Reklama

"Dziennik panny służącej": WYWIAD Z BENOÎT JACQUOT

To kolejna ekranizacja "Dziennika panny służącej". Trudno nie wspomnieć, że książkę Mirbeau adaptowali już Jean Renoir w 1946 roku i Luis Bunuel w 1964.

- I jedyne, co te filmy mają wspólnego, to źródło literackie. Poza nim nawet trudno je porównywać, tak bardzo się różnią. Dlatego chęć podejścia do tekstu po raz trzeci nie była szaleństwem.

Pana adaptacja jest bardzo wierna oryginałowi.

- Wprowadziłem kilka zmian. Zmieniłem porządek kilku scen, by stworzyć nową strukturę, chciałem by ten "Dziennik" miał konstrukcję kroniki przetykanej przebłyskami wspomnień.

Reklama

W roli pokojówki Célestine oglądaliśmy niekwestionowane gwiazdy europejskiego kina Paulette Goddard i Jeanne Moreau. Pan zdecydował się na pracę ze zdobywczynią Złotej Palmy w Cannes - Léą Seydoux.

- Ten film spoczywał niemal w całości na jej barkach.

Jej Célestine jest inteligentna. Różni się od koleżanek, jest wojowniczką, bywa niepokorna, odmawia zleceń, a mimo to nawet, jeśli uda jej się uciec z opresyjnego otoczenia, czeka ją jeszcze mroczniejszy los.

- Ze złego w gorsze. Kiedy zdecyduje, że nie chce już nikomu służyć, jedyną alternatywą jest praca w burdelu lub pójście za Josephem, który zdaje się uosobieniem wszystkiego, co złe, a jednocześnie jest jej jedyną szansą na ucieczkę.

Ten koniuszy jej pracodawców, Państwa Lanlaire, budzi w niej pożądanie mimo, że na początku raczej ją odstręczał.

- To jak zjawisko pogodowe: łączy ich natychmiastowa erotyczna reakcja przyciągania i odpychania. Ze względu na chronologię, taki wątek był mi potrzebny. Joseph, grany przez Vincenta Lindona, pełnił funkcję mechanizmu indukcyjnego. Łączy erotyczny magnetyzm z chłodną kalkulacją, w jego mrocznej naturze jest coś pociągającego.

Trochę potwór...

- Tak, i jak to się potworom zdarza, on też wykorzystuje swój brutalny urok by uwodzić tych, którzy odważą się doń podejść.

Już w scenie posiłku na początku filmu, widzimy, że Célestine traktuje Josepha inaczej, niż innych mężczyzn.

- W jej świecie wszyscy mężczyźni, poza Josephem i młodym Georgesem, są jedynie instrumentami mającymi doprowadzić ją do celu lub narzędziami, dającymi natychmiastowe seksualne zaspokojenie. Mija ją mężczyzna, rzuca spojrzenie, a ona daje się wciągnąć mu do pokoju i sponiewierać. W relacjach z mężczyznami Célestine zna tylko brutalność, nie zmienia się to nawet, gdy pierwszy raz kocha się z Josephem.

Dużo czasu poświęcił Pan w filmie morderczej pracy Célestine u Lanlaire'ów.

- Chciałem, żeby wyglądało to po prostu pięknie. Piękno tym mocniej wydobywa okropieństwo sytuacji bohaterki. Ale nie chciałem, żeby styl pracy kamery niepotrzebnie je wyolbrzymiał. Bardzo ważna jest dla mnie scena, w której Pani posyła Célestine kilka pięter w górę po nitkę, potem osobno po igłę, nożyczki. To ćwiczenie z posłuszeństwa. Madame Lanlaire czerpie ze zniewalania Célestine wręcz perwersyjną przyjemność, po czym bacznie ją obserwuje, czekając na reakcję.

Célestine jest posłuszna, choć wewnątrz wręcz się gotuje. Prawie nigdy nie zdejmuje tej zbroi posłuszeństwa.

- Chwile, w których poddaje się emocjom - jak ta, kiedy dostaje wiadomość o śmierci matki lub ta, gdy pada sugestia zatrudnienia w domu publicznym - są niezwykle ważne. Pokazują emocje, który skrywa w środku, co czyni ją bardziej przystępną dla widza - przez chwilę jest bezbronna, zanim pokryje to bezczelnością.

- Czujemy, że ma w sobie delikatność. "Bym się wzruszyła wystarczy, że będzie Pani mówić do mnie łagodnie i nie traktować jak papugi czy psa" - oświadcza starszej Madame Mendelssohn, gdy przyjmuje posadę u niej i jej wnuka. Ale nawet w najszczęśliwszych chwilach nie potrafi wyjść z mentalnego stanu służenia. Wręcz oburza ją sugestia, by tytułować młodego człowieka inaczej, niż "Panicz Georges".

Internalizuje swoją służalczość, niczym niewolnik. To coś, co nazywamy "dobrowolną służbą" i nad czym zdecydowanie niewystarczająco się zastanawiamy.

- Célestine nie potrafi wyzbyć się takiego myślenia. Zdaje jej się, że ucieczka z Josephem oznacza wyzwolenie, ale to tylko przejście w ręce innego Pana. Kiedy opuszcza dom Lanlaire'ów sama to potwierdza słowami "On mnie posiada". Cierpi z powodu ulotnej iluzji, że wybierając Josepha, wybiera zmianę, ale jest w błędzie. Dalej podejmuje wybory: od złego do gorszego...

Kontrast między pięknem i okrucieństwem jest obecny niemal w każdej scenie Pana adaptacji.

- Ten film rozgrywa się w epoce, która trwa do dziś. Dla wielu z nas, także dla mnie, dwudziesty wiek sięgnął dna okrucieństwa, dotknął serca ciemności. Chciałem to pokazać poprzez stworzenie kontrapunktu w sposobie kręcenia, grze aktorskiej. Skontrastować pewną elegancję, urok stylu z okropieństwami, o jakich mówię na ekranie. Ważne było, by przy ustawianiu światła, kamery, kadrowaniu, przestrzegać rygorystycznie ustalonej estetyki, ponieważ w ten sposób mogliśmy jeszcze brutalniej obnażyć grozę rzeczywistości, która otacza nas po dziś dzień.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy