Reklama

"Dziennik zakrapiany rumem": AKTORZY I EKIPA

Nikt nie miał wątpliwości, co do tego, że Johnny Depp jest najlepszym aktorem do roli Paula Kempa. "Żaden inny aktor nie był tak blisko z Hunterem Thompsonem jak Johnny" - mówi Graham King. Choć postać Paula Kempa jest raczej luźno oparta na młodym Thompsonie, Robinsonowi zależało by Depp w swojej kreacji nie próbował kopiować pisarza z późniejszego okresu życia. "Chciałem, żeby grając Paula Kempa, Johnny portretował Huntera, ale nie tego w szortach i z łysą głową" - wyznaje Robinson. - "Akcja filmu rozgrywa się w późnych latach pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych i jest to tak naprawdę bardzo romantyczna historia. Wielbiciele bardzo komediowego "Las Vegas Parano" mogą ja uznać wręcz za melodramat. Warto też dodać, że Hunter był w młodości bardzo przystojny, podobnie jak Johnny w tej roli".

Reklama

"Johnny wszedł w rolę Kempa z łatwością" - mówi King. - "Budował ją warstwa po warstwie. To aktor, który potrafi pokazać histerię za pomocą uniesienia brwi. Ma bardzo subtelny warsztat aktorski. Myślę, że dla Bruce'a reżyserowanie Johnny'ego było najłatwiejszym zadaniem pod słońcem, bo w ogóle nie musiał mu mówić, co ma robić. W ogóle nie potrzebował wskazówek jak podawać tekst, zwłaszcza komediowe kwestie".

Depp, podobnie jak Robinson, podzielał pogląd, że należy wzorować jego bohatera na młodym Thompsonie. "Moim punktem wyjścia do konstrukcji tej postaci był pomysł, że Paul Kemp to młody Raoul Duke - bohater wcześniejszej książki Huntera i filmu "Las Vegas Parano". Rola Kempa było dla mnie, jak granie tego samego bohatera, tyle że piętnaście lat wcześniej. Kemp to facet, który ma w sobie coś niepokojącego, ogromną podskórna energię. Zawsze jest gotów wyskoczyć z czymś nowym i zadziwić wszystkich" - mówi Depp.

Gdy Paul Kemp rozpoczyna pracę w gazecie San Juan Star, zaprzyjaźnia się z Salą, fotoreporterem, który również tam pracuje. Robinson szukał kogoś szczególnego do tej roli. "Chciałem, żeby był to aktor stosunkowo mało znany, ale jednocześnie bardzo dobry. Michael Rispoli świetnie pasował" - mówi Robinson. - "Sala to fotograf, prawdopodobnie całkiem niezły, który przyjechał do San Juan dziesięć lat temu i został wchłonięty na dobre przez to miejsce - wyniesiny na szczyt, a potem prawie zniszczony przez nie. Jednym z powódów, dla których zaangażowałem Michaela było to, że tak wspaniele potrafił pokazać to uczucie niemożności ucieczki. Chciałem aktora, który sprawi, że publiczność pomyśli "On nie przynależy do tego miejsca, on po prostu nie potrafi go opuścić". Wielu naprawdę dobrych aktorów wzięło udział w castingu, ale miałem uczucie, że pod koniec filmu, gdy Kemp wyjeżdża, oni pojechaliby z nim. A Sala powinien zostać." Z kolei Depp mówi: "Bruce zadzwonił do mnie i powiedział "Znalazłem go!". Gdy tylko zobaczyłem Michaela Rispoli na taśmie, wiedziałęm, że to jest ten facet. Mówił, wyglądał i patrzył dokładnie tak, jak ci zagubieni Amerykanie, którzy utknęli w Portoryko i starają się wymyślić, co maja zrobić ze swoim życiem".

Robinson nie miał watpliwości kogo obsadzić w roli Sandersona. "Aaron Eckhard to był mój pierwszy i jedyny pomysł" - mówi reżyser. - "To bardzo dobry aktor, przystojny, ale jego uroda sprawia wrażenie, że jest to człowiek skłonny do okrucieństwa. Jest też całkowitym przeciwieństwem Johnny'ego Deppa - Aaron ma urodę aryjską, a Johnny latynoską. Sanderson jest inwestorem budowlanym, który ma udziały w gazecie i wpływ na redakcję. Jest równie uroczy, co bezwzględny." Depp był pod dużym wrażeniem tego, jak Eckhard poradził sobie z tą rolą: "Całkowicie odsunął nas wszystkich w cień. Chwytał swoją postać za gardło i wchodził w nią bez najmniejszego problemu".

"Do roli Chenault szukałem kogoś zmysłowego" - mówi Robinson. - "W książce Chenault jest dziewczyną Yeamona, ale jako, że w filmie Yeamon nie występuje, zrobiłem z niej dziewczynę Sandersona. Myślę, że dzięki temu udało się zwiększyć napięcie dramatyczne filmu. Wpływa na nie również fakt, że jest to dziewczyna, z punktu widzenia głównego bohatera, nieosiągalna. Książka Huntera jest próbą zdyskredytowania przez autora amerykańskiego snu. Chenault związała się z człowiekim, który potrafił ziścić swój amerykański sen. A Kemp jest w niej szaleńczo zakochany, bo jest równie nieosiągalna, co jego marzenia." Ta niedostępność jest cechą, która najbardziej pociąga Deppa w bohaterce, którą zagrała Amber Heard. "Ona jest jak te niewiarygodne gwiazdy z lat pięćdziesiątych, ale bogatsza o poetycką głębię" - mówi Depp. - "Jest w niej tajemnica - nie bardzo rozumiesz, co zaszło w jej życiu i masz ochotę zadawać jej pytania, których normalnie nie miałbyś odwagi wykrztusić".

"W filmie jest bardzo gorąca scena miłosna z udziałem Chenault i Kempa, która zostaje znienacka przerwana" - opowiada Depp. - "Kemp musi podjąć decyzję czy ratować w tej chwili gazetę, od czego zależy jego dziennikarska przyszłość, czy wybrać tę niewiarygodnie piękną dziewczynę, z którą właśnie ma się kochać. Wybiera pisanie i to jest, moim zdaniem, wybór bardzo w stylu Huntera".

W roli Moberga obsadzono Giovanniego Ribisi. "Ta postać w książce jest Szwedem, ale zdecydowałem, że w filmie zrobię z niego Amerykanina" - mówi Robinson. - "Giovanni Ribisi to świetny aktor, na planie wyglądał jak prawdziwy lump. Myślę, że jego postać wnosi do filmu spora dawkę komizmu".

Depp był od samego początku stuprocentowo przekonany do zaangażowania Ribisiego. "Pracowaliśmy razem na planie filmu "Wrogowie publiczni" i po prostu zakochałem się w tym facecie" - mówi. - "Wiedziałem, że muszę mieć go w obsadzie "Dziennika pisanego rumem". Nie obchodziło mnie, kogo miałby zagrać, po prostu chciałem go mieć w zespole, chciałem z nim ponownie pracować. To przyjemność i zaszczyt. Oddaję mu honor teraz i w nieskończoność, on jest po prostu wspaniały".

"Jako aktor, potrafię docenić detale, które Ribisi wprowadził do swojej postaci" - mówi Robinson. - "To, co robił ze swoim bohaterem było czystą kreacją. Absolutnie niedorzeczne i piękne. Wsypał pełną niedopałków popielniczkę do torby na zakupy, którą zawsze ze sobą nosił. Na wszelki wypadek, gdyby kiedyś był w wielkiej potrzebie i bez papierosów. To przykład jego spontanicznej komediowej inwencji".

"Moberg jest korespondentem gazety specjalizującym się w tematach kryminalnych i religijnych" - opisuje swoją postać Ribisi. - "Myślę, że jest bardzo wściekły na amerykański kapitalizm i jego wpływ na świat. Widzi, jakie są jego konsekwencje dla miejscowej kultury i życia ludzi w Portoryko. Chociaż pogardza Lottermanem (wydawcą San Juan Star), wie, że praca dziennikarza daje mu możliwość zabierania głosu w ważnych dla niego sprawach".

"Gdy Moberg pierwszy raz spotyka Kempa" - kontynuuje Ribisi, - "myśli, że to człowiek, którego być może mógłby wykorzystać. Wydaje mu się, że to kolejny facet, z którym przyszło mu pracować i nic ponad to. Kiedy jednak Kemp ujawnia swoje poglądy i zaangażowanie w pracę, elektryzuje to Moberga. Budzi się w nim prawdziwa pasja. Jest to mój mały wkład w konstrukcję tej postaci".

Moberg jest odpowiedzialny za nadużywanie alkoholu i narkotyków przez swoich przyjaciół, Kempa i Salę. "Rozpoczynała się wtedy moda na eksperymentowanie z używkami. Myślę, że Moberg robił to już od dawna" - mówi Ribisi. "Moberg pędzi własny bimber z resztek, które wygrzebuje z filtrów w destylarni rumu, co jest już chyba czterysta siedemdziesiątym dowodem na to, że jest to możliwe" - śmieje się Ribisi.

Żeby znaleźć koncepcję budowy swojej postaci, Ribisi odniósł się do scenariusza. "Jest tak wiele różnych sposobów na budowę postaci i tak wiele różnych typów bohaterów" - mówi aktor. - "Pomysł na Moberga oparłem na jego wyglądzie zewnętrznym oraz tym jak mówi i w jaki sposób się porusza." Graham King był pod wrażeniem głosu Ribisiego: "Na planie mówiłem mu, że głos, który włożył w swoją postać mocno kojarzy mi się z postacią Rizzo z filmu "Nocny kowboj".

Do roli wydawcy San Juan Star, Lottermana, Robinson wybrał aktora Richarda Jenkinsa. "Zagrał tę rolę doskonale" - mówi reżyser. - "Lotterman jest histerycznym dziennikarzem starej daty, który był zastępcą w The Baltimore Sun przez czterdzieści lat. Teraz jest podminowanym i nerwowym weteranem w branży, który próbuje wydawać własną gazetę i trzymać wszystko pod kontrolą. Jest taka scena na początku filmu, mam nadzieję, że zabawna, w której Lotterman wyjaśnia Kempowi, że szuka do redakcji świeżej krwi i wierzy, że Kemp jest właśnie tym, kogo szuka. Gdy tymczasem całe miejsce, w którym toczy się ta rozmowa, jest niemal zalane rumem! Naprawdę nieprzypadkowo film nosi tytuł "Dziennik zakrapiany rumem". Przez cały film wszycy są zalani" - śmieje się Robinson.

Depp wspomina trudności, jakie początkowo mieli ze znalezieniem odpowiedniego aktora do roli Lottermana: "Zastanawialiśmy się komu możemy powierzyć tę rolę" - wspomina Depp. - "Rozważaliśmy wiele nazwisk: "Nie, nie - ten nie pasuje do postaci, ten jest zbyt nachalny, ten jest taki, tamten jest owaki" i nagle, ta-dam!, Richard Jenkins przyszedł mi do głowy, a chwilę potem kolejna myśl: "Nie ma mowy, nie zgodzi się". A jednak mamy go! Po prostu zaproponowałem mu rolę, a on się od razu zgodził! To był cud. Dołączył do naszej ekipy i wszedł w rolę w mgnieniu oka. On jest jak twarda skała, wokół ktorej wszyscy inni się kręcą. To jego zasługa, że wszyscy poruszali się w obrębie swoich postaci, mając świadomość, na co mogą sobie pozwolić, a na co już nie. Giovanni Ribisi potrafił zgrać tę szczególną siłę przyciągania, jaką ma w sobie Richard Jenkins, i która sprawia, że inni bohaterowie filmu przychodzą pracować w jego gazecie".

Robinson maił kilka pomysłów na obsadzenie roli Zimburgera, wpływowego i skorumpowanego eks-wojskowego, bedącego w zmowie z Sandersonem. Jednak jego uwagę podczas przesłuchania przyciągnął Bill Smitrovich. "Smitrovich czytał właśnie fragment swojej roli, a ja siedziałem obok Denise Charmian, szefowej castingu. Szeptałem właśnie coś do niej, gdy on nagle, całowicie w stylu Zimburgera, powiedział "zamknij mordę!" i wrócił do czytania. To było genialne!".

"Bill gra bohatera w stylu społeczności Johna Bircha, z której wywodzą się Nixon, a nawet Bush - pozbawionego kręgosłupa liberała" - mówi Robinson. - "To fanatyk, który myśli tylko o tępieniu Sowietów, zanim oni wytępią nas. Bill to aktor, który posiada duży potencjał komediowy i potrafi dobrze go wykorzystać".

Kiedy główne role zostały obsadzone, asystent reżysera, Peter Kohn, zabrał się za kompletowanie ekipy filmowej. "Johnny i Bruce zaprosili mnie do współpracy na początku września 2008 roku" - wspomina Kohn. - "W okresie pracy przy takich filmach, jak "Piraci z Karaibów", "Sweeney Todd" czy "Wrogowie publiczni", Johnny zgromadził grupę ludzi, z którymi uwielbia współpracować i, którzy potrafią wiele wnieść do wspólnego dzieła. Znając Bruce'a tak długo, dobrze poznałem jego styl pracy. Znałem też dobrze Johnny'ego, więc wiedziałem, że jestem w stanie znaleźć im odpowiedni zespół".

Robinson całkowicie się z tym zgadza: "Rzeczywiście, na planie nie było ani jednego pracownika, który nie byłby absolutnie fantastyczny. Uwielbiam ich wszystkich. Byli doskonali we wszystkim, co robili".

"Świetne relację z wszystkimi członkami ekipy naprawdę pomagały nam w pracy" - mówi Kohn. - "W pierwszych dniach budowaliśmy podstawy maszynerii naszej produkcji. Zaczęliśmy od zatrudnienie szefów najważniejszych departamentów produkcyjnych, a nastepnie uzupełniliśmy zespół o pozczególnych specjalistów, z których większość pracowała wcześniej z Johnnym lub Brucem. Bruce to bardzo konkretny facet. Nie robi niekończących się prób i przymiarek. Pozwoliło nam to bardzo skutecznie pracować i rozsądnie wydawać pieniądze".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dziennik zakrapiany rumem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy