Reklama

"Dzikie pszczoły": WYWIAD Z TATIANĄ VILHELMOVĄ

Zdjęcia do “Dzikich pszczół”, filmu, w którym grasz główną rolę kobiecą, powstawały w okolicach miejscowości Rýmařov, na wsi, gdzie życie nie jest usłane różami. Jaki wpływ miało na Ciebie takie otoczenie podczas pracy nad filmem?

T.V.: Początkowo miałam z tym problem, nawet chciałam zrezygnować. Wydawało mi się, że ludzie, którzy tam mieszkają, doznali jakiejś niesprawiedliwości ze strony losu. Ale po miesiącu przebywania tam zrozumiałam, że tak naprawdę są szczęśliwi i że nie mam prawa osądzać, który sposób życia – ich czy mój – jest lepszy. Ale na samym początku pracy popadłam, łagodnie mówiąc, w melancholię, złapałam nawet „doła”.

Reklama

Obok wielu innych rzeczy, film ten porusza kwestię losu tej lokalnej społeczności, losu, który niejako zostaje zdeterminowany przez warunki, w jakich przyszło członkom tej społeczności dorastać. Czy i Ty masz poczucie, że środowisko, w którym się wychowywałaś i dorastałaś, wywarło na Twoje życie tak istotny wpływ?

T.V.: Trudno powiedzieć. Dorastałam w środowisku miejskim, które nie jest przecież otoczeniem jakoś szczególnie predestynującym do kariery aktorskiej. Tak naprawdę wystarczy mieć silną osobowość, a do tego oczywiście trzeba też posiadać jakiekolwiek wsparcie finansowe, bo te dwie rzeczy pozwalają na robienie tego, co się chce. Największym problemem miejsca, gdzie „Dzikie pszczoły” były kręcone, jest prawie stuprocentowe bezrobocie, i tu koło się zamyka.

Czy mogłabyś wyobrazić sobie siebie samą wykonującą inny zawód niż aktorstwo?

T.V.: Nie tylko mogę sobie to wyobrazić, ale wciąż myślę, że będę robić coś innego. Możliwe też, że skończę tak, jak niektórzy ludzie, powtarzający każdego dnia, że „już tu dłużej nie wytrzymają”, a tak naprawdę żyjący wciąż tak samo do późnej starości. Być może tylko tak mówię… Chciałabym spróbować również czegoś innego. Aktorstwo to często robienie wokół siebie dużego hałasu, zajmowanie się tysiącem rzeczy na raz. Ale może nadejść taki moment, w którym nie będę miała co robić, i wówczas będę musiała rozejrzeć się za innym zajęciem. Albo po prostu odejdę – żeby nauczyć się czegoś zupełnie nowego…

Czy dotychczas zawsze mogłaś wybierać tylko te role, które odpowiadały Ci w stu procentach?

T.V.: Bywają szczęśliwe okresy, kiedy mogę decydować na podstawie tego, co mi odpowiada: scenariusza, poetyki filmu, osoby reżysera czy aktorów, z którym chciałabym pracować. Ale bywają też momenty, kiedy muszę pomyśleć też o zapłaceniu rachunków. Niemniej jednak swoje decyzje zawsze staram się podejmować na podstawie tego, co mi odpowiada.

A jak Tatiana Vilhelmova zmieniła się od czasów „Szeptu”? Wtedy byłaś entuzjastyczna, szczęśliwa, miałaś wszystko…

T.V.: Myślę, że nadal jestem szczęśliwa. Niewiele się zatem zmieniło. Teraz jednak nie pozwalam zdarzeniom tak bezpośrednio na mnie wpływać. A przede wszystkim moi przyjaciele, którzy są dla mnie bardzo, bardzo ważni, to ludzie z zupełnie innego świata niż ten, który jest moim światem zawodowym.

Na podstawie materiałów Česká Televize

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dzikie pszczoły
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy