świetnie orientuje się w działalności organizacji zajmującej się kontrolą życia kosmitów na naszej planecie, agent Kay żyje w błogiej nieświadomości faktu jej istnienia i celu. Cóż, "błogiej" to zbyt dużo powiedziane.

"Nie wchodzimy zbytnio w szczegóły dotyczące jego życia w urzędzie pocztowym," mówi Jones o Kayu. "To widać jednak na pierwszy rzut oka, że nie jest zbytnio nim zachwycony. Dobrze sobie radzi z pracą w urzędzie i ludzie z Truro, w stanie Massachusetts lubią go. Wątpię jednak, by ta praca w stu procentach go uszczęśliwiała. Nigdy nie byłem poddany neutralizacji, ale myślę, że po takim zabiegu już zawsze masz wrażenie, że czegoś ci brakuje."

"Nie poświęcamy temu tematowi zbyt wiele czasu w naszym filmie. Najważniejsze to dorwać Kaya i zaprząc go znowu do pracy w agencji. Staraliśmy się potraktować ten wątek tak oszczędnie, jak to tylko było możliwe, więc właściwie każdy z widzów może sobie sam dopowiedzieć resztę historii Kaya. Dajemy mu sporo wskazówek na temat tego, co mogło się stać przez te cztery lata. Jednak my nie zajmujemy się tym motywem, gdyż to dopiero początek drogi i czekają na nas ważniejsze sprawy." Kay, rzecz jasna, podświadomie tęskni za pracą w agencji MIB i szef organizacji Zed wysyła Jaya, by przywrócił dawnemu partnerowi wspomnienia. "Zed wie wszystko o wszystkich w organizacji" mówi Rip Torn. "Tak więc, gdy agent Jay opowiada szefowi, co zdarzyło się na miejscu zbrodni, ten od razu zaczyna kojarzyć kto mógł to zrobić i dlaczego. Problem polega na tym, że do rozwiązania zagadki potrzebny jest brakujący element. To właśnie po ten element Zed wysyła Jaya."

Brakujący element znajduje się w umyśle agenta Kaya, który stracił pamięć. Zagadka staje się jeszcze trudniejsza, gdy okazuje się, że jej rozwiązanie zależy od tego, czy Jay odnajdzie brakujący element również w swoim umyśle.

W życiu agentów MIB, podobnie jak w życiu prawdziwych policjantów, brakującym elementem może towarzystwo innych ludzi. To praca dla samotników, których samotność pogłębia się z każdą neutralizacją, jaka musza przeprowadzić. Jednak zanim Jay ponownie połączy swe siły ze starym partnerem, łamie protokół i pozwala, by ktoś inny – cywil - stał się dla niego kimś ważnym. "Po pracy z najlepszym agentem w historii organizacji "Faceci w czerni", czyli z Kayem, wypełnienie brakującego miejsca po nim było czymś bardzo trudnym" mówi Smith. "Tak więc, chcąc niechcąc Jay staje się Kayem. Jest trochę cyniczny, trochę znużony. Taka postawa może świetnie sprawdzać w pracy, ale nie w życiu osobistym. Dzięki niej tracisz kontakt z ludźmi i stajesz się samotnym Facetem w czerni." "Gdy Jay spotyka Laurę, ulega jej urokowi i postanawia złamać odrobinę przepisy, a szczególnie tę część protokołu, która mówi, że wszyscy świadkowie muszą zostać przesłuchani i następnie zneutralizowani. Laura bardzo mu się podoba, więc nie chce jej neutralizować, tylko by go pamiętała."

Tak więc, po tym jak Jay za karę za bardziej lub mniej świadome złamanie przepisów zneutralizował wcześniej kilku swoich partnerów, teraz sam wyłamuje się z procedury, pozwala sobie na chwilę słabości i odsuwa od siebie myśl o zneutralizowaniu osoby, która widziała obcego. "Myślę, że Jay zwraca na mnie uwagę, z powodu mojej reakcji na wszystko to, co widzę dookoła. Nasze spotkanie niejako inspiruje go do wyrażenia myśli na temat własnej samotności i tęsknoty za byciem z kimś, kto niekoniecznie będzie jego dziewczyną, ale po prostu będzie obok. Kiedy widzi, że nie wpadam w panikę na widok ludzi zmieniających się w rozgwiazdy i gadających psów, myśli sobie: Hej, może powinienem przyjrzeć się tej dziewczynie."

Osobą, której Jay chciałby nie znać, a którą jak się okazuje Kay zna aż zbyt dobrze, jest Serleena, stwór przypominający żywy unerwiony korzeń. Serleena jednak bardzo długo w niczym nie przypomina żywego korzenia (nawet zakładając, że wiemy jak wygląda takie stworzenie).

"W momencie pojawienia się, Serleena wygląda jak chodzące połączenie karczocha i meduzy" tak swoją bohaterkę opisuje reżyser filmu, Sonnenfeld. "Później jednak zmienia się w piękną modelkę bielizny, którą gra Lara Flynn Boyle. Współpraca z tą aktorką to czysta rozkosz. W jej grze jest mnóstwo sarkazmu. Uważam, że jest perfekcyjna w tym, co robi." Dla Boyle, rola złej kosmitki w tak spektakularnym filmie jak "Faceci w czerni II" była czymś więcej niż kolejnym krokiem w stronę kariery filmowej. To dla aktorki świetna zabawa za pieniądze.

"Gdy po raz pierwszy usłyszałam o tej roli pomyślałam 'Super, zagram kosmitkę w wielkim kasowym przeboju'. Wtedy jednak nie wiedziałam co tak naprawdę to oznacza." mówi Boyle. "Jestem oddanym fanem pierwszej części, poza tym znamy się z Willem przez wspólnych znajomych, więc wiem jaki to miły człowiek. Wiedziałam też, że między nim o Tommem pulsuje prawdziwa energia. Nie wiedziałam jednak, jaki ubaw mnie czeka przy pracy z Barrym i całą resztą ekipy." "Barry wprowadza na plan bardzo luźną atmosferę. Rozśmiesza wszystkich swoimi żartami, rzuca bezczelne komentarze i paraduje w kowbojskim kapeluszu. Mam świra na jego punkcie." Boyle wyraża opinię wszystkich aktorów, którzy mieli wcześniej okazję spotkać się z reżyserem. Smith, który dwukrotnie wcześniej pracował z Sonnenfeldem uważa, że Barry jak nikt inny umie wydobyć z aktorów ochotę do zgrywy.

"Klimat 'Facetów w czerni' jest bardzo typowy dla Sonnenfelda" mówi Smith "Tommy i ja gramy zgodnie z wizją Barrego, która niekoniecznie jest zgodna z naszymi własnymi pomysłami dotyczącymi tych dwóch postaci. Barry jest po prosu genialnym dziwakiem i dzięki temu jego film i jego postaci żyją swoim życiem."

Jones, którego pamiętamy głównie z ról dramatycznych, ujawnia jeszcze inny sekret sukcesu "Facetów w czerni". "Nie mam poczucia humoru w żadnej możliwej postaci" mówi przewrotnie. "Miałem szczęście, bo w trakcie zdjęć okazywało się, że mam stać bardzo blisko Willa. Tak więc, chcąc być zabawnym trzymałem się mojego partnera i robiłem wszystko to, czego chciał ode mnie Barry. Zdaje się, że w przynajmniej w niektórych scenach nikt się nie zorientował, że tak naprawdę o to chodziło." A jeśli bliskość Smitha i metody Sonnenfelda okażą się skuteczne, może wszystkim aktorom uda się ponownie wypaść na zgrywusów. "Jedną z najbardziej podniecających rzeczy w kręceniu sequela jest fakt, że tym razem aktorzy maja pełną świadomość, kim są ich bohaterowie" podsumowuje Sonnenfeld.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Faceci w czerni 2
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy