Reklama

"Droga bez powrotu": CARISMA

"Droga bez powrotu"- ostrzeżenie przed piknikiem

Charakteryzacja i efekty specjalne są najmocniejszymi atutami filmu producentów "Resident Evil" i "Koszmaru minionego lata". "Droga bez powrotu" to bowiem bezdyskusyjny popis Stana Winstona - laureata nagrody Oscara za efekty w obrazach "Park Jurajski", "Obcy" i "Terminator 2: Dzień sądu".

Rzadko zdarza się, by film sygnował swym nazwiskiem nie reżyser czy członkowie obsady aktorskiej, lecz właśnie autor efektów specjalnych. Winston, który - oprócz sprawowania pieczy nad charakteryzacją i efektami wizualnymi - był również producentem filmu "Droga bez powrotu", to czterokrotny laureat Oscara. Otrzymał je za stworzenie kosmicznego potwora w "Obcym", futurystycznego cyborga w "Terminatorze 2" (nagroda za charakteryzację i efekty wizualne) oraz za prehistoryczny zwierzyniec w "Parku Jurajskim".

Reklama

"Pamiętacie, jak się czuliście wchodząc do wody pierwszy raz po obejrzeniu Szczęk?" - reklamuje film Winston. "Gwarantuję, że po obejrzeniu Drogi bez powrotu tak samo poczujecie się na biwaku". Film opowiada historię czwórki młodych ludzi, którzy zmuszeni są do przymusowego spędzenia raczej nieprzyjemnych chwil na łonie natury, gdy ich samochód ulega uszkodzeniu na leśnej ścieżce. Niebawem dołącza do nich kolejna osoba - młody lekarz, który uderza swoim samochodem w stojące na środku drogi auto swych przyszłych współtowarzyszy. Przymusowy postój zamienia się dla piątki młodych ludzi w prawdziwy koszmar, gdy okazuje się, że jeden z nich został brutalnie zamordowany. Szybko wychodzi na jaw, że w okolicy grasuje grupa żądnych krwi tubylców.

"Droga bez powrotu" wyraźnie nawiązuje do klasycznego filmu z gatunku "leśnego thrillera"- "Uwolnienia" Johna Boormana z 1972 roku. W tym pionierskim obrazie Jon Voight oraz Burt Reynolds grają dwójkę przyjaciół, którzy razem z kolegami wybierają się na spływ kajakowy po niebezpiecznej rzece Georgii. Weekendowy wypad zmienia się dla nich w koszmar, gdy zostają napadnięci przez tajemniczych i brutalnych górali.

W "Drodze do powrotu" do filmu Boormana nawiązuje jeden z młodych bohaterów, który coraz bardziej tajemniczą sytuację kwituje skierowanymi do przyjaciół słowami: "Pamiętacie film Wybawienie?". Gdy zaś coraz bardziej przestraszeni bohaterowie dostają się do odosobnionej starej chaty, po otwarciu drzwi do jednego z pomieszczeń spada na nich.... wiosło.

Tajemniczy "leśni ludzie" z "Drogi bez powrotu" wzbudzali pewne obawy części ekipy. "Zagrałam w tym filmie tylko ze względu na Stana" - mówi Eliza Dushku, odtwórczyni roli Jessie, jednej z bohaterek. "Nie interesowała mnie rola w filmie o potworach i powiedziałam mu to od razu na pierwszym spotkaniu. Ale on wyciągnął rysunki mieszkańców chaty mówiąc, że są ludźmi tak samo jak my. Że tacy ludzie naprawdę istnieją".

Na reżysera filmu wytypowany został Rob Schmidt, nieznany w Polsce autor filmu "Zbrodnia i kara na przedmieściach", opartego na powieści Fiodora Dostojewskiego, za który był nominowany do głównej nagrody festiwalu w Sundance. Stan Winston docenił "artystyczny charakter" dotychczasowej twórczości Schmidta. "Droga bez powrotu ma w sobie elegancję, dotąd niespotykaną w horrorach. Tym filmem Rob naprawdę podniósł poprzeczkę wymagań dla tego gatunku" - stwierdził legendarny charakteryzator.

Reżyser chwali za to pracę scenografki Alicji Keywan, współpracownicy autora wyświetlanego od niedawna na polskich ekranach filmu "Historia przemocy" Davida Cronenberga. "Terror w filmie nie pochodzi tylko od odmieńców z chaty. Sama chata zaprojektowana przez Alicię jest przerażająca: tak jest realna i pełna koszmarnych drobiazgów, wiele mówiących o jej mieszkańcach" - komplementował współpracownicę Schmidt. Na równi z pokrwawionymi kawałkami ciała wykonanymi przez Winstona oraz chaty, straszącej dzięki umiejętnościom Kaywan, niebagatelną rolę w procesie odbioru filmu odgrywają zdjęcia operatora serii "Z Archiwum X" - Johna Bartleya.

Wszyscy amatorzy krwawego horroru spod znaku gore powinni zapoznać się z tym filmem, o którym recenzent gazety "Arizona Daily Star" napisał, że to rzadki w ostatnim czasie "przypadek filmu, który tak gwałtownie przyspiesza pracę serca". Po jego projekcji "Szczęki" Stevena Spielberga wydadzą się wam niewinną zabawą, a perspektywa weekendowego pikniku zmrozi wam krew w żyłach.

opr. redakcja.film.interia.pl

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Droga bez powrotu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy