Reklama

"Dziennik Bridget Jones": PIERWSZOPLANOWE ROLE MĘSKIE

„Stojąc jeszcze przed drzwiami zastanawiałam się jakiego to dziwacznie ubranego miłośnika opery z kudłatymi włosami i przedziałkiem z boku przewidziano dla mnie w tym roku”.

Ciągłe starania Bridget zmierzające do osiągnięcia nieosiągalnego - znalezienia prawdziwej miłości, jak również ciągłe zmaganie, które ma sprawić, że romantyczne życie bohaterki będzie tym, czego ona naprawdę pragnie, stanowi uosobienie odczuć milionów kobiet na całym świecie. W momencie kiedy Bridget staje twarzą w twarz z faktem, iż jej poszukiwania mogą zakończyć się na jeden z dwóch sposobów - albo skończy jak „tragiczna, osamotniona stara panna”, albo znajdzie prawdziwą miłość i „dołączy do grona szczęśliwych małżeństw” na jej drodze staje dwóch, jakże odmiennych mężczyzn, w których role wcielili się dwaj czołowi łamacze serc niewieścich brytyjskiej sceny filmowej. Być może to w tym miejscu fikcja prześciga nieco rzeczywistość ...

Reklama

„Nie jestem już tragiczną starą panną w rodzaju Eleanor Rigby, ale pełnowartościową dziewczyną boga seksu, który na dodatek ma bardzo imponujący samochód...”.

W roli uwodzicielskiego Daniela Cleavera twórcy filmu obsadzili czołowego przedstawiciela brytyjskiej sceny filmowej - Hugh Granta. Od pierwszego momentu, kiedy Daniel Cleaver pojawia się na ekranie, widzowie nie mają wątpliwości co do jego natury uwodzicielskiego drapieżnika, uosabiającej wszystkie rodzaje mężczyzn, których Bridget zdecydowana jest unikać. Dla Granta rola Cleavera była okazją do zagrania odmiennego typu postaci niż kreowani przez niego do tej pory romantyczni bohaterowie, tak uwielbiani przez szerokie rzesze wielbicieli. Jak twierdzi sam aktor: „W ciągu ostatnich kilku lat zagrałem zdecydowanie zbyt wielu miłych facetów. Jasne, że przyjemnie jest być kojarzonym z pozytywnymi rolami, ale ma to również wymiar frustrujący, bowiem ludzie zaczynają siłą rzeczy zadawać sobie pytanie - czy to wszystko co masz do zaoferowania? Richard Curtis zawsze miał niezłą zabawę, kiedy ludzie kojarzyli Hugh Granta z postaciami wykreowanymi w jego filmach, postaciami, które tak naprawdę bardziej przypominają jego samego - to on jest uroczym, ciepłym facetem. Myślę, że jemu również spodobał się pomysł obsadzenia mnie w roli, która bliższa jest mojemu rzeczywistemu charakterowi.

„Tu nie chodzi tylko o bzykanko. Tu chodzi o prawdziwą miłość”.

Grant z przyjemnością sięgnął po książkę Helen Fielding i jak sam mówi „wył przy jej lekturze ze śmiechu jak hiena”. Aktor zna osobiście autorkę książki i twierdzi, iż „jest ona niewiarygodnie zabawną pisarką. Ta sama historyjka opowiedziana przez miliony innych pisarzy nie dałaby tak komicznego efektu. Helen jest bystrą i wnikliwą obserwatorką. Zagadka, którą stanowią odczucia współczesnych młodych kobiet, wchodzących w nieco mniej popularny wśród mężczyzn wiek, do tej pory stanowiła temat tabu, nie podejmowany w rzetelnej literaturze. Pod tym względem Helen trafiła w dziesiątkę”.

Eric Fellner o roli Hugh Granta: „Mieliśmy niezłą zabawę, obserwując jak Hugh wciela się w postać seksistowskiego ‘faceta-drania’. Rola Daniela była dla niego jednocześnie wymarzona, bo pozwalała mu na wykorzystanie całego repertuaru osobistego uroku.” Helen Fielding dodaje: „Nie lada gratkę stanowi obserwowanie Hugh w roli tak seksownego drania.”

Reżyser Sharon Maguire o aktorze: „Hugh postrzegany jest dość stereotypowo jako wesolutki, dobroduszny Anglik, który nie pasuje do wizerunku ‘złego’ typka. Tym większe są również szanse, że dziewczyna taka jak Bridget zadurzy się w tak uroczym ‘poczciwcu’ jak Daniel...”.

Nie jest tajemnicą, że „Pamiętnik Bridget Jones” korzysta z dorobku prozy Jane Austen - jej „Dumy i uprzedzenia”. Szczególnym tego wyrazem jest nadanie jednej z wiodących postaci męskich nazwiska Darcy. Helen Fielding mówi o tym dość żartobliwie: „Pomysły pisarskie i intrygi w wydaniu Jane Austen to klasyka, która przez wiele wieków dowodziła swojej aktualności. Ja postanowiłam podkraść jeden z jej pomysłów. Nie sądzę, aby miała coś przeciwko temu, tak czy inaczej nie ma na to już większego wpływu.” Fielding przyznaje się również, iż jakiś czas temu zafascynował ją obłędnie Colin Firth jako Mr Darcy z adaptacji „Dumy i Uprzedzenia” BBC. To uczucie podsycało przekonanie, iż nie kto inny, ale właśnie Firth powinien zagrać Darcy’ego. Eric Fellner dodaje: „Colin jest urodzonym Markiem Darcy. Nie wyobrażaliśmy sobie lepszego aktora do tej roli. W miarę jak cała intryga nabiera rumieńców, a widzowie zaczynają poznawać prawdziwą naturę Marka Darcy, przechodzi on na ich oczach swoistą transformację od z pozoru snobowatego i chłodnego intelektualisty do rozumnego i wrażliwego mężczyzny.” Jonathan Cavendish dodaje: „Colin ma w sobie coś, co karze myśleć, że jest on nieco wyłączony z rzeczywistości. Jego umiejętność zachowywania przez długi czas dystansu w połączeniu z niezwykłą ekspresją gry aktorskiej sprawia, że jest idealnym Markiem Darcy.”

Colin Firth znał rubrykę w „Independencie”, w której drukowane były perypetie Jones. Nie czytał jednak całej książki. Wiedział, że nazwisko Darcy nie jest przypadkowe i ma związek z jego wcześniejszą rolą. Twierdzi, że w pewien sposób, postać ta wróciła do niego na nowo. Być może to właśnie swoista ironia, ukryta w zabiegu autorskim Fielding przemówiła do niego i zachęciła do udziału w całym przedsięwzięciu. O swojej roli aktor wyraża się w ten sposób: „Sądzę, że tak naprawdę Darcy jest emocjonalnie bardzo rozwinięty i namiętny. Ma wszelkie warunki, niezbędne osobie dynamicznej, aczkolwiek nieco przytłumionej siłą zachowania oficjalnego angielskiego dżentelmena. To co mnie osobiście najbardziej się w nim podoba to właśnie owa wstrzemięźliwość i fakt, że jego prawdziwe ja poznajemy dopiero po pewnym czasie. Uwielbiam tego rodzaju gry, kiedy okazuje się, że mniemanie jakie mieliśmy o bohaterze odbiega tak naprawdę od rzeczywistości.”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Dziennik Bridget Jones
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy