Reklama

"Dziewczyny z kalendarza": CASTING

Helen Mirren, słynna z wielu ról dramatycznych (m.in. "Szaleństwo króla Jerzego") zgodziła się zagrać w filmie bez dłuższego wahania. "Bardzo spodobała mi się postać, tak jak i jej pierwowzór. Tricia to ktoś, kto skacze bez zastanowienia do basenu i dopiero potem zauważa, że nie ma w nim wody. Rzadko też zdarza się taka zespołowa praca z zastępem znakomitych koleżanek. Szczerze mówiąc, obawiałam się, że nie zawsze to będzie łatwe. Wiadomo - wybitne aktorki i kobiety. Ale Nigel całkowicie panował nad sytuacją dzięki wielkim zasobom humoru i osobistego czaru. Na swój użytek nazwałam go Nasz Nieustraszony Przywódca".

Reklama

Julie Walters znalazła klucz do swej postaci, gdy poznała prawdziwą Anitę Baker i jej przyjaciółkę, Tricię: "Początkowo myślałam, że tym co powinno wyróżniać Annę jest jej nieśmiałość. Ale potem zrozumiałam, że to kobieta mocna i zdecydowana. Jej przyjaźń z Chris opiera się na tym, że Annie uwielbia obserwować impulsywne i nieprzemyślane poczynania przyjaciółki. Uwielbia być ustawiona do niej w kontrze, co w końcu sprawia, że doskonale się uzupełniają".

Reżyser postanowił obsadzić aktorki wbrew kojarzonym z nimi, zwłaszcza ostatnio emploi. "Julie gra zwykle postaci głośne i ekspansywne, Helen - refleksyjne, często pełne goryczy. Ale pamiętałem wiele ich dawnych ról i doskonale wiedziałem, że są tak wszechstronne, iż doskonale ożywią charaktery dalekie od ich, na pozór, oczywistych aktorskich predyspozycji" - mówił.

Penelope Wilton miała najwięcej artystycznej swobody, ponieważ postać Ruth był całkowicie fikcyjna. "Przeżywa ona szok, jest głęboko zraniona niewiernością męża. Najważniejsze było wiarygodnie pokazać, jak dzięki wsparciu innych kobiet powoli odzyskuje poczucie własnej wartości" - mówiła aktorka.

Celia Imrie, grająca w filmie swoją imienniczkę, inspiracji szukała głownie w Rylstone. "Zauważyłam tam pewną atmosferę prowincjonalnego snobizmu - klub golfowy, rotarianie... Myślę, że dla Celii uczestnictwo w Women’s Institute i cała ta spraw związana z kalendarzem jest rodzajem wyzwolenia i bardzo zmienia jej stosunek do małżeństwa i do światka, w którym się obraca".

Cole zgodził się w pełni z uwagami Mirren na temat pracy z grupą wybitnych aktorek. "Czasem było to diabelnie trudne. Wszystkie wręcz domagały się dodatkowych dialogów i zasypywały mnie przeważnie bardzo dobrymi pomysłami. Musiałem jednak pamiętać, że głównym moim zadaniem było zachowanie proporcji i zapanowanie nad całością. Więc po prostu musiałem być stanowczy. Mówiąc wprost: to była ciężka robota".

Na planie niemal przez cały czas przebywał scenarzysta wprowadzając na gorąco korekty dialogów. A prawdziwe "dziewczyny z kalendarza", na czele z BakerStewart, pojawiły się na ekranie jako konkurencyjna grupa Women’s Institute, biorąca udział w konkursie pieczenia ciast.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dziewczyny z kalendarza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy