Reklama

"Dziewczyna z lilią": GAD ELMALEH JAKO CHICK

Kim jest Chick, bohater, którego zagrałeś w "Dziewczynie z lilią"?

Chick jest najlepszym przyjacielem Colina. Bardzo lubię tę postać, bo Chick jest trochę marzycielem i poetą. I oczywiście jest uzależniony od Jean-Sola Partre'a, postaci która w książce Viana jest alter ego Jean-Paula Sartre'a. Chick jest intelektualistą, więc jego idolem jest filozof, ale zachowuje się tak samo jak fan gwiazdy rocka. Ma nawet plakaty z Jean-Solem Partre'em na ścianach swojego pokoju.

Co możesz powiedzieć o jego relacji z Colinem?

Reklama

Ich związek opiera się na braterstwie i solidarności, ale jest w nim też odrobina rywalizacji, jeśli chodzi o życie miłosne. Myślę, że Chick ma szczęście, bo jego marzycielski wygląd sprawia, że jest bardzo atrakcyjny dla kobiet. Można odnieść wrażenie, że dostaje wiele, choć nawet nie prosi. Colin z kolei jest dużo bardziej zdecydowany i konkretny, śmiało idzie przez życie. Ale czuje zazdrość, gdy Chick mówi mu, że spotyka się z pewną dziewczyną. Czuje irytację i daje temu wyraz. Tak czy inaczej, łączy ich piękna przyjaźń.

Colin i Chick dzielą ten sam rodzaj obsesji na temat miłości...

Relacje między ludźmi są bardzo ważne w tym filmie, co możemy wywnioskować choćby z rozmów dwójki przyjaciół. Myślę, że wpływ na ich przyjaźń mają także pieniądze, ponieważ Colin jest bardzo bogaty, a Chick nie. Moim zdaniem "Dziewczyna z lilią" zawiera także refleksje na temat pracy, a nie tylko miłości. Stawia przed nami pytanie o to, co musi zrobić człowiek, żeby zarobić na swoje życie. To bardzo głęboki film.

Co Cię pociąga w świecie Michela Gondry'ego?

Jeśli mam być szczery, to muszę przyznać, że wiedziałem, że jestem zaangażowany do filmu jeszcze zanim przeczytałem scenariusz. Najciekawszą rzeczą w pracy przy filmie Michela Gondry'ego jest sam Michel Gondry! Byłem podekscytowany możliwością spotkania z nim, ponieważ zakładałem, że poza byciem wielkim reżyserem, Michel musi też być nietuzinkową osobą. Chciałem się dowiedzieć kim jest postać, która stoi za tymi wszystkimi filmami, które widziałem. Spotkaliśmy się na dwie godziny i podczas tego spotkania rozmawialiśmy na temat filmu może pięć minut, a przez resztę czasu o różnych innych rzeczach, które przyszły nam do głowy. Mamy wspólne poczucie humoru i to jest naprawdę fajne.

Jak wspominasz czas spędzony na planie?

Podstawową zasadą na planie było, by nawet nie próbować zrozumieć, a tym bardziej kontrolować tego, co się dzieje. Bardzo mi to odpowiadało, ponieważ najwięcej energii i kreatywności uwalniam, gdy pozwalam sobie pójść na żywioł. Inspiruje mnie to, co nieznane i zaskakujące, nawet jeśli czasami bywa męczące. Nie czuję potrzeby intelektualnego rozpracowywania każdego tematu. W taki właśnie swobodny i twórczy sposób pracuje też Michel Gondry.

Czy takie podejście do roli dawało Ci poczucie większej wolności?

Z całą pewnością. To jest prawdziwa wolność, która nie ma nic wspólnego z pozorną wolnością, gdy reżyser na planie udaje, że chętnie słucha tego, co masz do powiedzenia, a tak naprawdę kieruje się wyłącznie własnymi pomysłami. Pracując z Michelem byłem w stanie zapomnieć o własnym ego i bardzo jestem mu za to wdzięczny.

Miałeś okazję pracować pośród niesamowitych scenografii...

Każda nowa scena była dla nas niespodziankę. Uwielbiałem przyjeżdżać na plan i odkrywać całkowicie niespodziewane dekoracje. Nie zawsze były to bardzo spektakularne, albo wyrafinowane elementy, ale wszystkie były unikatowe, pomysłowe i zabawne. Wnosiły więcej absurdu do tego świata, niż mogłyby jakiekolwiek inne wymyślne scenografie.

Czy praca na planie była surrealistyczna?

Kręciliśmy surrealistyczne sceny, ale praca nad nimi była bardzo poważna i konkretna. Surrealizm, podobnie jak absurd musi mieć swój sens, surrealistyczne sceny muszą być skonstruowane logicznie i wiarygodnie. Na przykład jest taka scena, w której krawat Colina nie chce leżeć spokojnie. Próbuję najpierw go przybić, a następnie utrwalić w odpowiedniej pozycji za pomocą lakieru do włosów. Starałem się zagrać tę sceną całkiem na serio. W przeciwnym wypadku nic by z tego nie wyszło, przerodziła by się w jakiś kabaretowy wygłup. Powaga jest metodą na to, jak przedstawić pewne sytuacje w sposób surrealistyczny i zabawny, i podarować publiczności chwilę oderwania od rzeczywistości.

Jak Ci się pracowąło z Romainem Durisem?

Romain ma duże doświadczenie aktorskie i jest bardzo odpowiedzialny w pracy. Ma mniejszą ode mnie skłonność do improwizacji, co bardzo mi pomagało. Starałem się dostosować do jego zdyscyplinowanego podejścia w scenach, które graliśmy wspólnie. Najśmieszniejsze jest to, że czasami tak bardzo adaptowałem jego rygor pracy, że gdy w końcu schodziłem z powrotem na ziemię, okazywało się, że on właśnie "odleciał"! Mam nadzieję, że kombinacja naszych odmiennych stylów przyniosła ciekawy rezultat.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dziewczyna z lilią
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy