Reklama

"Duży zeszyt": REŻYSER O FILMIE

"4 lata temu zorientowaliśmy się, że prawa do książki są wciąż dostępne . Ja i [Sandor Söth, jeden z producentów] spotkaliśmy się z autorką książki w Neuchâtel i była przeszczęśliwa przekazując nam prawa do zrobienia tego filmu na Węgrzech. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy i wspólnie pracowaliśmy nad scenariuszem. Niestety bardzo zachorowała i zmarła. Kiedy była chora, idealistycznie łudziłem się, że ten film przedłuży jej życie, ale tak się nie stało. Bardzo mi jej brakuje."

Autorami filmowego sukcesu są również odtwórcy głównych ról: László i András Gyémánt i ich niezwykłe kreacje aktorskie. Znalezienie tylko jednego dziecka, które udźwignęło by cały film musi być trudne, a co dopiero próba obsadzenia bliźniaków:

Reklama

"Szukaliśmy bliźniaków bardzo długo. To był cud, gdy znaleźliśmy ich w małej, oddalonej wiosce. Od pierwszej chwili, gdy ich ujrzałem, było dla mnie jasne, że są właściwi dla tej roli. Byli hipnotyzujący: proste dzieci, niezainfekowane żadną szkołą aktorską ani dużym miastem. Byli szczerymi chłopcami, bardzo silnymi ze względu na ciężkie codzienne życie, o wiele bardziej silnymi niż dzieci z miasta. To było niezwykle ważne, gdyż ponad 40 dni zdjęciowych to niewiarygodny trud.

Duży zeszyt jest tak samo o potwornościach świata dorosłych, jak i okropieństwie wojny. Czy to był trudny projekt, mając do czynienia z tematem, który jest uznany za ciężki?

"Zajęło mi to 3 lata. Kładłem się spać i budziły mnie wątpliwości. Jak mam pokazać czyjeś ciało po eksplozji? To był koszmar przez kilka lat. Nie chciałem jawnej przemocy. Wyobraźnia publiczności to bardzo mocna część percepcji kina. Zdjęcia do filmu nie były trudne. Problemem było, jak pokazać pewne rzeczy, jednocześnie je ukrywając.

Wypowiedzi zebrane przez Laurence'a Boyce dla Screen Daily

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Duży zeszyt
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy