"Dzień, w którym zatrzymała się ziemia": EFEKTY SPECJALNE
Żeby zrealizować ten film z rozmachem, twórcy musieli sięgnąć po technologię CGI. Reżyser Scott Derrickson podkreślał jednak, że efekty specjalne mają być tylko uzupełnieniem filmu. "Myślę, że dla widzów najważniejszy jest realizm opowiadanej historii. Film science-fiction musi przemawiać do wyobraźni i zachwycać, ale efekty specjalne nie są najważniejsze" - tłumaczy reżyser.
Wyzwaniem było odtworzenie trzech kultowych elementów z filmu z 1951 roku - sceny, w której Klaatu przylatuje na Ziemię (statek kosmiczny), postaci jaką przyjmuje Klaatu (w oryginale był trzydziestoletnim mężczyzną ubranym w skafander) i Gorta (robota Klaatu).
"W oryginale doskonale było widać, że Klaatu, Gort, ich stroje i statek kosmiczny pochodzą z tego samego świata, ale nie z Ziemi. Chcieliśmy, aby w naszej wersji było to równie oczywiste, ale jednocześnie współczesne i łamiące schematy klasycznego science-fiction. Obce cywilizacje przedstawia się zazwyczaj jako rozwinięte technologicznie, my chcieliśmy pokazać ich zaawansowane podejście do biologii i ekologii. Zrezygnowaliśmy z latających spodków, ogromnych statków kosmicznych i broni laserowej; dzięki temu historia jest bardziej prawdopodobna" - mówi Derrickson.
Reżyserowi bardzo zależało na tym, aby nie przesadzić z ilością efektów specjalnych. "Chciał, aby film był jak najbardziej realistyczny, mimo że to science-fiction. Zaprojektowanie statku kosmicznego i dziewięciometrowego robota, które będą wyglądać naturalnie nie było łatwe" - mówi nadzorca efektów wizualnych, Jeffrey Okun.
Derrickson i Okun konsultowali się ze scenografem Davidem Brisbinem. Wygląd Klaatu przed i po przybraniu ludzkiej formy, a także postać Gorta musiały być spójne. Ustalenie jednego z tych elementów inspirowało nas do zaprojektowania pozostałych" - mówi Derrickson.
Keanu Reeves miał spory wpływ na scenariusz. "Wniósł sporo ciekawych pomysłów, miał artystyczne podejście do sprawy. Niczego nie narzucał Scottowi i Davidowi, ale dzielił się z nami swoimi koncepcjami; niektóre były naprawdę niezłe" - wspomina Okun. "Miał interesujące przemyślenia. Zauważył na przykład, że filmowi kosmici zazwyczaj mają ludzką lub zbliżoną do ludzkiej formę, ale nie powinniśmy się tym sugerować. Możliwe, że przybysze z innych planet w ogóle nie mają postaci" - kontynuuje.
Finalnie zadecydowano, że Klaatu przed przybraniem ludzkiej postaci będzie świetlną istotą. Stworzeniem go zajął się (pod okiem Brisbina) artysta Aaron Sims. Przed twórcami pojawiła się kolejna trudność - w co ubrać postać stworzoną ze światła? "Dużo dyskutowaliśmy na temat tego, jak kino przedstawiało przybyszów z kosmosu. Uznaliśmy, że nie chcemy ich pokazywać jako zielonych ludzików, nowatorsko podeszliśmy też do skafandrów. Postanowiliśmy, że dla kosmity skafandrem będzie to, co umożliwia mu funkcjonowanie na obcej planecie - czyli skóra." - mówi Okuna.
"Skafander Klaatu to postać, która przybrał na Ziemi. Jest kosmitą w ciele człowieka" - dodaje Derrickson.
Doktor Helen Benson, inni naukowcy i wojsko po raz pierwszy widzą Klaatu w jego świetlnej formie, gdy ląduje on w Central Park. Gdy zostaje postrzelony, światło znika i ich oczom ukazuje się szara postać przypominająca znanych z innych filmów kosmitów. Pod szarą skórą kryje się ludzka postać Klaatu. Nie tylko chroni Klaatu-człowieka, ale i spełnia nasze wyobrażenia dotyczące przybyszów z innej planety.
Przedstawienie różnych form Klaatu i przybranie przez niego ludzkiej postaci zostało osiągnięte dzięki technologii CGI i innym efektom specjalnym. "Metamorfoza jaką przechodzi Klaatu nie była łatwa do odtworzenia, wszystko zostało zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach" - mówi Okun.
Dzięki CGI stworzono świetlną postać Klaatu, a także ukazanie się szarej istoty, z której wychodzi człowiek. Charakteryzator i makijażysta Todd Masters stworzył ze swoją ekipą dwumetrową, szarą powłokę przypominająca ciało. W trakcie filmu zostaje ona chirurgicznie usunięta z Klaatu i okazuje się, że znajduje się pod nią ludzka postać. Masters stworzył ciało obcego z mieszanki plastiku, silikonu i innych materiałów.
Derrickson chciał, by również statek kosmiczny nie przypominał znanych z filmów science-fiction pojazdów, a tym bardziej latającego spodka z oryginalnego "Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia". Wraz ze Scarpą wyobrażali sobie statek przypominający planetę, chcieli aby był otoczony światłem i czymś, co przypomina pył kosmiczny. Okun i jego ekipa zaprojektowali pojazd. Inspirowali się niemal wszystkim - budową molekuł, kroplami wody, czy powierzchniami Saturna i Jupitera. W końcu uznali, że statek nie musi być pojazdem, a raczej powinien przypominać portal, przez który Klaatu i jego rasa przenosi się z jednego świata do drugiego.
Pomysł wydawał się prosty, ale wprowadzenie go w życie było dość trudne. "Pracowałem przy filmie "Kula", więc wiedziałem, że przed nami niełatwe zadanie. Tworząc ciało niebieskie nie ma się konkretnego punktu odniesienia" - mówi Okun.
Ustalono, że będzie miało prawie sto metrów średnicy. Filmowcy musieli dopracować szczegóły - na przykład to, w jaki sposób Klaatu wysiada z pojazdu. "Wszystko musieliśmy opracować - w jakiej odległości od statku stoją naukowcy i wojsko, jak ten pojazd wygląda z bliska. Dopracowanie szczegółów było kluczowe" - dodaje Okun.
Pojazd Klaatu nie jest jedynym, który pojawia się na Ziemi. Przylatuje dużo mniejszych statków (te trzymetrowe zostały zbudowane, a potem naniesiono efekty specjalne), natomiast ten należący do głównego bohatera powstał dzięki technologii CGI.
Przed koordynatorem efektów specjalnych , Tonym Lazarovichem, było nie lada wyzwanie. "Razem ze swoją ekipą tworzyłem niemal wszystko, ale żadne z nas nie wiedziało jak zabrać się za te ciała niebieskie" - mówi.
Lazarovich zwrócił się o pomoc do Custom Plastics - firmy, która budowała obiekty na zamówienie parków rozrywki Disneya. Ze względu na wielkość, zostały dostarczone Lazarovichowi w częściach; ekipa musiała je złożyć. Każda kula ważyła około trzystu pięćdziesięciu kilogramów. "Kiedy już je złożyliśmy, próby przetoczenia zajęły nam jakieś dwanaście godzin" - wspomina Lazarovich.
Przenoszenie kul i oświetlenie ich również stanowiło kłopot. "David Tattersall i jego ekipa oświetleniowców musiała umieścić lampy w taki sposób, by kule się nie stopiły" - tłumaczy Tony.
W filmie z 1951 roku pokazano wnętrze pojazdu, ale Derrickson postanowił zrezygnować z tego w swojej wersji. "Pozostawiłem to wyobraźni widzów. Film nigdy nie dorówna naszym wyobrażeniom" - wyjaśnia reżyser.
Również robot Gort różni się od swojego pierwowzoru. W filmie z 1951 roku unicestwiał ludzi i niszczył przedmioty przy pomocy specjalnego lasera, a do działania zmuszała go przemoc. Potrafił także ożywić śmiertelnie postrzelonego Klaatu. W rolę robota wcielił się w niego dwumetrowy szatniarz z Grauman's Chinese Theatre, którego ubrano w gumowy kostium przypominający skafander. W nowym filmie Gort ma prawie dziewięć metrów i został stworzony komputerowo (w technologii CGI). Kiedy Klaatu zostaje uznany za wroga naszej planety, to właśnie Gort uruchamia mechanizm mający unicestwić całą ludzkość.
Okun, Derrickson i Brisbin przejrzeli setki materiałów, które pomogły im w zaprojektowaniu robota. "Pierwsze, co nam przyszło do głowy, to że Gort w ogóle nie powinien przypominać człowieka. Rozważaliśmy wiele opcji, oglądaliśmy różne zwierzęta, czy nawet ryby" - mówi Brisbin.
"Początkowo nasze projekty zbyt przypominały kosmitów znanych z innych filmów. Niektóre wersje przerażały, inne zachwycały, ale żadna nie wydawała się tą właściwą" - dodaje Okun.
W końcu twórcy sięgnęli do pierwowzoru i zastanowili się nad tym, co sprawiło że spodobał się ówczesnym fanom science-fiction. "Przypominał człowieka, miał na sobie prosty strój, ale był niezniszczalny. Ta prostota jego postaci była najbardziej przerażająca. Poza tym był cichy, nie wiedzieliśmy o czym myśli, ani czego chce. Postanowiliśmy, aby pozostać przy ludzkiej formie, ale dodaliśmy elementy związane z rozwojem technologii" - mówi Derrickson.
Ruchy Gorta stworzono dzięki technice motion capture. Okun i ekipa MoCap nakręciła kilka scen z prawdziwym aktorem, dzięki czemu postać robota porusza się realistycznie. "Jestem bardzo zadowolony z efektu - z jednej strony wzorowaliśmy się na oryginalnym Gorcie, a z drugiej wykazaliśmy się dużą pomysłowością" - mówi Derrickson.
Dzięki efektom wizualnym przedstawiono także tajną technologię, dzięki której rząd chce badać Klaatu. Użyto "The Surface Table" Microsoftu, które przypomina komputer dotykowy reagujący na dotyk dłoni, ale i przedmiotów (Microsoft planuje wprowadzenie go w barach i restauracjach, gdzie klienci będą uzyskiwać informacje na przykład po postawieniu drinka na stole).
Za efekty wizualne odpowiada nagrodzona Oscarem ekipa Weta Digital z nowozelandzkiego Wellington. Stworzyli broń Gorta, ciała niebieskie, a także "kosmiczną" powłokę Klaatu. Za inne efekty odpowiadają Cinesite, Flash Filmworks i CosFX.
"Scott, Jeff i reszta ekipy wykazała się ogromną pomysłowością. Inspirowaliśmy się oryginałem, ale zastosowano dużo nowych rozwiązań; wcielenie koncepcji w życie też nie było łatwe" - mówi Keanu.
"Włożyliśmy w ten film całe serce - chcieliśmy, żeby nie był tylko rozrywką, ale przede wszystkim niósł przesłanie" - dodaje Okun.