Reklama

"Elizabethtown": BOHATEROWIE

Dopiero po śmierci ojca Drew Baylor – młody mężczyzna, centralna postać ‘Elizabethtown’ – zaczyna naprawdę poznawać go i interesować się korzeniami swojej licznej rodziny. W podróży i poszukiwaniach towarzyszy mu Claire ‘wojownik optymizmu’, którą poznaje w drodze na wspominkowe spotkanie w Elizabethtown, miasteczku położonym w stanie Kentucky. To wyjątkowe połączenie ciepłej komedii i dramatu sprawia, że film ten nie jest podobny do żadnego innego, a jednocześnie pozostaje tak bardzo wpisany w styl obrazów Camerona Crowe’a.

Reklama

Jak mówi Orlando Bloom, odtwórca roli Drew: „Pamiętam jak pomyślałem sobie ‘Tak, kręcimy naprawdę wyjątkowy film, historię, do które wiele ludzi będzie się mogło odnieść bardzo osobiście. Kiedy siedzi się w kinie i widzi na ekranie jak ktoś stara się załatwić i dojść do ładu z niełatwymi przecież sprawami życia i śmierci, a do tego jeszcze porażkami i sukcesami – a to właśnie przydarza się w życiu Drew – to odczuwa się coś na kształt uczucia wolności i swobody, oczyszczenia, ponieważ widzimy, że tego rodzaju emocje towarzyszą przecież każdemu z nas.”

Bloom wspomina przy tym wizję reżysera odnośnie kształtu jego filmowej postaci jako „bardzo precyzyjną i skoncentrowaną, a jednocześnie tak swobodną i wolną. To naprawdę niewiarygodny sposób prowadzenia pracy – ma się wrażenie, że Cameron panuje dosłownie nad każdym elementem i szczegółem.”

Paula Wagner zauważa: „Orlando to niezwykle utalentowany aktor. Do roli Drew wniósł energię i wnikliwość, która sprawia, że przeżywamy wraz z nim tę transcendentną podróż. Wnosi on do postaci wspaniałą subtelność, która jest czarująca i zabawna zarazem. Z takim człowiekiem chce się pojechać nie tylko do Elizabethtown, ale i na koniec świata Jego życie osobiste wzbogaca się pod wpływem świetlistego promienia miłości, oraz rodziny, która dla ojca Drew była niezwykle ważna. Wiele ciepła i jasności wnosi do życia Drew Claire, która napełnia jego świat pozytywną energią.. Dzięki współpracy z Cameronem, Orlando znakomicie wypada w tej niełatwej przecież roli mężczyzny w osobistej podróży, poszukującego prawdy o sobie samym i swoich bliskich. Nasz bohater w przepiękny sposób osiąga stan emocjonalnego katharsis, co pozwala widzom być z nim w tym właśnie momencie. To naprawdę wyjątkowa kreacja. Nie widzieliśmy jeszcze Orlando w takim wydaniu. Udaje mu się na ekranie mówić o rzeczach tak trudnych w tak prosty sposób, niemalże bez większego wysiłku.”

„Elizabethtown” to już drugi wspólnie zrealizowany projekt Crowe’a i Blooma. Crowe wcześniej miał okazję wyreżyserować 30-sekunndowy spot reklamowy dla amerykańskiej firmy odzieżowej Gap, w którym wystąpili Bloom i Kate Beckinsale. Cameron był pod wrażeniem talentu młodego aktora (który wcześniej zagrał większą rolę w filmie „Władca pierścieni: Drużyna pierścienia” oraz mniejszą w „Helikopterze w ogniu”) i obaj obiecali sobie, że w przyszłości z pewnością nakręcą razem coś większego.

Za sugestią Crowe’a, Bloom wiele godzin spędził oglądając relacje głównych bohaterów w takich klasykach kina jak „Apartament” /The Apartament/ Billy’ego Wildera, czy „The Philadelphia Story” George’a Cukora. Innym jeszcze polecanym przez reżysera filmem był „Najlepsze lata naszego życia” /The Best Years of Our Lives/ Williama Wylera. Bloom obejrzał „Apartament” wiele razy, podobnie jak większość pracujących przy filmie aktorów. Bloom przypomina sobie entuzjazm reżysera, jeśli chodzi o ten film: „Mówił mi często ‘Spójrz tylko na Jacka Lemmona’. Drew ma właśnie serce Jacka Lemmona, a w lepsze dni również elegancję i styl młodego Cary’ego Granta.” W rezultacie wielokrotnego oglądania wspomnianego filmu Crowe wypowiada się na temat gry młodego aktora: „Orlando to na swój sposób trochę zmieniona wersja Jacka Lemmona. Ale co najważniejsze, ma on to, co charakteryzuje wszystkich wielkich aktorów: serce, duszę i humor. A do tego wrażliwość, która pozwala połączyć ze sobą wszystkie te elementy.”

Co najważniejsze, rezultatem zadanej przez reżysera pracy domowej związanej z oglądaniem starych filmów, było uchwycenie przez Orlando ducha klasycznych obrazów hollywoodzkich, którym film ‘Elizabethtown’ składa swoisty hołd. „W tego rodzaju filmach nie chodzi o efekty wizualne i fajerwerki – to historie głęboko ludzkie, o rodzinie, życiu i śmierci. Sądzę, że są to właśnie takie filmy, jakie kręci Cameron”. Wiele z ról Blooma wymagało od niego umiejętności jazdy konnej, noszenia wyszukanych kostiumów historycznych, wykonywania skomplikowanych układów kaskaderskich z użyciem broni oraz umiejętności prowadzenia walki wręcz. W przypadku ‘Elizabethtown’ chodziło jednak o coś innego – największym wyzwaniem było bowiem pozbycie się typowego brytyjskiego akcentu Orlando. Przy realizacji tego projektu Bloom po raz pierwszy miał okazję zagrać Amerykanina z krwi i kości, dlatego też mozolnie pracował zarówno na planie, jak i poza nim nad doskonałym opanowaniem akcentu amerykańskiego. Jak mówi sam aktor efekt jego pracy jest również zasługą specjalistów od wymowy, z którymi pracował, jak również klarownej wizji reżysera, jeśli chodzi o jego filmową postać.

Jeśli chodzi z kolei o rolę Claire, Crowe zdawał sobie sprawę, że potrzebuje osoby emanującej dobrą energią, kogoś, kto mówiąc jego własnymi słowami: „będzie duszą tego filmu, postacią czystą, posłańcem miłości”. Kiedy rozpoczęła się produkcja filmu, Cameron był zadowolony, że instynkt nie zawiódł go podpowiadając osobę Dunst do tej roli. Jak mówi jest ona: „stworzona wręcz do roli Claire i posiada zadziwiający instynkt jeśli chodzi o grane przez siebie role.” Każda ze scen z udziałem aktorki przyjmowana była zatem z ogromnym uznaniem dla jej artystycznego warsztatu i techniki. Jak podkreśla Crowe: „Praca z Dunst to prawdziwa eksplozja talentu i energii. W jej technice nie ma nic zbędnego. Wszystko jest esencją aktorstwa najwyższej próby.”

Dunst wspomina: „Rola Claire wydała mi się jedną z najlepszych postaci, na jakie natknęłam się w scenariuszu dla kogoś w moim wieku – jest ona znakomicie napisana. Mając do czynienia z takim tekstem nie trudno było po prostu wślizgnąć się w te słowa i zrozumieć rolę Claire.” Aktorce przypadła również do gustu postawa życiowa prezentowana przez filmową bohaterkę: „Nie ma w niej nic, co wyrażałoby jakąś dezaprobatę własnej osoby. Claire jest w 200% pozytywną osobą, przez cały czas!!! Ona po prostu jest w pełnej gotowości, żeby nieść pomoc drugiemu człowiekowi – bardzo szanuję taką postawę.”

Claire jest stewardessą, która traktuje swoją pracę bardzo poważnie. „To typ dziewczyny, która wie, że ma za zadanie pomagać ludziom i sprawiać żeby czuli się dobrze i komfortowo”, mówi Dunst. Wcielenie się w rolę bohaterki wykonującej zawód stewardessy okazało się być z punktu widzenia aktorki czymś całkiem naturalnym, ponieważ jej matka w latach 1960-tych i 70-tych pracowała właśnie w tym zawodzie. Jak mówi aktorka żartobliwie: „Latanie mam we krwi.”

Praca z Orlando Bloomem okazała się być dla aktorki kolejnym magnesem i pozytywnym aspektem pracy przy filmie. Jak mówi z uznaniem o koledze z planu: „Orlando charakteryzuje się ogromną wrażliwością. Nie ma w nim nic wydumanego, znudzonego. Praca z nim to czysta przyjemność, a do tego mamy dość podobne natury; żadne z nas nie musiało zachowywać się w sposób nienaturalny będąc w swoim towarzystwie. Atmosfera była naprawdę bardzo naturalna i przyjacielska.”

Jak zauważa Wagner: „Filmowy portret Claire w wykonaniu Kirsten jest ‘bez skazy’ – bardzo naturalny i prawdziwy. Jest ona niewątpliwie profesjonalistką, która jednocześnie posiada naturalny talent i z zaangażowaniem potrafi spożytkować całą swoją energię, żeby nadać granej przez siebie postaci głębię i prawdę. W roli Claire jest wyjątkową indywidualnością, postacią, której się nie zapomina. Chociaż nie spotkaliśmy jej wcześniej to mamy wrażenie, że znamy ją od lat. Jak mówi Claire ‘Niełatwo mnie zapamiętać, ale trudno mnie zapomnieć.”

Podobnie, jak jej ekranowy partner, również Dunst z wielkim uznaniem wyraża się na temat pracy pod czujnym okiem Camerona Crowe’a. Oboje, Bloom i Dunst, podkreślają, że pracując z takim reżyserem czuli się na planie filmowym bezpiecznie i naturalnie. Dunst oddaje tę atmosferę słowami: „Nigdy wcześniej nie pracowałam z reżyserem, który byłby w takim stopniu zaangażowany w moją pracę. W takim otoczeniu każdy da z siebie wszystko, jednocześnie wspierając również pozostałych aktorów.”

Do roli Hollie Baylor, niedawno owdowiałej matki Drew, reżyser wybrał weterankę srebrnego ekranu, wspaniałą i utytułowaną aktorkę Susan Sarandon. Dla Crowe’a laureatka Nagrody Akademii®, niezapomniana z wielu swoich wspaniałych kreacji wydawała się być wyborem tyleż trafnym, co idealnym do zagrania postaci opisywanej w scenariuszu jako: „kobieta o niespożytej sile intelektualnej – mądry człowiek poszukujący prawdy i mądrości.”

Jak mówi Crowe: „Susan Sarandon to ikona współczesnego kina. Ma w sobie siłę, której nie sposób się oprzeć. W swojej karierze niejednokrotnie udowodniła, że potrafi odwoływać się do serc i uczuć widzów – ona po prostu gra postaci, które mielibyśmy ochotę zaprosić do siebie do domu. Nie sposób pozostać obojętnym na jej ekranową obecność.”

Sarandon mówi, że rola ta wymagała od niej zarówno siły, jak i delikatności w poradzeniu sobie z sytuacją, w jakiej znalazła się dowiadując o śmierci męża. Początkowo Hollie załamuje się pod tak ogromną presją i prosi najstarszego syna, żeby zajął się wszystkimi szczegółami tej druzgoczącej sytuacji. Jednak podczas spotkania wspominkowego jest już w stanie zebrać siły i stawić czoła napięciu i bólowi rozpoczynając życie bez Mitcha u swego boku.

Podczas produkcji filmu Crowe przyznaje, że stał się jeszcze większym fanem talentu aktorki, zauważając, że filmowe sceny z udziałem Sarandon i Judy Greer, która gra filmową córkę Holli, Heather, mają w sobie „swoista magię. Każde ujęcie z ich udziałem jest historią samą w sobie. Sarandon od samego początku widziała się w roli jednego z członków rodziny Baylor. Kiedy po raz pierwszy miała okazuje spotkać się z Orlando i Judy Greer, która gra jej córkę, spojrzał im głęboko w oczy i z uśmiechem stwierdziła: „Tak... my naprawdę wyglądamy jak rodzina.” Rola Hollie wymagała od aktorki pewnych umiejętności, których do tej pory nie miała okazji zgłębić, a tym razem chodziło o naukę stepowania. Filmową matkę widzimy bowiem w poruszającej scenie na konsolacji, na której tańczy i stepuje do melodii „Moon River”.

„Kiedy mąż Hollie odchodzi, widać że jest ona zagubiona i załamana .... ale to silna kobieta – z czasem da sobie z pewnością radę”, mówi Sarandon i dodaje: „Podziwiam jej siłę woli, Cameron napisał wspaniałą rolę, której zagranie byłoby marzeniem niejednej aktorki. Zresztą praca z takim reżyserem to czysta przyjemność. Stwarza on atmosferę, która sprzyja rozwijaniu się i wypróbowywaniu nowych możliwości. Do tego wykazywał zawsze ogromne zaangażowanie jeśli chodzi o realizację tego projektu. Jestem dumna, że mogłam wziąć udział w tej wspaniałej przygodzie filmowej i jestem wdzięczna, że miałam możliwość uwolnienia drzemiących we mnie talentów – stepowania”, dodaje ze śmiechem.

Doświadczenie młodego aktora Orlando Blooma z pracy z aktorką wywarło na nim ogromne wrażenie: „Ona po prostu jest skałą i opoką w swojej roli ... z tak bolesnego doświadczenia potrafi wyjść obronną ręką .. jest silna i nie mamy wątpliwości, że jest w stanie przetrwać najgorsze ... a do tego wszystko jest w stanie nadal wszystko kontrolować.”

Oprócz wielkich nazwisk aktorów ról pierwszoplanowych, na ekranie zobaczymy również całą plejadę równie znakomitych aktorów drugoplanowych, w gronie których znaleźli się zarówno weterani, jak i młodzi, utalentowani nowicjusze. Alec Baldwin wcielił się w rolę Phila, szefa Drew z Mercury Shoes. Oprócz wielu ról pierwszoplanowych, Baldwin nie unika charakterystycznych postaci drugiego planu, co przyniosło mu w ostatnim czasie sporą popularność.

Phil prowadzi swoją firmę Mercury Shoes z dużą pewnością siebie i ze spokojem, który przywodzi na myśl podejście charakterystyczne dla buddystów zen. Ale to podejście nie jest chyba tak do końca prawdziwe. „Mam wrażenie, że Phil przeczytał wiele książek na temat wschodniej filozofii życia. Jego styl zarządzania pełen jest azjatyckich elementów samoświadomości, a marketing odzwierciedla podejście do całego świata”, mówi Baldwin. „Z drugiej strony jest on bardzo zmienny, w jednej minucie mamy podejście oparte na buddyzmie zen, a za chwilę Sun-zu i sztukę walki. Dla Phila, nie ma większego znaczenia jaka tak naprawdę jest to filozofia, raczej obchodzi go, żeby akcje firmy szły w górę.”

Tego odnoszącego duże sukcesy biznesmena, którego widzimy w momencie podjęcia bardzo trudnej decyzji, z Drew łączy relacja prawie ojcowsko-synowska. Tak jest przynajmniej do czasu, kiedy zaprojektowany przez Drew nowy model obuwia sportowego okazuje się całkowitą klapą. Dla firmy oznacza to katastrofę. W tym trudnym momencie Phil niezwykle spokojnie, metodycznie, ale w sposób kategoryczny oznajmia Drew, że został on zwolniony. „Phil to rodzaj faceta, którego ukształtował ogromny sukces oraz umiejętność bycia liderem dla ludzi, którzy pracują dla niego. Każdy z pracowników ma wrażenie, jakby pracował w firmie rodzinnej, a Phila traktuje jako mentora, po ojcowsku. Jednak ten sielankowy obraz szybko się rozwiewa w momencie, kiedy ‘karzący ojciec’ zaczyna identyfikować kogoś z porażką”, mówi o granej przez siebie postaci Baldwin. Aktor przyznaje, że od lat marzył o możliwości nakręcenia filmu wspólnie z Cameronem Crowem i czuje się wyróżniony mogąc wystąpić w projekcie pod kierownictwem reżysera. Jak mówi Baldwin: „Cameron to nie tylko znakomity reżyser, ale równie wytrawny scenarzysta i pisarz – jego twórczość jest niezwykle szczera i osobista. W pracy na planie jest bardzo rzeczowy, entuzjastyczny i gotowy na podjęcie ryzyka, tworząc tym samym atmosferę, w której aktorzy dają z siebie wszystko.”

Z kolei reżyser twierdzi: „Jestem wielkim fanem Aleca Baldwina. Oglądanie go na ekranie wciąga – nigdy nie masz wystarczająco dość. Nie miałem pewności, czy epizodyczna rola, którą chciałem mu zaproponować będzie dla niego wystarczająco interesująca. Ale po obejrzeniu ‘U progu sławy” /Almost Famous/ Alec przysłał mi krótką notatkę, w której napisał, że podobnie jak ja, też był wielkim fanem Led Zeppelin. To pozwoliło mi mieć nadzieję, że a nuż się zgodzi.”

Jessica Biel w filmie wcieliła się w rolę Ellen, dziewczyny Drew, która w ekspresowym tempie porzuca go, wraz z rozwianiem się nadziei na komercyjny sukces nowej linii obuwia sportowego Spasmotica, nad którą Drew pracował przez całe osiem lat. Postać Ellen wydawała się być trudna z punktu widzenia niejednej aktorki, ponieważ na ekranie musi ona robić coś wyjątkowo mało zjednującego jej sympatię, a jednocześnie właśnie pozostać dość lubianą. Biel przypadł zaszczyt dołączenia do zespołu utytułowanych aktorów i jest za to wdzięczna reżyserowi. Jak mówi: „Crowe potrafi wydobyć z aktora to, co najlepsze, przy tym często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że takie umiejętności w nas drzemią. To wspaniałe uczucie.”

Ciężko pracujący Bill Banyon, w filmie gra go Bruce McGill, to były przyjaciel Mitcha Baylora, którego przeszłość wydaje się być raczej mętna. W przeszłości oszukał on kiedyś Mitcha na dużą sumę pieniędzy. W związku z tym rodzina Baylorów, szczególnie zaś Hollie Baylor, odnosi się do niego z nieskrywaną nienawiścią. McGill w swojej karierze miał okazję współpracować z wieloma znaczącymi nazwiskami świata filmu, a Crowe od samego początku utrzymywał, że jest idealnym aktorem do tej roli i nie chce nikogo innego. McGill wspomina: „Danie mi możliwości zagrania w tym filmie okazało się propozycją nie do odrzucenia. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem współpracować z reżyserem Crowem przy takim właśnie projekcie. Od samego początku prowadzenia prób zdawałem sobie sprawę, że nie jest to przeciętny film, ale obraz, który ma głębię i wartości.”

Judy Greer to filmowa Heather Balyor, zestresowana siostra Drew, która jako pierwsza widzi ból i rozpacz matki na wieść o śmierci ojca i jest świadkiem jej zmagania się z tymi ciężkimi uczuciami. Crowe z dużym uznaniem wypowiada się na temat aktorskich talentów Greer i jak mówi w miarę nagrywania kolejnych scen filmu, z dużym zainteresowaniem obserwował w jak szczególnej atmosferze przebiegały zdjęcia z udziałem aktorki i Susan Sarandon. Jak mówi reżyser: „One tworzą niesamowity team – bardzo zabawny i głęboki zarazem”.

Po obejrzeniu filmu „All the Real Girls”, Crowe zdecydował się na zatrudnienie przy swojej produkcji również niezbyt doświadczonego jeszcze aktora, Paula Schneidera, do roli kuzyna Drew – Jessie Baylora. Ta postać jest dość kluczowa dla całej historii, ponieważ Jessie jest w pewnym sensie ‘tłumaczem’ i przewodnikiem Drew, kiedy ma on w końcu okazję zetknąć się z rodziną Baylorów w pełnym składzie. Jessie sam jest nieco zagubiony i w miarę rozwoju akcji w filmie sam odbywa własną wewnętrzną wędrówkę. Jessie - samotny ojciec, wychowujący pięcioletniego syna Samsona marzy o odnowieniu sławy szkolnego zespołu rockowego, Ruckus. Aby dać Scheniderowi możliwość poczucia, czym jest scena muzyczna Louisville, Cameron wysłał go na tydzień w trasę koncertową z lokalnym zespołem muzycznym My Morning Jacket. Zarówno aktor, jak i zespół natychmiast znaleźli wspólny język, ponieważ wszyscy zaczynali swoje ‘kariery’ od grania w zespołach w szkole średniej. Paulowi przyszło również dość łatwo zmierzenie się z jego filmowym instrumentem – bębnami, ponieważ w szkole grał właśnie na perkusji. W filmie usłyszymy aktora śpiewającego słynną piosenkę Lynyrd Skynyrd „Free Bird”.

Filmy Camerona Crowe znane są z tego, że koncentrują na planie filmowym ludzi o nieprzeciętnym talencie, których kreacje zapadają w pamięć. ‘Elizabethtown’ nie jest tu wyjątkiem. Crowe i współpracującemu z nim dyrektorowi ds. castingu Gailowi Levinowi udało się zebrać na planie filmowym bardzo różnorodną i wyrazistą grupę osób, które wcieliły się w filmowe role. W dość licznej rodzinie Baylorów znaleźli się również Paula Deen znana z programu „Paula’s Home Cooking”, jako ciotka Dora. Jak mówi o Deen reżyser: „Paula jest niezwykle naturalna, a pamiętajmy, że debiutuje ona w filmie fabularnym. Gail Levin zobaczył ją w programie stacji Food Network i Paula zrobiła na nim piorunujące wrażenie swoją naturalnością i umiejętnością zainteresowania widza programem. Ona po prostu sprawia, że od razu czujemy się dobrze i komfortowo. A do tego, jest to osoba, której nie sposób wyprowadzić z równowagi. Wystarczy obejrzeć ją z jej ulubionym gościem – Jimmym Carterem – jest po prostu niesamowita. Nie trzeba chyba dodawać, że świetnie gotuje, co jest niewątpliwą zaleta jeśli chodzi o film, bo kiedy ją spotykamy na ekranie ona stale coś pichci. Dosłownie przez cały film. Filmowa Dora po prostu wyraża miłość poprzez gotowanie.”

Deen mówi o granej przez siebie postaci, że doskonale pasuje ona do jej własnego stylu. „Ja po prostu jestem dokładnie taka jak Dora. Nawet mój dom urządziłam podobnie jak filmowa bohaterka – jest to ciepłe miejsce, przyjazne ludziom, pomieszczenie, do którego zaprasza cię zapach gotowanego jedzenia. Kiedy otrzymałam rolę w filmie ‘Elizabethtown’ początkowo czułam się trochę skrępowana – nigdy wcześniej nie grałam przecież na dużym ekranie. Ale Cameron stworzył tak przyjazną, pozytywną, bezpieczną atmosferę, że bez trudu oddałam część siebie i stałam się filmową Ciotką Dorą.”

W filmie oprócz wspomnianych wcześniej aktorów, zobaczymy również przedstawicieli rodziny Baylorów, w osobach: Wuja Dale’a, którego zagrał znany autor tekstów i pieśniarz Loudon Wainwright oraz Ciotki Leny. W tej roli wystąpiła matka samego reżysera - Alice Marie Crowe. ‘Elizabethtown’ spowity jest dźwiękami muzyki, nie dziwi zatem, że wielu muzyków wystąpiło również w epizodycznych rolach w filmie. Oprócz Wainwright zagrali również Patty Griffin, jako przyjaciółka rodziny Baylorów – Sharon, muzyk Charlie Crowe (kuzyn Camerona) oraz przedstawiciele zespołu My Morning Jacket, w filmie jako członkowie wymyślonej w scenariuszu grupy Ruckus.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Elizabethtown
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy