Reklama

"Drogówka": WYWIAD Z OPERATOREM PIOTREM SOBOCIŃSKIM JR.

- Po raz kolejny współpracuje Pan z Wojtkiem Smarzowskim. Proszę opowiedzieć o tej współpracy.

Praca z Wojtkiem, choć niełatwa, daje niezwykłą satysfakcję i jest przyjemnością. Współpracę przy filmie zaczynamy już na etapie scenariusza, dużo rozmawiamy o poszczególnych scenach, co nie jest wcale częste we współpracy reżysera i operatora. Taki model pracy pozwala mi poczuć się współtwórcą filmu. Szczegóły techniczne związane z oświetleniem, długością ujęć, schodzą na drugi plan, a w czasie zdjęć, dla Wojtka świętością jest aktor. Początkowo było to dla mnie trudne do zaakceptowania, ale teraz wiem, że taki sposób pracy się sprawdza i jest dobry dla filmu.

Reklama

- Jaka atmosfera panowała na planie "Drogówki"?

Niemal rodzinna. To od Wojtka nauczyłem się, aby otaczać się ludźmi, dzięki którym atmosfera na planie jest właśnie taka. Jest oczywiście ciężka praca, ale jest też miejsce na wsparcie, każdy może zgłaszać swoje uwagi, a ja wszystkich tych uwag staram się wysłuchać.

- To pierwszy film Wojtka, którego akcja rozgrywa się w mieście, co oznaczało to dla operatora?

W filmie na 46 dni zajęciowych przypadało prawie 200 obiektów. Mając świadomość ciągłej walki z czasem zdecydowaliśmy się z Wojtkiem na naturalizm. Wybraliśmy więc bardzo czułe kamery Epic, które pozwoliły nam na podjęcie próby pokazania miasta w najbardziej realistyczny sposób. Zdjęcia nocne staraliśmy się kręcić bez dodatkowego światła, tak by widz mógł zobaczyć prawdziwą, miejską noc. Mocno ograniczyliśmy też paletę kolorów w filmie.

- Jaki był ten zamysł kolorystyczny?

Wspólnie z Wojtkiem, scenografką Joanną Machą i Kasią Lewińską odpowiedzialną za kostiumy, stworzyliśmy paletę barwną filmu. Przy zdjęciach dziennych czerpaliśmy z natury, z kolorów, które dominują w mieście zimą. Noce są zaś bardziej kolorowe, przez neony i reklamy wszechobecne w Warszawie.

- Na planie używaliście wielu różnych kamer, jak przekładało się to na pracę?

Ta mnogość nośników nie wynika wprost z artystycznego zamysłu, ale ze scenariusza. Bohaterowie filmują wszystko telefonami, przeglądają materiały z wideorejestratorów i kamer przemysłowych. Wszystkie zdjęcia wykorzystane w filmie są autentyczne. Chcieliśmy, aby były prawdziwe.

- Czy historia przedstawiona w filmie jest prawdziwa?

To będzie zależało od widza, od tego czy w nią uwierzy. Staraliśmy się, aby taka była, również zdjęcia miały ją uwiarygodnić, dlatego są często niedoskonałe.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Drogówka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy