"Dorwać gringo": O PRODUKCJI
Ekipa "Dorwać Gringo" spędziła dwa miesiące w mieście Veracruz, kręcąc większość zdjęć w zamkniętym już więzieniu Ignacio Allende, które posłużyło za filmowe "El Pueblito". Dla Mela Gibsona i jego firmy produkcyjnej Icon Productions był to swoisty powrót do Veracruz, gdzie kilka lat wcześniej kręcono "Apocalypto". Ignacio Allende zostało zbudowane ponad 100 lat temu, by zastąpić stare więzienie, które znajdowało się w piwnicach jednego budynków miejskich. Szybko stało się modelem do naśladowania dla innych tego typu placówek w Meksyku. W styczniu 2010 roku ostatnich trzystu więźniów zostało przeniesionych do innych więzień, kończąc wieloletnią działalność resocjalizacyjną Ignacio Allende.
Zadaniem scenografa Bernardo Trujillo było stworzenie wewnątrz Ignacio Allende realistycznych i wiarygodnych planów zdjęciowych przedstawiających codzienną rzeczywistość "El Pueblito". Trujillo wraz ze swoją ekipą włożyli mnóstwo pracy w nadawanie swojej wizji wyjątkowego kształtu. Dzięki temu powstała zadziwiająco wierna kopia "El Pueblito", która dodała filmowi autentyczności. "To więzienie było jednym wielkim chaosem, zbudowano je wedle widzimisię posiadających pieniądze przestępców. Nikt ich nie ograniczał, nawet administracja więzienia", mówi scenograf. "Korupcja jedynie wzmogła panującą tam spontaniczną radość tworzenia".
Największym wyzwaniem postawionym przed departamentem scenograficznym było właśnie odzwierciedlenie tego niezwykłego chaosu. "El Pueblito" zostało stworzone przy udziale dziesiątek różnych materiałów i na bazie zaprzeczających sobie wzajemnie quasi-architektonicznych pomysłów. "Nie istniała żadna zasada organizacyjna i musieliśmy się do tego dostosować", kontynuuje Trujillo. "Na szczęście mieliśmy pozwolenie na robienie wszystkiego, co było potrzebne w kreacji filmowej rzeczywistości - mogliśmy burzyć mury więzienia, tworzyć nowe przestrzenie, a stare wypełniać wedle zapotrzebowania. Budowaliśmy wszystko od zera. Miasteczko biedy i nędzy, które stanowi integralną część filmowego El Pueblito, zaczęło się tak naprawdę od czterech ścian".
Praca scenografa Jaya Aroesty polegała w dużej mierze na koordynacji pracy cieśli, malarzy i innych pracowników departamentu scenograficznego, a także na współpracy z dekoratorką wnętrz, Juliettą Alvarez. "Postawiliśmy na nieortodoksyjne podejście do tworzenia scenografii", wyjaśnia Aroesty. "Stworzyliśmy tekturowe modele El Pueblito i naszego więzienia, a później zaczęliśmy planować i budować wszystko to, co sobie założyliśmy - kroczek po kroczku. Używając drewna, cegieł i betonu, czyli materiałów, których przeważnie nie używa się na planach filmowych".
Kiedy więzienie Allende zostało zamknięte, władze wyświadczyły ekipie filmowej niedźwiedzią przysługę, malując wszystkie wnętrza na biało. "Musieliśmy przywrócić całemu więzieniu dawny wygląd, w tym przemalować ściany na dawny kolor", opowiada Aroesty. "Kilka ścian należało również zburzyć, ponieważ więzienie było zbyt ciasne dla obszernej ekipy filmowej. W Allende nie istniał tak duży dziedziniec, jakiego potrzebowaliśmy do kreacji El Pueblito, musieliśmy w efekcie zburzyć jeden z głównych murów więzienia i parę pomniejszych budynków, żeby móc stworzyć dwa połączone ze sobą dziedzińce".
"Kiedy przyjechaliśmy kilka dni po opróżnieniu więzienia, nie było to zbyt przyjemne miejsce", kontynuuje Aroesty. "Wprawdzie nasza praca polegała na przywróceniu tej placówce gorszego wyglądu niż ten, który zastaliśmy, ale tak naprawdę poprawiliśmy ogólne wrażenie. Wykonaliśmy doprawdy gigantyczną pracę, w szczególności pod względem odbudowywania wnętrz", mówi scenograf. "Zaczęliśmy prace tydzień po opuszczeniu więzienia przez ostatnich skazańców. Burzenie i budowanie zajęło nam pięć tygodni, ale rezultaty przeszły najśmielsze oczekiwania. Można wręcz przysiąc, że w naszych scenografiach mieszkali i gnieździli się prawdziwi ludzie, że po naszym dziedzińcu chodzili więźniowie, że w naszych budkach normalnie jadali skazańcy!"
"Musieliśmy tak naprawdę wszystko pozmieniać. Wiele rzeczy znajdowało się w bardzo marnym stanie albo tak śmierdziało, że nie dało się w tym pracować", mówi wspomina Julietta Alvarez. "Mieliśmy szczęście, że przyjechaliśmy tak szybko do więzienia, ponieważ wiele miejsc zachowało posmak tego, jak mieszkali w nich prawdziwi ludzie", uzupełnia wypowiedź koleżanki Trujillo. "Na przestrzeni dosłownie kilku metrów skazańcy budowali własne domy, wkładając w to mnóstwo pracy i serca. To były ich małe, aczkolwiek własne światy, do których uciekali po ciężkich dniach. Ta radosna spontaniczność, nawet jeśli pojawiająca się w najgorszych możliwych warunkach, była niesamowita".
"Na ścianach było kilka graffiti, ale stanowiły one może 5% tego, co widać na ekranie - cała reszta to nasza robota", opowiada Trujillo. "Zatrudniliśmy artystów ulicznych, którzy stworzyli malunki widoczne w filmie. Na tym planie zdjęciowym ciężko znaleźć coś oryginalnego, wszystko zostało stworzone rękami ludzi z ekipy", kontynuuje scenograf. "Adrian pragnął jak największego poczucia realizmu i właśnie w tym kierunku poszliśmy. Oglądaliśmy różne materiały video z więzień podobnych do El Pueblito, rozmawialiśmy z ludźmi, którzy przebywali w nim za czasów jego istnienia. Nie było do końca wiadomo, co dokładnie będzie ukazywać kamera, więc najważniejsze było stworzenie jak największej liczby detali".
"Naszym zadaniem było również stworzenie na planie środowiska, w którym aktorzy i statyści czuliby się tak, jakby byli w prawdziwym więzieniu", mówi Aroety. "Wiedzieliśmy, że wiele naszych dekoracji nie znajdzie się w ujęciach, ale posłużą uzyskaniu odpowiedniego klimatu", dodaje scenograf. "Chcieliśmy także wzbudzić większe zainteresowanie widzów, którzy muszą zrozumieć chaos kolorów i materiałów, który stanowił o obliczu tego więzienia", opowiada Trujillo. "Wprawdzie w rzeczywistości to miejsce było o wiele bardziej kolorowe i chaotyczne niż w naszym filmie, więc musieliśmy ograniczyć się z odzwierciedlaniem walorów wizualnych El Pueblito, ale uważam, że dobrze oddaliśmy najważniejsze cechy tego więzienia. Stylizację od przesady dzieli cienka granica, a my celowaliśmy przede wszystkim w wiarygodność", kontynuuje Trujillo. "Musieliśmy znaleźć złoty środek. Kolory są wyblakłe, ale wyraźne, zarysowują się na większości przedmiotów, ale nie przytłaczają. W prawdziwym El Pueblito więźniowie nosili często odblaskowe koszulki, ale my z tego zrezygnowaliśmy, żeby nie rozpraszać publiczności. Uważam, że w ten sposób film stał się bardziej interesujący wizualnie".
"Warto wspomnieć, że w więzieniu panował żartobliwy nastrój", opowiada dalej Trujillo. "We wszystkich zgromadzonych przez nas materiałach - od więzień meksykańskich poprzez południowoamerykańskie po afrykańskie - widoczne było, że jednym z czynników łączących ludzi w każdej sytuacji jest próba znalezienia humoru we wszystkim, co ich otacza. A Trzeci Świat wygląda bardzo podobnie w Afryce, Indonezji, Ameryce Środkowej czy Meksyku. Można zauważyć wiele podobieństw, przede wszystkim w życiu więziennym, w tym, co ludzie robią, próbując prowadzić normalną egzystencję. To ujmujące, że znajdują sposoby, by urozmaicić swoje monotonne więzienne życie, uczynić je bardziej kolorowym".
Po zakończeniu zdjęć w Veracruz, ekipa przeniosła się do miasta Perote, położonego w połowie drogi pomiędzy Veracruz i miastem Meksyk. Obszar wyschniętego jeziora Salado, znajdujący się w gminie Tepeyechualce, stał się odizolowaną, surową lokacją, w której kręcono scenę dynamicznego pościgu samochodowego oraz dramatycznego przebicia się Drivera przez granicę amerykańsko-meksykańską. Autostrada kalifornijska została nakręcona niedaleko Puebla, niecałą godzinę drogi od miasta Meksyk, na tle legendarnych i majestatycznych wulkanów Popocatepetl oraz Iztaccihuatl. Następnie ekipa przeniosła się do Churabusco Studios, ażeby nakręcić ujęcia we wnętrzach. Ostatnią lokacją było Brownsville w stanie Teksas, które udawało granicę pomiędzy San Diego i Tijuaną.