"Dziewczyna z lilią": WYWIAD Z LUKIEM BOSSIM
Skąd wziął się pomysł na napisanie scenariusza na podstawie książki Vina i wyprodukowanie filmu?
Przeczytałem książkę, gdy byłem nastolatkiem, ale dużo później zrozumiałem, że "Piana dni" to jedna z najbardziej wizjonerskich pozycji we francuskiej literaturze. Fantastyczny świat, który kreuje i tragiczna historia miłosna to doskonały materiał na film. W 2007 roku skontaktowałem się z Nicole Bertolt, która reprezentuje posiadaczy praw do książek Viana - Ursulę Kübler, drugą żonę Viana, która zmarła w 2010 roku oraz jego syna, Patricka Viana. Oboje byli, rzecz jasna, bardzo przejęci tym, czy uszanuję wizję artystyczną pisarza - jednym z warunków współpracy było zapewnienie, że scenariusz będzie wierny książce. Napisałem wstępną wersję scenariusza, by pokazać im jaka jest moja wizja. Nicole była przekonana, że potrzebujemy świetnego reżysera, a ja zaproponowałem Michela Gondry'ego. Ale nie mógłbym powiedzieć, że namówiłem Michela do udziału w tym projekcie - gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy powiedział mi, że od dawna chciał nakręcić film na podstawie tej książki i rozglądał się za możliwościami realizacji takiej produkcji. To było przeznaczenie. Michel właśnie kończył pracę nad swoim wielkim hollywoodzkim filmem "Green Hornet 3D" i bardzo chciał, żeby jego kolejny film był kręcony we Francji. Dla Michela "Dziewczyna z lilią" jest pewnego rodzaju podsumowaniem dotychczasowej twórczości, ponieważ Boris Vian miał na nią spory wpływ.
Czy możesz opisać proces powstawania scenariusza?
Napisałem wstępną wersję, a potem pracowaliśmy już razem z Michelem. Michel dołożył wiele "gondryzmu" do scenariusza - rozbudował dialogi i sceny według swojej wizji, ale w duchu książki Viana. W maju 2011 roku mieliśmy gotowy scenariusz i mogliśmy przystąpić do rozmów z potencjalnymi koproducentami, w tym ze Studio Canal. Duet Gondry - Vian sprawiał, że bez problemu otwierały się przed nami wszystkie drzwi. Michel dokładnie wiedział, których aktorów chciałby zaprosić do współpracy, a oni wszyscy byli na tyle zainteresowani udziałem w naszej produkcji, że zgodzili się na pewne ustępstwa finansowe. W kolejnym etapie Michel rozrysował cały film w swoim indywidualnym stylu. Nie był to typowy, amerykański storyboard, ale bardziej rozbudowane opracowanie z mnóstwem odniesień do wizualnych pomysłów. Wiele osób było zdania, że "Piana dni" nie nadaje się do filmowej adaptacji, bo na każdej stronie występuje nieprzekładalna na język kina gra słów, ale jednak jest wiele rozdziałów książki, które są wręcz stworzone do filmu. Boris Vian był zafascynowany popkulturą, duży wpływ miały na niego filmy, literatura s-f i jazz. To może tłumaczyć dlaczego francuska inteligencja z jego czasów odrzuciła tę książkę.
Jak pracuje się z Michelem Gondrym?
Tysiące pomysłów na minutę, jakie przychodzą Michelowi do głowy może przysporzyć producentowi trochę problemów logistycznych! Na przykład: Michel bardzo chciał zaaranżować część mieszkania Colina na dachu biura francuskiej gazety codziennej Libération, żeby mieć możliwość sfilmowania prawdziwego widoku z okna na Paryż, który miałyby uzupełniać to, co wykreujemy w studio. Ustawienie planu zdjęciowego na dachu znacznie podnosi koszty produkcji i wielo osób z ekipy miało sceptyczny stosunek do tego pomysłu, ale Michel był zdecydowany. I ostatecznie widok Paryża z tego dachu okazał się na ekranie czymś wyjątkowym. Nawet jeśli sprostanie wyobraźni Michela nastręcza wiele trudności, efekt końcowy udowadnia, że miał rację i że ani przez chwilę nie zgubił wizji całości filmu. Poza wspaniałą wyobraźnią, Michel ma także niezwykłą zdolność do motywowania ludzi. To był jedyny w mojej karierze plan zdjęciowy, na którym cała ekipa i wszyscy aktorzy byli maksymalnie skoncentrowani od pierwszej sekundy do ostatniej. I była to prawdziwa praca zespołowa. Wszystko omawiał z ludźmi, słuchał ich opinii i korzystał z pomysłów, a jednocześnie cały czas konsekwentnie podążał obraną przez siebie drogą z uporem, który stymulował wszystkich na planie.