"Egzorcyzmy Dorothy Mills": WYWIAD Z JENN MURRAY
Jak się pani znalazła w tym projekcie?
Byłam na ostatnim roku w Samuel Beckett Drama School w Dublinie i Maureen Hughes, osoba odpowiedzialna za casting, zauważyła mnie podczas przedstawienia otwartego dla zawodowców. Zaprosiła mnie na przesłuchanie. Odbyłam ich cztery i dostałam tę rolę.
Co pani sądziła o scenariuszu?
Nigdy przedtem nie czytałam scenariusza, kształciłam się na aktorkę teatralną, a to nie to samo. Musiałam pamiętać, że jest to film, i że większa część historii będzie opowiadana wizualnie i poprzez muzykę. Historia bardzo mnie interesowała tak, jak i postać Dorothy, lecz moją natychmiastową obawą było to, czy dam radę dobrze ją zagrać.
Jakie miała pani problemy z rolą?
Dużo ich było! Musiałam mówić siedmioma różnymi głosami, opanować siedem różnych sposobów poruszania się i gestykulacji. Musiałam nauczyć się wszystkich innych postaci, które siedziały w głowie mojej bohaterki - Mary, Kurt, Duncan, Mimi, David, Jane i Dorothy. A jako, że widz może zobaczyć w filmie te wszystkie osoby, które Dorothy ma w sobie, nie mogłam opierać się wyłącznie na swojej wyobraźni. Musiałam zidentyfikować się z tymi postaciami i wcielić się w nie.
Czy może nam pani przedstawić swoją postać?
Dorothy jest piętnastoletnią dziewczyną, która mieszka ze swoją ciotką. Jej matka zmarła, ojca nigdy nie poznała. Lubi malować i rysować. Jest młodą wyizolowaną dziewczyną, która nie ma przyjaciół. Nie zdaje sobie sprawy z tego, co się jej przytrafia. Jakaś osoba przejmuje nagle nad nią kontrolę, a gdy Dorothy budzi się z transu, nie ma pojęcia, co się wydarzyło. Gdy ludzie zaczynają na nią krzyczeć, czuje się winna, jak każde dziecko w stosunku do starszych.
Jedna z osobowości Dorothy, Mary, była dla mnie bardzo trudna do zagrania. Jest to młoda dziewczyna pełna energii i życia, ale jednocześnie pełna złości i zraniona, bo została zgwałcona i zamordowana.
Duncan jest równie wściekły, gwałtowny, cały czas na skraju wybuchu. Ma pretensje do ludzi ze wspólnoty, za to, że czterej mężczyźni, którzy zabili jego i jego przyjaciół pozostali bezkarni. Nosi też w sobie hańbę Mary, ofiary gwałtu i chce ją pomścić. Kurt jest najmilszy z nich wszystkich. Jest częścią bandy, lecz jest bardziej wrażliwy i wydaje się przejmować cierpieniami Dorothy. Czuwa nad nią i za każdym razem, gdy ona cierpi, opanowuje jej ciało, przeżywa ból zamiast Dorothy. Reprezentuje wrażliwość. Mimi jest młodszą i bardziej nieustraszoną wersją Dorothy. Gdy matka Dorothy myła zwłoki w kostnicy, kazała córce całować je na pożegnanie. Dorothy nie była w stanie tego robić, wtedy Mimi opanowywała ją i robiła to za nią. Mimi ma trzy lata, jest szczęśliwa i pełna energii.
Czy stosowała pani jakąś szczególną technikę w pracy nad rolą?
Pracowałam z niesamowitym trenerem od głosu, Poll'em Moussilides'em. Codziennie rano, przed zdjęciami, rozgrzewałam sobie głos. Wszyscy czterej aktorzy, którzy grali osoby, którymi miała stać się Dorothy, a więc i ja, przygotowywali dla mnie nagrania, z których uczyłam się ich głosu i ekspresji.
Czy poszukiwała pani informacji na temat osobowości mnogiej?
Zebrałam sporo informacji. Na początku, wahałam się przed robieniem zbyt szeroko zakrojonych poszukiwań, ponieważ nie chciałam mieć wrażenia, że kopiuję coś, co już gdzieś widziałam. Na początku zdjęć miałam uczucie, że posuwam się trochę po omacku, ale tego właśnie chciałam. Miałam wrażenie, że wiem kim jest Dorothy i nie chciałam tego zaburzyć przypadkowymi informacjami, które gdzieś przeczytałam.
Jak się pani pracowało z Agnes Merlet?
Agnes dała mi dużo swobody w graniu postaci, co jest zawsze prawdziwym szczęściem dla aktorki. Zachęciła mnie również do robienia rzeczy, o których nie myślałam, że jestem je w stanie zrobić. Pod koniec zdjęć byłam wykończona emocjonalnie i fizycznie, ale naprawdę miałam wrażenie, że dałam z siebie wszystko.
Które sceny były dla pani najtrudniejsze do zagrania?
Scena egzorcyzmów w kościele była naprawdę trudna. W scenariuszu, to co się działo podczas tej sceny, było opisane dosyć mgliście, a w trakcie zdjęć, okazało się, że mam naśladować Mary gwałconą na ołtarzu. Nie widać tego w filmie, ale uznałam to za bardzo trudne. To było takie ciężkie i straszne płakać i krzyczeć godzinami. Po zakończeniu tej sceny czułam się tak zmęczona, że myślałam, że będę spać przez tydzień.
Co pani sądzi o skończonym filmie?
Oglądanie filmu w którym gram jest bardzo dziwnym uczuciem. Dorastałam chodząc do kina i marząc, że pewnego dnia będę na ekranie, a gdy wreszcie ujrzałam siebie na dużym ekranie, nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja. Nauczyłam się również godzić z pewnymi rzeczami: gdy zdjęcia są zakończone, film już do ciebie nie należy - niektóre sceny zostaną wycięte i nie masz na to wpływu. Film się zmienił, lecz podoba mi się taki, jaki jest. Wierzę, że nie sposób być obiektywnym w stosunku do filmu, w którym się zagrało, ale gdy go oglądam mam uczucie, że wizualnie jest przepiękny. To mój pierwszy film - dzięki niemu odkryłam, że aktorstwo mnie uszczęśliwia.