"Elitarni - Ostatnie starcie": KOMENTAŻ REŻYSERA - JOSÉ PADILHA
Obydwaj z Marcosem (producentem) zaczynaliśmy od kręcenia filmów dokumentalnych, dlatego staramy się, aby w naszych produkcjach fabularnych królował realizm. Jednakże w porównaniu z dokumentem praca nad filmem fabularnym jest czymś wręcz luksusowym. Zebraliśmy wspaniałą ekipę od efektów specjalnych, w tym m.in. takich specjalistów jak Bruno Van Zeebroeck ("Transformers"), William Boggs ("Spiderman") czy Keith Woulard ("Ciekawy przypadek Benjamin Buttona", "Dzień Niepodległości" i "Forrest Gump"), która pozwoliła dodać realizmu nie tylko scenom akcji, ale również wyglądowi i nastrojowi całej produkcji. Wydaliśmy prawie 15% budżetu na odwzorowanie z największą dbałością o szczegóły więzienia "Bangu 1" w studiu o powierzchni 1000m2. Główny charakteryzator, Martin Trujillo, był odpowiedzialny za stosy realistycznie wyglądających zwęglonych ciał, a niesamowite zdjęcia Lulego Carvalho otrzymały nowy, bliższy wymiar w scenach akcji dzięki podwieszanym i opuszczanym na linach kamerom. Dla naszych potrzeb całe piętro budynku w centrum Rio zostało przekształcone w centralę bezpieczeństwa publicznego, a proces zbierania informacji i konsultacji scen do filmu z przedstawicielami rządu i policji trwał prawie 2 lata, zanim razem z Bráuliem Mantovanim w ogóle usiedliśmy do scenariusza.
Kiedy parę lat temu na ekrany kin weszli "Elitarni", większość widzów kojarzyła mnie jako reżysera dokumentu "Autobus 174". Ku zaskoczeniu mojemu, widzów i przemysłu, mój pierwszy film fabularny okazał się hitem kinowym, pomimo że 11 mln moich rodaków obejrzało produkcję nielegalnie zanim zdążyła w ogóle wejść do kin (wg sondażu firm DataFolha i IBOPE).
Starałem się wyprodukować film, którego nie oglądałoby się tylko dla jego walorów rozrywkowych, ale też który pozwoliłby na przedstawienie ważnych dla mnie spraw bez konieczności rezygnowania z poprowadzenia intrygi czy odrywania widzów od akcji, na chwilę refleksji. Chciałem, aby ten film nie wymagał wysnuwania wniosków natury moralnej od widzów, nie mówił im, co ani kiedy mają myśleć, ani nie dawał specjalnie czasu na takie przemyślenia. Próbowałem stworzyć obraz, który walczy z przestępczością swoją dramaturgią, a nie metaforami czy intelektualnymi frazesami. Oczywiście, nie znaczy to, że uważam, żeby był to najlepszy czy jedyny sposób kręcenia filmów. Jedynie sądzę, że taka forma była stosowna dla scenariusza, który napisaliśmy, a którego celem było wzbudzenie w odbiorcach poczucia niepokoju, które po seansie, a niekoniecznie w jego trakcie zmienia się w refleksję.