"Dziewczyna z lilią": OMAR SY JAKO NICOLAS
Jak to się stało, że dołączyłeś do obsady "Dziewczyny z lilią"?
Miałem w planach wyjazd wakacyjny w czasie, kiedy film miał być kręcony i nagle zadzwonił Michel Gondry, żeby porozmawiać ze mną o roli Nicolasa. Początkowo zaproponował ją Jamelowi Debbouze, ale Jamel był zajęty realizacją własnego projektu. Byłem tak zachwycony możliwością zagrania w filmie Gondry'ego, że bez wahania przełożyłem swoje wakacyjne plany.
Czy w ramach przygotowywania się do roli przeczytałeś książkę Viana?
Odwróciłem kolejność. Nie przeczytałem tej książki, gdy byłem uczniem, a przed rozpoczęciem zdjęć przeczytałem najpierw scenariusz. Dopiero potem sięgnąłem po książkę, ale nie skończyłem jej czytać. Skoncentrowałem się na scenariuszu, wychodząc z założenia, że to powinno być podstawą mojej pracy nad rolą.
Jak mógłbyś opisać Nicolasa?
Nicolas jest prawnikiem, kucharzem, kierowcą i mentorem Colina. Jest dla niego jak skrzyżowanie troskliwej opiekunki ze szwajcarskim scyzorykiem - dba o niego i wyciąga go z opresji. Czasami troszczy się również o Chloé, ponieważ Colin w niektórych sprawach bywa nieco dziecinny - nie jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim, co się wokół niego dzieje. W końcowej części filmu Nicolas opiekuje się obojgiem głównych bohaterów.
Nicolas jest także powiernikiem Colina...
Tak. Nicolas ma to do siebie, że nie potrzebuje wielu słów, by zrozumieć na czym polega problem. W domu Colina Nicolas jest wszechobecny - ma bliskie relacje z wszystkimi osobami, więc wie dobrze co się dzieje jeszcze zanim ktoś mu o tym powie. Gdy Colin mu się zwierza, zawsze stara się znaleźć najlepsze rozwiązanie problemu. To ta bardziej opiekuńcza część jego relacji z Colinem - jego zadaniem jest być w pobliżu i pilnować, żeby "dziecko" nie zrobiło sobie krzywdy.
Kiedy spotykamy go w filmie po raz pierwszy, Nicolas jest w magicznym świecie swojej kuchni.
To ogromna przyjemność dla aktora móc pracować na tak zaaranżowanym planie zdjęciowym, szczególnie jeśli większość najważniejszych scen rozgrywa się właśnie w tej niezwykłej scenografii. To było jak zabawa. Czułem się jak sześciolatek, który chciałby dotknąć każdej rzeczy, która się tam znajduje. Pracując pośród tych wszystkich dekoracji miałem uczucie, że zanurzam się w wyobraźni Michela, co było bardzo ekscytujące. Duży komfort pracy dawało mi też to, że cały ten świat był namacalny, wykreowany na planie.
Jak wyglądała kuchnia?
To było niesamowite pomieszczenie! Po pierwsze były tam monitory za pomocą których Nicolas komunikował się ze swoim mistrzem Julesem Gouffé, który przekazywał mu przepisy. Był tam także "Google Maps" - niezwykły peryskop, którego używał Colin. A z kranów wychodziły węgorze. Nigdy nie widziałem kuchni podobnej do tej!
Scenografia miała w sobie zarówno coś ze stylu retro, jak i futurystycznego..
Zdecydowanie. W jednej chwili czujesz się tak, jakbyś cofnął się o kilkadziesiąt lat w czasie i nagle zaczynasz dostrzegać dziwne przedmioty, które sprawiają, że zaczynasz myśleć, że jednak przeniosłeś się w przyszłość. Tak naprawdę film nie jest osadzony w konkretnym przedziale czasowym, można w nim znaleźć zapożyczenia z różnych okresów.
Jaką rolę odgrywa Nicolas w poznaniu Colina z Chloe?
Nicolas wie, że Colin bardzo chciałby wreszcie poznać jakąś dziewczynę, zwłaszcza, że wszyscy wokół niego są w szczęśliwych związkach, więc stara się zaaranżować spotkanie Colina z Chloé na przyjęciu. Ale dużo ważniejsza jest rola jaką odgrywa już po zapoznaniu ich ze sobą. Nicolas organizuje drugie spotkanie Colina i Chloé i dba o to, żeby sprawy potoczyły się właściwym torem. Co ciekawe, z filmu nie wynika na czym opiera się jego relacja z Colinem - czy Nicolas jest jego pracownikiem? Czy może Colin zaprosił go, by z nim zamieszkał, a Nicolas robi wszystko, żeby mu się za to odwdzięczyć? Wszystkie te wątpliwości omawiałem z Michelem.
Jaki mieliście, Ty i Romain Duris, pomysł na zagranie tej bardzo skomplikowanej relacji?
To związek, który jest kombinacją przyjaźni, szacunku i dystansu, więc musieliśmy znaleźć sposób na to, żeby umiejętnie pokazać jak silna jest ta więź, uwzględniając dystans, jaki zazwyczaj istnieję w męskiej przyjaźni. Nasi bohaterowie czasami zwracając się do siebie używają formy "pan", a czasami mówią do siebie po prostu per "ty". Wygląda to tak, jakby sami do końca nie wiedzieli, jak poprowadzić tę znajomość w sytuacji, kiedy jeden z nich jest szefem, a drugi pracownikiem. Ostatecznie z tego, co nawzajem dla siebie robią możemy wywnioskować, że są naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Nicolas od samego początku jest gotów zrobić wszystko dla Colina.
Czym się różni na planie filmu Michela Gondry'ego od pracy z innymi reżyserami?
Michel jest bardzo nietuzinkową postacią i do wielu rzeczy podchodzi w sposób świeży, jak dziecko, co bardzo w nim lubię. W jego filmach występują klasyczne, ręcznie wykonane efekty wizualne, czego dzisiaj, w erze komputerowej prawie się nie spotyka. Można powiedzieć, że swoje pierwsze filmy robił po prostu w domu. Teraz, gdy ma do dyspozycji poważny budżet i profesjonalną ekipę, nadal woli zakasać rękawy i wykonać wszystko samodzielnie. Uważam, że to imponujące. Czasami nie byłem w stanie ogarnąć umysłem jego kreatywnego podejścia. Ciężko było za nim nadążyć. Próbowałem przez tydzień, czy dwa, a później się poddawałem. Jest jedyną osobą na planie, która dokładnie wie dokąd zmierza, a reszta musi po prostu podążyć za nim. W momencie, kiedy całkowicie mu zaufasz, wszystko zacznie się układać. Powinien wiedzieć o tym każdy, kto chciałby pracować z nim w przyszłości!
A jakim jest człowiekiem?
Najwspanialsze jest w nim to, że będąc geniuszem, który ma na koncie niezwykłe filmy, Michel jest bardzo skromną osobą. Nie trzyma się twardo żadnych twardych wytycznych i zawsze jest gotów na nowe pomysły i wyzwania.
Jaka atmosfera panowała na planie?
Było bardzo zabawnie. Zazwyczaj kręcenie filmu to poważna sprawa, wszyscy zachowują się dorośle i dbają o swoje ego. Praca z Michelem była jak powrót do czasów dziecięcych zabaw. Spotkaliśmy się wszyscy na planie, bo uwielbiamy odgrywać role, a uwielbiamy to, ponieważ byliśmy kiedyś dziećmi.
Czy ciężko Ci było odnaleźć się w surrealistycznym świecie "Dziewczyny z lilią"?
To jest naprawdę surrealistyczny świat, do tego stopnia, że trudno znaleźć jakiś konkret, którego można by się trzymać. Bardzo pomagała scenografia, mimo że była nietypowa, w zwariowanym stylu Michela. Ten świat został zbudowany na planie, miałeś go cały czas przed oczami i mogłeś go nawet dotknąć. Nawet jeśli był nieco szalony, to jednak istniał i był dla nas punktem odniesienia. Nie miało sensu szukanie oparcia w realności sytuacji, czy postaci - przewodnikiem po tym świecie był Michel oraz inni aktorzy.
Jak określiłbyś gatunek tego filmu?
Bardzo trudno jest zaklasyfikować jakikolwiek film Michela Gondry'ego, a robi się jeszcze trudniej, gdy jest to ekranizacja powieści Borisa Viana. Dla mnie jest to film, który opowiada o miłości, przyjaźni, rozczarowaniu, stracie i śmierci. Ostatecznie jest to po prostu film o życiu, pokazanym przez pryzmat poetyki Michela. Uważam, że w koncepcjach artystycznych Michela jest dużo kobiecego wyrafinowania.