"Drapacz chmur": REŻYSER O FILMIE
W mieście, w którym prawie nic się nie dzieje, małe rzeczy urastają do
rangi niekontrolowanego wzwodu, który w filmie uosabia tytułowy drapacz
chmur.
Według mnie młodzież od zawsze sięgała po gwiazdy i pragnęła realizować
marzenia, ale równocześnie doświadczała izolacji i całej masy strachu.
Nieprzypadkowo więc wybrałem młodych ludzi, aby to właśnie przez nich
opowiedzieć tę historię. Wśród rzeczy, jakie robiłem, byłem również gospodarzem
programu radiowego, do którego co tydzień dzwoniło i pisało setki młodych ludzi. Podczas
audycji niektóre dzieci płakały, inne dzwoniły zaledwie parę minut po swoim seksualnym
zbliżeniu. Niektóre z nich rozważały możliwość samobójstwa, inne czuły, że odnalazły
nagle sens życia. Czasami czułem się poirytowany ich bezczelnym postrzeganiem siebie,
ale przede wszystkim uwielbiałem je.
Starałem się postawić na ich miejscu i robię to dziś. Ale również złoszczę się, gdy
patrzę na dzisiejszą młodzież, ponieważ widzę powierzchowną i fałszywą stronę ich
egzystencji.
Oczywiście, kiedy ma się fajny tyłek, lśniący samochód i emanuje się pewnością
siebie, może być naprawdę świetne, ale chcę pokazać, że istnieje również alternatywa.
Chcę powiedzieć ludziom, że uczucia takie jak czułość, mogą być również pozytywnymi
cechami. To naprawdę jest super, gdy coś ci leży na sercu.
Z drugiej strony Drapacz chmur jest również spojrzeniem na moje wychowanie.
Przykładowo, jako nastolatek, byłem skrycie zakochany w starszej dziewczynie. Pewnego
dnia zapytała mnie, czy przypadkiem nie znam kogoś, kto mógłby sprawić, że stanie się
kobietą. Dlaczego nie zasugerowałem jej siebie, dlaczego chodziłem w koło pytając
wszystkich chłopaków, których znałem? To pytanie wciąż mnie prześladuje. Ostatecznie
wylądowała w łóżku z kolesiem, z którym grałem w piłkę nożną.
Znałem również niewidomą osiemnastoletnią dziewczynę, która była zakochana w
pewnym chłopaku. Była jednak zbyt nieśmiała, żeby się przed nim rozebrać. Nie była
pewna czy jest wystarczająco ładna. Jej maniery także były zaskakujące. Była niezwykle
wulgarna, kiedy mówiła o seksie, ale to było tak bardzo naiwne i bezpośrednie, że
ostatecznie stawało się czarujące w swoim tragikomicznym sensie.
I problem ze stulejką (niemożliwość wycofania jej spod skóry napletka) to coś
czego również boleśnie doświadczyłem. Odkryłem ten problem, gdy miałem siedemnaście
lat, po kilku nieudanych próbach współżycia. Te historie są zawiłą częścią mnie i występują
w filmie jako mieszanka horroru, poezji i humoru.Wiele scen zawartych w filmie jest mi równie bliskich. Dorastałem w dzielnicy
małego miasteczka, które nie jest tak bardzo oddalone od realiów miasta, w którym
rozgrywa się akcja Drapacza chmur. Poczucie wyobcowania jest dokładnie takie samo.
Nic nie wiedziałem o świecie, który znajdował się poza miejscem, w którym żyłem. To
uczucie zostało wyeksponowane w filmie do tego stopnia, że ma się wrażenie, jakby całe
miasteczko było niczym niezbadana wyspa po środku oceanu.
Moje mieszane emocje dotyczące okresu młodości skupiają się właśnie w tym
miejscu. Może tam być nuda i pustka, ale później znowu pozostaje dużo miejsca na sen,
aby marzyć o wszystkim, co jest nieznane i zakazane. W mieście, w którym prawie nic się
nie dzieje, małe rzeczy urastają do rangi niekontrolowanego wzwodu, który w filmie
uosabia tytułowy drapacz chmur.
Dla mnie Drapacz chmur to film mówiący o dorastaniu. Jest to również film
wskazujący na nasze wciąż nierozwiązane problemy z młodości, które ukrywamy bez
względu na to, jak bardzo dorośli jesteśmy.
Rune Schjott, grudzień 2010